Rano obudziłem się z strasznym kacem normalnie myślałem, że głowa mi pęknie.Obok mnie leżało pełno pustych butelek po wódce, whisky i oczywiście po winie z restauracji.Jednak było też coś dobrego w tym wszystkim, leżałem wtulony w Keiichiego nie wiem czemu ale przez cały czas się na niego gapiłem aż nagle po jakiś pięciu minutach oglądania się obudził jak zobaczyłem jego wzrok to myślałem,że spale się zaraz ze wstydu moje policzki były całe różowe wręcz prawie czerwone więc jedyne co mogłem zrobić to, uciec gdzieś wzrokiem.Gapiłem się przez cały czas a to na sufit a to na ścianę a to na podłogę.
Kiedy Keiichi się w końcu obudził to objął mnie od tyłu i przytulił o ile mam być szczery to trochę się wystraszyłem chodź spodobał mi się ten przytulas.Po chwili przytulania Keiichi położył się blisko naprawdę blisko mnie nasze usta dzieliły milimetry i jak to on jakby nie udanym podrywem przywitał się:
-Cześć piękny
-No hejjjj.A ty mi będziesz tak całe życie komplementy prawić???
-No a jak.Taka buzia w ogóle cały ty zasługujesz na te wszystkie komplementy.
Po jego słowach jak to ja lekko się zarumieniłem po czym Keiichi zaczął znów rozmowę:
-Powiem ci coś Hirashi.
Po tych słowach serce zabiło mi mocniej nie mogłem się doczekać kiedy dowiem się o co chodzi i nagle zaczął:
-Nie masz głowy do alkoholu
Bo tych słowach lekko się zaśmiałem a na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech:
-No nie wiem o co ci chodzi Keiichi
-Aby na pewno???
-Aż tak źle było???
Po tych słowach Keiichi się zaśmiał i zaczął znów mówić:
-Tak szczerze to ty już po 3 lampkach wina zachowywałeś się jakbyś wypił nie wiadomo co.
Aż mi wstyd a co gorsze chuj wie co ja mu powiedziałem po niby pijaku jednak zastanawiało mnie czemu tu tyle butelek:
-To skoro zachowywałem się po 3 lampkach jak wstawiony to skąd tyle butelek???
-No wiesz emmm.Szczerze to na 3 lampkach się nie skończyło.
-A to bardzo możliwe moja głowa na przykład to odczuwa.
-Ty to jeszcze masz dobrze ja muszę iść do pracy o 15:00
-No za to mnie rodzice zabiją za wczoraj.
-No może to cię nie pocieszy ale zaprzeczyć nie mogę.
-No cóż będę trupem.
-Ale za nim to, to może się czegoś napijesz???
-Wszystko tylko nie alkohol.
Po moich słowach Keiichi się uśmiechnął do mnie pocałował w czoło i poszedł do kuchni.
Ja w tym czasie szukałem telefonu żeby napisać do rodziców , że wszystko jest okej.Obawiałem się jednak,że do mnie dzwonili.A gdyby matka lub ojciec dzwonili do mnie i bym nie odebrał to bym w domu miał istne piekło.Po chwili poszukiwań znalazłem telefon.Bałem się go uruchomić na szczęście rodzice nie dzwonili napisałem tylko do matki i ojca , że wszystko jest okej i , że jestem u kolegi.Po chwili do pokoju wszedł Keiichi z kubkiem gorącej herbaty:
-Prosze bardzo.
-Dzięki.
-Napisałeś do rodziców, że żyjesz???
-Tak przed chwilą.
-No to dobrze jeszcze by zgłosili , że zaginełeś i by dopiero było.
-Oni??? Błagam cię oni choćbym się zgubił, został porwany,zgwałcony czy zamordowany mieli by to gdzieś pewnie by zapomnieli o mnie i tyle.
-Czemu tak sądzisz???
-Ciągle są w pracy mają mnie gdzieś.
No dobra co do ojca nie jest jeszcze tak źle.Ale matka?!
Błagam cię nie interesuje się mną.
-Za to ty nie będziesz musiał harować na studia.
-No jedyny plus tego wszystkiego.
Gadaliśmy jeszcze z dwie dobre godziny i po wypitej herbacie był już czas:
-Sorry Keiichi ale muszę się zbierać.
Po tych słowach on i ja staliśmy się jakby tacy smutniejsi.Po czym niestety musiał się pożegnać:
-No to pa piękny.
-No pa Keiichi.
Za nim wyszłem Keiichi chwycił mnie i przyciągnął do siebie.Staliśmy przytuleni z 5 minut chodź pożegnaliśmy się już.
Moje wyjście jednak zakończyło nie pożegnanie,nie przytulas a pocałunek złożony na moich ustach,był on delikatny jednak cudowny taki pełen uczucia i miłości.
Po pocałunku wyszłem pełen szczęścia z uśmiechem na twarzy.
CZYTASZ
Chłopak z Starbucks {KOREKTA}
Teen FictionHirashi jest młodym szesnastoletnim chłopakiem, uczęszcza do jednego z japońskich liceów. Dobrze się uczy,jest lubiany. Jego życie jednak można określić jednym słowem ,nudne. Gdy poznaje więc swoją przyszłą miłość,tam gdzie się jej nie spodziewał nu...