Tego dnia Ivy udała się do pracy z dużo świeższą głową. W końcu nieco odpoczęła i mogła z nowym zapałem podejść do całej sprawy. Szczególnie że mogli dorwać dupka odpowiedzialnego za podpalenie i choć w ten sposób zadziałać jakoś przeciwko temu, kto stoi za tym wszystkim.
Odwiesiła na wieszak w biurze swój płaszcz, poprawiając rękawy swojej białej bluzki, nim zaczęła porządkować to, na co dnia wcześniejszego nie miała już siły.
- Hejka. - Przywitał się zmarznięty. Z samochodu poszedł tylko do kawiarni, ale poranny mróz nie był litościwy. - Dobrze pamiętam, że pumpkin spice latte? - Podał jej kubek z ciepłym napojem i uciekł pod grzejnik, kładąc na niego dłonie. - Naprawdę jeszcze nie grzeją?
- Hej, dzięki. - Powiedziała, upijając kawę i uśmiechając się błogo na jedne z jej ulubionych smaków. - Przyzwyczajaj się. Zimno będzie jeszcze jakiś czas. Właściciel budynku tnie koszty, plus jakaś rura strzeliła tydzień temu i zanim to naprawią, to pewnie będzie już wiosna.
- Mamma mia! - Zajęczał żałośnie, zaraz doklejając się do swojego gorącego naparu.
Nie zdejmując płaszcza usiadł przy stoliku, które teraz służyło za prowizoryczne biurko. Za dwie godziny mieli rozprawę, która była wygrana, ale nie byliby sobą jakby ostatnich chwil nie poświęcili na zbieranie nowych informacji i lepsze przyswajanie tych starszych.
- Okej, chyba mamy wszystko. - Odetchnęła głęboko, gdy któryś już raz omówili wszystkie zebrane dowody. - Nie ma opcji, że z tego ucieknie, znaczy... Ech, jeśli ma mocne plecy, może spróbować łapówki, niejedną sprawę już tak przegrałam, ale sędzia, który będzie prowadził rozprawę, z mojego doświadczenia, taki nie jest. Raczej nie powinniśmy między problemu tej natury. - Wyjaśniła, zbierając papiery do swojej zgrabnej aktówki.
- Jeżeli będzie chciał go przekupić, to my przekupiony go podwójnie. - Zabrał swoje rzeczy i otworzył przed nią drzwi. - Damy przodem.
Kiwnęła głową, dziękując mu, nim udali się do samochodu, kierując się do gmachu sądu. Tam mieli czekać jeszcze chwilę, na rozpoczęcie procesu, więc Ivy ponownie w głowie powtarzała sobie wszystko, wbrew pozorom uspokajało ją to. Z myśli jednak wyrwał ją znajomy głos, który rozległ się w holu budynku.
- Ivy? A co ty tu robisz? - W ich stronę podszedł wysoki blondyn, w okularkach podobnych do tych dziewczyny.
- James, co za zbieg okoliczności. - Uśmiechnęła się do niego lekko. - Mamy zaraz sprawę. A, moje maniery, to Theorode Waever, pracujemy razem przy tej sprawie. - Przedstawiła nowo przybyłemu swojego towarzysza.- Teo, to James Hopkins, pracowaliśmy razem, zanim otworzyłam swoją kancelarię. - Przedstawiła sobie obu mężczyzn.
- Miło mi. - Podał mu rękę, nie bardzo będąc na nim skupionym, lecz tak nakazywała kultura, więc po prostu ich zostawił i poszedł już na salę, rozłożyć dokumenty i wszystko w głowie przemyśleć.
Odwrócił się w końcu, czekając na kobietę i myśląc co tak długo robi z mężczyzną. Chociaż może mu się wydawało, że to tak długo trwało. Chciał ją teraz przy sobie. Po prostu chciał.
- Dziwny ten twój partner. - Skomentował blondyn, gdy Teo zniknął za drzwiami sali.
- Zdaje ci się. Jest całkiem miły. - Zaśmiała się lekko Ivy. - Ale nie o tym teraz. Co ty tu robisz? Skoro już pytałeś mnie.
- Też mam sprawę. Jestem obrońcą. Tak właściwie wychodzi na to, że zaraz staniemy po przeciwnych stronach. - Wzruszył ramionami. Choć lubił pracować z kobietą, to teraz jednak każde z nich miało zupełnie inne zadanie do wykonania.
![](https://img.wattpad.com/cover/321138674-288-k290197.jpg)
CZYTASZ
Lawyer
ActionPrawnicy - ludzie respektowani przez ogół, obrońcy uciśnionych, stróże sprawiedliwości. Jednak czy na pewno? Czasem opis ten jest całkowitą prawdą, innym razem, jedynie przykrywką. Co jednak jeśli te dwie skrajności będą musiały współpracować, gdy...