Widząc go w kuchni, przywitała go, informując o tym, że śniadanie zaraz będzie gotowe. Kątem oka widziała, że był nie do końca ubrany, ale z jakiegoś powodu nie czuła się z tego powodu niekomfortowo, nawet pomimo tego, że sama była ubrana w swoją ukochaną, powyciąganą piżamkę, a włosy związane były w roztrzepany kucyk. Efekt spania ze związanymi włosami. Można było nawet rzec, że czuła się jakby to było coś naturalnego i codziennego. Wzrok skupiała na desce do krojenia, uważając, żeby nie zranić się w palce, mając nadzieję, że jej kuchnia będzie mu smakować.
- Chcesz kawy? - Zapytała, kończąc powoli.
- Ja zrobię, widzę, że ty przygotowujesz jedzenie. - Matka zawsze wychowywała go tak, by miał szacunek do kobiet i im pomagał, co też robił na co dzień. Stało się to rutyną, z której był dumny. - Ślicznie wyglądasz. - Zwrócił uwagę na jej naturalny wygląd z uśmiechem, przygotowując ziarna kawy do ekspresu.
- Jesteś pierwszą osobą, która tak twierdzi, widząc mnie z samego rana. - Zaśmiała się lekko. Zazwyczaj słyszała, że wygląda jak rażona piorunem, więc słowa Teo były dla niej miłą odmianą.
Szybko dokończyła śniadanie, proste danie, typowe dla tej pory dnia, jajko sadzone, bekon, grzanki i kilka plasterków pomidora i ogórka, przyprawione pieprzem i solą. Mężczyzna w tym czasie ustawił filiżanki z kawami i rozłożył sztućce na stole, siadając i włączając telewizor na wiadomości.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. - Przyznała, podchodząc do niego z talerzami pełnymi jedzenia, nim ułożyła je na stole, siadając obok. - Wyspałam się, czuję się bezpiecznie, jest okej. - Uśmiechnęła się lekko, słodząc swoją kawę i dolewając śmietanki.
- W takim razie bardzo się cieszę. - Uśmiechnął się do niej szczerze. - Smacznego. - Wziął się za jedzenie, brudząc przy tym kącik swoich ust.
- Nawzajem. - Sama zajęła się swoim jedzeniem, rozkoszując tą cichą chwilą spokoju, którą zakłócał jedynie telewizor grający cicho po drugiej stronie pokoju.
Kiedy skończyli jeść Theodore wziął ich naczynia i włożył do zmywarki, zaraz ją włączając i dał kobiecie czas na przygotowanie się w łazience, samemu wykorzystując moment zwolnionej sypialni na wybranie swoich ubrań.
Obiecał jej pojechać do jej mieszkania, a resztę pracy mogli zrobić w domu, więc ubrał zwykły czarny golf i eleganckie szare spodnie w kratkę, rozczesując włosy, których tym razem nie ułożył, więc kosmyki latały w różne kierunki.
W tym czasie Ivy ubrała się w najzwyklejsze dżinsowe spodnie i czarną bluzę oversize, które zgarnęła poprzedniego dnia. Nie miała ochoty się stroić tego dnia, nie miała po co, nie zamierzała zjawiać się dziś w kancelarii. Swoje długie blond włosy rozczesała, związując w roztrzepany kok na czubku głowy, a w ramach makijażu nałożyła jedynie krem BB i zrobiła delikatne kreski. Tak ogarnięta, wyglądając, jakby ukradła ubrania starszemu bratu, patrząc na to jak długa była na jej drobnym ciele założona bluza, opuściła łazienkę i skierowała się do salonu, gdzie czekała na Teo.
- Jesteś pewna, że możesz zostać sama? - Upewnił się, biorąc skórzaną kurtkę.
- Jestem pewna. - Zapewniła, uśmiechając się lekko. - Jeśli cokolwiek będzie się działo, od razu do ciebie zadzwonię.
Obkręcił się dokoła własnej osi, nie wiedząc od czego zacząć. Bałagan był wszędzie i dopiero teraz zauważył zbitą szybę w drzwiach od sypialni. Patrząc na ilość szkła leżącego na ziemi, cieszył się, że ani on ani kobieta się w nie nie przewrócili. Inaczej byliby szatkowaną cebulą, czego naprawdę jak każdy normalny człowiek chciał uniknąć.
CZYTASZ
Lawyer
ActionPrawnicy - ludzie respektowani przez ogół, obrońcy uciśnionych, stróże sprawiedliwości. Jednak czy na pewno? Czasem opis ten jest całkowitą prawdą, innym razem, jedynie przykrywką. Co jednak jeśli te dwie skrajności będą musiały współpracować, gdy...