1

226 34 18
                                    


Można było odczuć wrażenie, że całe gwarne miasto się zatrzymało, kiedy Range Rover podjechał pod szklany zmodernizowany budynek. Ciężkie drzwi otworzyły się, a o brukową kostkę oparły się eleganckie buty, połyskujące światłem Detroit. Jakby w zwolnionym tempie można było usłyszeć uderzanie podeszwy, kiedy mężczyzna kierował się do budynku. Długi płaszcz falował za nim, chociaż nie było najmniejszego wiatru, a spod niego widniał elegancki garnitur szyty na miarę.

Wszedł przez szklane drzwi, witając się z recepcjonistką, która wstała, by się lekko przed nim ukłonić. Mężczyzna ruszył w stronę restauracji, która zajmowała większość parteru. Położył skórzaną teczkę obok krzesła, na którym zaraz usiadł, uprzednio zdejmując płaszcz, który zabrał jeden z pracowników. Rozpiął guzik garnituru i ruchem ręki zawołał kelnerkę, zamawiając podwójne espresso.

- Dzień dobry! - Rzucił szybko inny mężczyzna, cały zdyszany, pędząc w stronę stolika.

Brunet odłożył spokojnie espresso na talerzyk i wstał, zapinając guzik marynarki. Odwrócił się w jego stronę i ułożył malinowe usta w lekki, ale jakże miły uśmiech. Wyciągnął w jego stronę dłoń na przywitanie.

- Cześć, Mark. - Wskazał na krzesło naprzeciw niego, aby tamten mógł spocząć.

- Przepraszam za spóźnienie. - Usiadł zdyszany, czekając aż tamten zrobi to pierwszy.

- Nic się nie stało. - Machnął ręką i zawołał kelnerkę, a kiedy oboje zamówili dania zaczął rozmowę na nowo. - Jak się czuje Mary?

- Dobrze, dziękuje bardzo.

- Jeżeli będzie wam coś trzeba to mów śmiało. - Cały czas uśmiechał się do speszonego spóźnieniem mężczyzny.

- Dziękuję bardzo. Na pewno się odezwiemy. - Odpowiedział takim samym uśmiechem i wyjął zbindowane kartki z teczki, kładąc je na stole. - Na razie znalazłem tyle, ale jestem na dobrym tropie. Nie podobają mi się ich interesy.

- Mnie też nie. - Wziął kartki i zaczął robić szybki przegląd. - Dlatego cię o to poprosiłem.


W tym samym czasie, w innej części miasta drzwi budynku sądu zamknęły się za grupą rozczarowanych ludzi. Podniesione głosy niezadowolenia mieszały się ze sobą, przyprawiając idącą między nimi kobietę o jeszcze większy ból głowy. Ona sama jednak milczała, kierując się w stronę pobliskiego parkingu, stukając obcasami swoich czarnych, błyszczących szpilek.

- Hej, może w końcu coś powiesz? Mówiłaś, że sprawa jest pewna, że ją wygramy. I co teraz? - Jeden z mężczyzn znajdujących się w tłumie złapał ją za ramię, zatrzymując nie tylko kobietę, ale i całą grupę, która umilkła, wyczekując odpowiedzi.

Westchnęła cicho, ściągając z nosa okulary, by swobodnie ucisnąć nasadę nosa, w bezskutecznej próbie uśmierzenia bólu głowy, nim założyła je ponownie i rozejrzała się dokoła. Wśród grupy składającej się w dużej mierze ze zdecydowanie większych od niej mężczyzn, wyglądała jak licealistka, która udaje tylko dorosłą kobietę, nie pozwalała jednak, by to ją w jakikolwiek sposób onieśmielało. Delikatnym ruchem ściągnęła ciężką rękę ze swojego ramienia i poprawiła bordową marynarkę, zapinając jej guziki, kiedy poczuła chłodny powiew wiatru.

- Rozumiem waszą frustrację. - Zaczęła. - Sama jestem wściekła na to co się stało. Jednak musimy pamiętać, że oni mają coś, czego my nie mamy. Kasę. - To mówiąc, potarła palce w dobrze znanym wszystkim geście. - Wcześniej złożyłam wniosek o zmianę sędziego, jako że pan Brown jest znany w środowisku z łapówkarstwa, jeśli umie się połączyć pewne kropki, jednak został on odrzucony. Nie chciałam was tym martwić, może miałam drobną nadzieję, że ta sprawa będzie inna. Myliłam się. Przyznaję to. Jutro z samego rana możemy złożyć wniosek o apelację. Jeśli będziemy mieć szczęście, sprawą zajmie się inny sędzia. - Wyjaśniła, patrząc dookoła, by zorientować się w reakcji swoich klientów.

LawyerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz