Nie minęło dużo czasu, gdy oboje siedzieli w pojeździe, kierując się jednymi z biedniejszych alei w stronę wspomnianego przez Matthew wiaduktu. Widać go było już z daleka, a wśród zapadającej powoli ciemności jesiennego wieczoru, można było dostrzec rozpalone w metalowej beczce ognisko, przy którym grzali się lokalni bezdomni i towarzyszące im inne osoby z marginesu społecznego miasta.
- Dzień dobry. - Bez wahania do nich podszedł. - Gdzie znajdę Sebastiana?
- Panie, ja nie znam żadnego Sebastiana! - Jeden z nich machnął zmarzniętą dłonią, zaraz chowając ją na nowo.
Theodore oblizał lekko spieczone usta i z westchnieniem wyjął portfel. Para pojawiała się przy każdym jego oddechu. Ta jesienna noc była wyjątkowo mroźna. Wyciągnął 50 dolarowy banknot i pomachał nim w powietrzu.
- A Sebastiana szukacie? - Młody, ale zniszczony życiem chłopak podbiegł do niego i wziął oburącz papierek przyglądając się mu.
- Tak, Sebastiana Mayera.
- Przychodzi tu czasami i siedzi tam na ławce. - Wskazał palcem, o którą mu dokładnie chodziło.
- To czasami to kiedy dokładnie?
- Codziennie, koło osiemnastej. Gdzieś w pobliżu tu mieszkał, ale zapomniałem. - Prawnik wyjął kolejny banknot.
- Przypomniałeś sobie?
- Przypomniałeś, tak. - Szybko wziął papierek do kolekcji. - W takiej starej kamienicy obok 7-eleven.
- Dzięki. Nie mówcie, że tu byliśmy. - Kolejny banknot wylądował w jego rękach.
- No co pan! Nigdy! Zapraszamy częściej.
Ivy, która trzymała się nieco z tyłu, obserwowała dokładnie całe ich otoczenie. Nie podobało jej się to miejsce. Miała wrażenie, że cały czas ktoś jeszcze ich obserwuje, ale nie miała pojęcia kto i gdzie. Może po prostu tak jej się tylko wydawało, jako że rzadko zapuszczała się wieczorem w te mniej bezpieczne okolice Detroit. Cóż, nie żeby to miasto w ogóle było bezpieczne, nie bez powodu miało taką, a nie inną opinię.
- 7-eleven jest na tamtym rogu. - Kiwnęła głową w kierunku, o którym mówiła, gdy już nieco odeszli od wiaduktu, idąc chodnikiem wzdłuż parku. - Obawiam się, że chłopak i tak może się wygadać, jeśli ktokolwiek za tym stoi, będzie chciał się czegoś dowiedzieć i poświeci odpowiednio dużym papierkiem. - Westchnęła. Nie chciała kategoryzować, ale nie miała złudzeń. Niektóre osoby zrobią wiele, dla kilku dolarów.
- Miejmy więc nadzieję, że do tego czasu znajdziemy Sebastiana. - Wyjął komórkę, na którą dostał SMSa i szybko coś odpisał, zanim podeszli pod sklep. - Musimy załatwić to dość szybko, jutro o 6 mam samolot do Nowego Jorku.
- W takim razie chodźmy. - Skręcili w alejkę za sklepem, prowadzącą do wejścia do kamienicy.
Nie wiedzieli, co prawda, pod którym numerem mieszkał szukany przez nich mężczyzna, jednak nie musieli długo się tym martwić. Zbliżała się w końcu godzina, o której Mayer zazwyczaj wychodził do parku, więc mieli to szczęście, że akurat z budynku wychodził jeden z lokatorów.
Mężczyzna miał na sobie wytarte dżinsowe spodnie i nieco podniszczoną kurtkę, ale poza tym prezentował się relatywnie przyzwoicie. Nie czuć było też od niego alkoholu. Jakkolwiek by nie było, był to albo sąsiad Sebastiana, albo on we własnej osobie.
- Sebastian Mayer? - Zapytała Ivy, na co mężczyzna uniósł wzrok, który zdradzał wystarczająco, nim w ogóle się odezwał.
- Nie. - Odpowiedział, choć blondynka miała już pewność, że kłamie. - Nie wiem, po co szukacie Starego, ale nie widziałem go od jakiegoś czasu. - Dodał pośpiesznie, starając się sprawić wrażenie, że jest jedynie jego sąsiadem.
![](https://img.wattpad.com/cover/321138674-288-k290197.jpg)
CZYTASZ
Lawyer
ActionPrawnicy - ludzie respektowani przez ogół, obrońcy uciśnionych, stróże sprawiedliwości. Jednak czy na pewno? Czasem opis ten jest całkowitą prawdą, innym razem, jedynie przykrywką. Co jednak jeśli te dwie skrajności będą musiały współpracować, gdy...