Pierwszym, co poczuł to przyjemny zapach dochodzący z kuchni. Czy to Sev nauczył się sporządzać inne danie jak płatki na mleku? Przyjechała Olivia? Czy może.. no tak. Widział ją przez moment, nie pamiętał natomiast co takiego zrobiła. Odpłynął. Wysunął się z koca, a kiedy cicho wślizgiwał się do kuchni, przystanął na moment nie chcąc wystraszyć zajętej kobiety swoją obecnością. Kręcone włosy związała w kucyka, rękawy błękitnej koszuli podwinęła za łokcie, kiedy mieszała energicznie w garnku z nieznajomą zawartością. Przyglądał się ruchom złotookiej, przyznając, iż są tak samo zgrabne jak dawniej. Odwracając się podskoczyła delikatnie, łapiąc się za serce, Harry lekko podniósł brew ku górze, stale obserwując delikatne ruchy bioder Grety.
- Harry, wystraszyłeś mnie.- Podeszła powoli do mężczyzny i oparła się o blat.
- Długo spałem?- Spojrzała na zegarek, żeby pokręcić głową.
- Zastanawia mnie bardziej jak długo sypiasz w nocy, wtedy, kiedy trzeba spać. Nie pijesz żadnej mięty przed snem? - Podchodziła coraz bliżej mężczyzny, powoli wyciągając rękę w stronę jego twarzy.- Daj sobie pomóc, Harry..
- Radzę sobie świetnie, dzięki. Ale wiesz co mnie denerwuje?
- Ja?- Parsknął tylko.
- Policja. I poczucie, że to ja robię zbyt mało i oddalam się od odnalezienia Bluebell, poznania prawdy i wszystkiego. A zasadnicze pytanie brzmi po co? Dlaczego? Nie mogę spać przez to wszystko.
- Czyli tak na prawdę sam siebie irytujesz.- Odgarnęła kilka sterczących loków z zaspanej twarzy naukowca. Patrzył w złote oczy i musiał przyznać Severinowi rację, że było w nich coś hipnotyzującego, aczkolwiek bardziej uspakajającego.- Bardzo chciałabym ci pomóc, wiesz? Tylko musisz dać sobie pomóc, nie zbywając Severina tym, że idziesz do sklepu, bo nie idziesz już od dobrych kilku dni, a twoja lodówka świeci pustkami. Ile jeszcze tygodni minie zanim ją znajdziemy? Trzeba działać.
- Też jestem tego zdania, Rettie.- Zabrał rękę Grety ze swojego czoła, wyminął kobietę, a kiedy już sięgał po puszkę z kawą zatrzymała jego rękę.
- O nie, nie będziesz pił tego świństwa. Wykończy cię ilość kofeiny.
- Bez niej nie żyję.- Zaśmiał się bezsilnie, gdy złotooka bezustannie trzymała drzwiczki kuchennej szafki.- Greta, nie bawię się tak. Daj mi kawę. Greta.. Daj mi kawę, proszę.
- Dam ci coś 100 razy lepszego niż marna kawa, nie gwarantuje ożywienia, ale trochę węglowodanów i witamin ci nie zaszkodzi.- Wyciągnęła z szafki szklaną butelkę z syropem malinowym.- Ta dam!
- Kawa. W dużej puszce. Rozpuszczalna. - Przycisnął ją do blatu swoimi biodrami z groźną miną. Grecie najwyraźniej to nie przeszkadzało w robieniu lepszego napoju. Z entuzjazmem, jakiego w tej chwili brakowało każdemu z nich a najbardziej Harry'emu, wlała na dno sporej szklanki ciut więcej soku, wszystko zalała lekko ciepłą, przegotowaną wodą, na blacie odnalazła krętą różową słomkę z kaczką, bezdyskusyjnie należącą do Bell i wcisnęła plastik do ust mężczyźnie. Wtedy nie przemyślała konsekwencji swojego czynu.
- No widzisz, kochaniutki, wcale nie jest złe skoro wypiłeś już pół szklanki.- Martis patrzył na lekarkę z tym samym wyrazem twarzy i lekko uniesioną brwią.
- Chciało mi się pić, tylko dlatego wypiłem twoją miksturę. Nie zmienia to faktu, że nadal chcę moją kawę.- Posadził byłą na blacie, w jednej dłoni trzymając ruchome nadgarstki złotookiej, drugą zaś dobierał się do szafki, nadal będąc w rozkroku.- Nie wierć się tak, nie mogę trafić.- Przesuwając wszystkie produkty na szerokim blacie, robił przy tym straszny harmider i nie usłyszał dźwięku otwieranych drzwi wejściowych.
CZYTASZ
Bluebell
Ciencia FicciónRok 2100. Gatunkowi płci żeńskiej grozi wyginięcie, a ludzie dążą do tworzenia potomków za pomocą syntetycznie wyprodukowanych komórek jajowych lub plemników. Dążą do możliwości posiadania dzieci bez pomocy drugiej połówki. Prace nad projektem trwaj...