1- PROJEKT SMITH'A

173 10 4
                                    

Słynny naukowiec – Harry Martis – jak i również chemik i lekarz właśnie podjął się kontynuacji projektu nowej normalności „tworzenia" potomstwa. Przy ogromnym mikroskopie pod lampką na szkiełku znajdował się biały płyn. Za pomocą małej pipety wyssał odrobinkę płynu z najbardziej ruchliwą kijanką, żeby pod drugim sprzętem wpuścić mikroskopijnych rozmiarów plemnika do probówki z gotową do poczęcia komórką jajową. Odpalił komputer, by móc obserwować moment zapłodnienia. Ponownie każdy moment zanotował w swoim notatniku. Marcus Smith w swoim projekcie przedstawił jedną komórkę oraz wszystkie plemniki w kilkunastu mililitrach syntetycznego nasienia. Harry postanowił nieco go ulepszyć, używając jedynie jednego z pośród około 20 milionów biologicznych plemników.

Lekarz zsunął okulary z prostego nosa i dokładniej przyjrzał swojemu dziełu. Wszystko szło zgodnie z planem, materiał genetyczny zniknął za ścianką pomarańczowo-czerwonej kuleczki. Obejrzał się do tyłu, odczytując godzinę z zegarka wiszącego na ciemnej ścianie.

- Niech się dzieje, co się dziać ma, ja się nie poddam.

Potarł zmęczone ciężką pracą piwne oczy, a następnie opuścił gabinet. Wchodząc do łazienki przeczesał dłonią ciemne włosy i odkręcił kurek odpowiadający za ciepłą wodę w wannie. Opuścił wyłożone w niebieskie i białe kafelki pomieszczenie, wzdychając cicho, gdy usłyszał znajomy, w niektórych momentach irytujący dźwięk telefonu:

- Tak Sev?- Przyłożył do ucha sprzęt.

- Wszystko dobrze idzie, alchemiku?- zapytał złośliwie, wiedząc jak bardzo Harry nie lubi tej nazwy.

- Wygrałeś. Dotarł tam gdzie miał, czekamy.

- Smith'owi się nie udało.

- Mam nową taktykę, która zwiększy prawdopodobieństwo przeżycia płodu, następnie rozwinięcia się embrionu, a nawet doprowadzenia do porodu.- Położył śniadą dłoń na lekko zmarszczonym od zmęczenia czole.

- Nową? Czyli?

- Tajemnica lekarska- mruknął uśmiechając się.

- Harry, jesteśmy przyjaciółmi, może jakiś mały szczególik?- dodał cichutkim, uroczym głosem.

- Sev..

- Nie mów do mnie Sev.

- W takim razie, Severinie, przekonamy się za co najmniej tydzień.

- Jutro nocka?

- A jak? Nie ma tak dobrze.- Skrzywił się, opierając się o blat.

- Niestety.- Zza słuchawki dobiegł cichy śmiech.- Trzymam kciuki, żeby ci się udało. A co wtedy zrobisz z dzieckiem?

- A co mam zrobić z MOIM dzieckiem? Sev, pomyśl czasem, przy operacji serca też będziesz się zastanawiał, którą tkankę rozciąć?

- Wybacz, miałem ciężki dzień. Jutrzejszy nie zapowiada się lepiej - westchnął.

- Wypocznij w takim razie na jutro. Dobranoc.

- Dobranoc.

Zaraz po usłyszeniu krótkiego pyknięcia sam się rozłączył, po czym odłożył elektroniczny kawałek metalu. Rozebrał się i cały zanurzył w niemalże gorącej wodzie. Myślał na temat rozwoju zapłodnionej komórki, dojrzewającej na lekkim ogniu. Znał początkowe zapotrzebowanie proteinowe, lipidowe oraz sacharydowe młodego, rozwijającego się płodu. Zaraz po relaksującej całe jego ciało kąpieli sięgnął z półki pełnej książek ginekologiczne wydanie o rozwoju dziecka. Otworzył spis treści i przekartkował książkę, żeby odczytać potrzebne informacje. Pilotem zgasił wszystkie światła, przewrócił na bok i zamknął oczy, żeby udać się następnego dnia do pracy. 

BluebellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz