Sprintem ruszył na górę, niemal latając po schodach, które nie sprawiały mu w tym momencie żadnego problemu. Zobaczył uchylone drzwi i nie czekając wbił do środka widząc napastnika, próbującego dostać się do łazienki.
Złapał go od tyłu, podduszając, jednak ten nie pozostał mu winny, dając mocne uderzenie w brzuch, przez co Teo go puścił. Jednak tylko na moment. Złożył dłonie w pięści i obronił twarz przed kolejnym ciosem, kiedy ktoś kopnął jego nogi od tyłu, przez co był zmuszony paść na ziemię.
Zmysł słuchu jest niedoceniany, ale jakże potrzebny. Słyszał ruchy za sobą, ale wiedział, że są za daleko. Jeszcze dziesięć centymetrów, pięć, jeden... Teraz!
Zrobił półobrót na klęczkach, podcinając napastnika. Aż kipiał ze wściekłości. Wstał, zaraz kopiąc go w brzuch. I to nie raz, nie dwa. Kopał, aż nie poczuł ciężaru na swoich plecach i zablokowanych dłoni na szyi. Zapomniał o drugim. Przerzucił go nad sobą i zakończył szamotaninę, karmiąc jego usta swoim butem.
Aż nastała cisza. Dziwna, przerażająca cisza, przerwana po chwili zamykającymi się drzwiami.
- Ivy?
- T-Teo? - Choć wiedziała, kto był po drugiej stronie drzwi, musiała się upewnić.
Gdy usłyszała potwierdzenie, drżącymi dłońmi otworzyła drzwi łazienki, uchylając je lekko i wyglądając na korytarz ostrożnie. Choć wiedziała, że jest już bezpiecznie, wciąż bała się wykonywać jakieś gwałtowne ruchy, czy wydać z siebie głośniejszy dźwięk. Nie mając sił stanąć na drżących nogach, klęczała na wejściu do łazienki, wyglądając jak przerażone dziecko i właśnie tak się czuła.
Podbiegł do niej szybko, klękając tuż przed nią i chowając ją w bezpiecznych ramionach. Martwił się o nią. Bardzo się martwił i miał żal do siebie, że nie zdołał uchronić jej wcześniej.
- Już jesteś bezpieczna, coś ci zrobili? - Złapał jej twarz w ciepłe dłonie, oglądając dokładnie.
Pokręciła głową przecząco, chowając twarz w jego klatce, wtulając się w niego, gdy ogarnęło ją poczucie bezpieczeństwa z samej jego obecności. Ulga, jaką czuła, była tak wielka, że po prostu się rozpłakała, roniąc łzy, które nawet nie wiedziała, że trzymała w sobie do tej chwili.
A on dał się jej wypłakać, wiedząc, że teraz tego potrzebuje, po czym pomógł jej przenieść się na sofę i podał kubek z wodą, okrywając jej ramiona swoją marynarką.
- Musisz się zatrzymać u kogoś znajomego na kilka dni.
- Uh, nie wiem, może James? - Westchnęła, masując skronie. - Nie mam w mieście wielu znajomych, więc nie mam zbyt dużego wyboru.
- Pewnie, zadzwoń do niego. - Podał jej telefon, pozostawiony na stole.
Wzięła od niego urządzenie, dziękując mu cicho, zaraz wybierając numer do przyjaciela. Połączenie jednak nie zostało odebrane i powitała ją poczta głosowa. Westchnęła znów, odkładając telefon na bok.
- Nie odbiera. Pewnie jest zajęty.
- Masz kogoś jeszcze? - Usiadł obok niej z cichym stęknięciem, przez co nie było słychać znaku zapytania na końcu zdania. Wiedział już, że to nie byli zwykli rabusie, a ktoś nasłany, kto zajmuje się tym na co dzień. Inaczej nie udałoby im się tak go załatwić.
- Jesteś pewny? - Zapytała, zerkając na niego. - Nie chcę ci się narzucać. - Nie zamierzała udawać, że nie wie co sugeruje Teo, było to dość oczywiste i sama czuła się przy nim bezpiecznie, więc byłoby to najbardziej rozsądne, z jej punktu widzenia, rozwiązanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/321138674-288-k290197.jpg)
CZYTASZ
Lawyer
ActionPrawnicy - ludzie respektowani przez ogół, obrońcy uciśnionych, stróże sprawiedliwości. Jednak czy na pewno? Czasem opis ten jest całkowitą prawdą, innym razem, jedynie przykrywką. Co jednak jeśli te dwie skrajności będą musiały współpracować, gdy...