- Lekkie zbicie panewki kości ramiennej. Nic poważnego, jedynie trochę boli. - Wsiadł do samochodu, zapinając pas, lewą zdrowszą ręką. - Dziewczynki są na szczęście całe, nie mają nawet zadrapania. - Trząsł się z zimna. W końcu był w samej, cienkiej koszuli, a szok, który z niego schodził robił swoje.
- Cieszę się. - Uśmiechnęła się lekko, mając na myśli, że wszystko jest relatywnie dobrze, zaraz ustawiając ogrzewanie na maksa. - Potrzebujesz czegoś ze sklepu? Zajedziemy po drodze. - Zapytała, kiedy ruszyli.
- Mam ochotę na wino, ale niestety nie mogę. - Leki przeciwbólowe i alkohol to samobójstwo dla wątroby. - Więc chyba wszystko mam w domu. Chociaż nie mam nic dla ciebie na śniadanie. Możemy wstąpić, to coś kupię.
- Nie ma takiej potrzeby, rano jestem umówiona, więc będę musiała wcześnie iść. - Odparła, kierując się prosto do domu mężczyzny, skoro dodatkowe postoje nie były konieczne.
- Ah, rozumiem. Klienci? - Otworzył niezgrabnie drzwi i wyszedł na mróz, od razu kierując się do mieszkania. Otworzył drzwi i poczekał na kobietę, aby weszła pierwsza.
- Przyjaciel. - Pokręciła głową, wchodząc do środka. - To nasz zwyczaj, wspólne śniadania. - Przyznała. Nie miała w końcu czego ukrywać.
Zdjęła beżowy płaszcz z czarnymi guzikami i pasem, wieszając go przy wejściu, a po tym jak zdjęła buty, poszła zaparzyć im obojgu herbaty, dobrze orientując się w mieszkaniu.
- Czuj się jak u siebie. - Powiedział, rozpinając koszulę. - Chyba do wyrzucenia, co? - Pokazał jej przypalone dziury i rozdarcia. - Pierwszy raz ją miałem na sobie. - Zrobił z ust podkówkę.
- No raczej już nic z niej nie będzie. - Przytaknęła, stawiając na stole kubek z gorącą herbatą. - Wypij, zanim pójdziesz spać.
- Nie wiem czy dziś zasnę. - Przyznał szczerze, biorąc kubek w dłonie. - Będę spał na kanapie, tak jak wtedy, a ty się połóż u mnie w łóżku.
- Nie mam mowy! Jesteś ranny. Poza tym, jak będę rano wychodzić, to nawet lepiej będzie mi spać w salonie. - Fuknęła, nie zamierzając zmieniać zdania.
- O na pewno ci nie pozwolę spać na kanapie! Poza tym jestem taki ranny, że nie ranny. Wypraszam sobie. - Fuknął, udając obrażonego, ale fakt faktem wiedział, że ramię będzie mu w nocy doskwierać.
- Nie obchodzi mnie to. Albo będzie po mojemu, albo wracam do domu. - Zagroziła, nie mając ochoty na takie kłótnie.
Uniósł jedną rękę w górę, poddając się, gdyż drugiej nie był w stanie i tak jak mówiła, poszedł grzecznie do sypialni. Położył się na łóżku, rozmyślając. Musiał złapać tego kogoś. Przecież on mógł zabić niewinnych ludzi, dzieci.
Podniósł się koło pierwszej w nocy. Tak jak przypuszczał, spanie tej nocy było prawie niemożliwe, i ruszył po cichu do salonu. Patrzył przez chwilę na dziewczynę, której przez sen troszkę śliny uzbierało się w kąciku ust. Z uśmiechem okrył ją porządnie i odgarnął kosmyk włosów, który zasłaniał jej twarz.
Rano obudziła się, przeciągając, nim zdała sobie sprawę, gdzie jest. Podniosła się do siadu, rozglądając zdezorientowana. Odruchowo zaczęła macać pod poduszką w poszukiwaniu telefonu, jednak nie mogła go znaleźć. Dopiero wtedy zorientowała się, że zostawiła go w samochodzie.
Wstała z kanapy, ponownie się przeciągając, nim jej wzrok padł na wiszący na ścianie zegar. Była spóźniona na śniadanie z Jamesem, mocno spóźniona.
Niewiele myśląc, chwyciła pierwszą lepszą znalezioną w mieszkaniu kartkę i długopis, zostawiając krótką wiadomość, że musiała już iść, nim opuściła mieszkanie, biegnąc do samochodu, by móc skontaktować się Jamesem.
CZYTASZ
Lawyer
AksiyonPrawnicy - ludzie respektowani przez ogół, obrońcy uciśnionych, stróże sprawiedliwości. Jednak czy na pewno? Czasem opis ten jest całkowitą prawdą, innym razem, jedynie przykrywką. Co jednak jeśli te dwie skrajności będą musiały współpracować, gdy...