Płakała. Mocno. Łzy wielkimi kroplami wypływały spod zamkniętych oczu. Krzyczała, ale tylko tyle, na ile było ją stać przez zaschnięte nocą usta. Harry usiadł z impetem na sporym łóżku, wybudzając Bluebell ze snu, po raz kolejny analizował wszystko to co usłyszał od Clay'a. Pogładził roztrzepany biały puch, cicho nucąc pod nosem kołysankę na przemian z uspokajającym uciszeniem.
- Csii.. Już, już Bluebellcia, już kochanie jestem tutaj. Tata już tu jest.- Przykrył córkę dokładnie kołdrą, drugą dłonią wciąż gładząc jasne loczki. Mocno wtuliła się w Martis'a, kurczowo zaciskając rękę na plecach mężczyzny.- Spokojnie. Nie płacz, kwiatuszku.
Mocno wciągnęła powietrze, rozglądając się na boki, a jednak unikała okna. Słońce leniwie budziło się do życia, mimo iż świat spowijał jeszcze mrok. Martis powoli wstał, odczepiając od siebie dziecko, żeby zapalić lampeczkę składającą się podobnie jak żyrandol z różowych, fioletowych i niebieskich motylków.
- Csii.. Nikogo tu nie ma, nic ci tu nie grozi. Jesteś bezpieczna, jestem tutaj. Zamknij oczka. - Ponownie przysiadł na klonowym łóżku, obdarzył Bluebell troskliwym spojrzeniem i przyłożył dłoń do czoła dziewczynki. Mruczała bliżej nieokreślone słowa, które po chwili zmieniły się w cichuteńkie śpiewanie. Mocno zaciskała powieki, kręciła głową i śpiewała coraz głośniej. Harry zastanawiał się teraz czy jego dziecko ma gorączkę, jest opętane, czy może uspokaja się sama w tak nietypowy sposób.
- THIS COULD BE THE END OF EVERYTHING! SO I DON'T WE GO, SOMEWHERE ONLY WE KNOW!!- To już wykrzyczała.
Martis przycisnął do siebie kołyszącą się nienaturalnie jedenastolatkę, natychmiast przestała. Spojrzał kontrolnie na obecnie pokrytą rumieńcami twarz i czoło w kropelkach potu.
- Co się z tobą dzieje?- zapytał do siebie, wstając by ruszyć po swoją lekarską teczkę.
Najpierw zaświecił w niezdrowo poszerzone źrenice, na co dziewczynka zaśmiała się. Pod wpływem światła zmniejszyły się o prawie połowę i lekarz w myślach powiedział do siebie dobrze. Odkrył turlającą się po łóżku Bluebell, stanowczo, ale nie za mocno chwycił za biodra i ułożył w pozycji na wznak, podwinął różową koszulkę, żeby przyłożyć głowicę stetoskopu do klatki piersiowej dziewczynki. Jej serce biło jakby chciało uciec z piersi na wolność. Nowoczesne stetoskopy posiadały specjalną funkcję liczenia uderzeń w ciągu minuty, a to jaką wartość wyliczył jego fioletowy przeraził mężczyznę jeszcze bardziej.
- Bluebell, leż spokojnie.- Jego głos aż drżał. Miał dwie opcje, poczekać i w razie potrzeby podać odpowiednie leki uspokajające rozpuszczone w znacznej ilości wody, albo dzwonić na pogotowie już teraz. Gdyby tylko wiedział jaki horror dopiero nadejdzie, wybrałby opcję drugą...
***
Harry raptownie otworzył oczy, spojrzał na zegarek, żeby wyskoczyć z łóżka. Zaspał. A jeśli on zaspał to znaczy, że Bell też! Wbiegł do różowego pokoju, widok lekko przekręcającej się w kołdrze córki uspokoił go jeśli chodziło o noc, a jednocześnie rozdrażnił. Zaspali oboje i oboje zaczynali o ósmej, a było grubo po siódmej, właściwie dochodziła już ósma.
- Bell! Zaspaliśmy.- Potrząsnął dzieckiem, zsunęła się z łóżka bez najmniejszego piśnięcia czy protestu.- Ubieraj się szybko, myj zęby, czesz włosy i jedziemy.
Wciągnęła na siebie koronkowy różowy sweterek w białe paski, białe skarpetki i najzwyczajniejsze na świecie spodnie. Zarzuciła na ramię plecak, zbiegła na dół po schodach do łazienki, gdzie chwyciła za szczotkę do włosów. Nie miała pojęcia dlaczego są tak stargane, sięgały po ścięciu sięgały do połowy szyi, a po rozczesaniu stały na wszystkie strony. Przyklepała je lekko, wcześniej spryskując karmelową odżywką. Z plastikowego kubeczka wyciągnęła fikuśną szczoteczkę, zmoczyła i z pastą przyłożyła do zębów. Ostatni raz przejrzała się w lustrze, opłukała twarz zimną wodą tak by nie czuć zmęczenia, szybkim krokiem znalazła się przy szafce z butami, wciągnęła kozaczki, czapkę, szalik, na to wszystko kurtkę i tylko czekała aż tata wyjdzie z łazienki.
CZYTASZ
Bluebell
Fiksi IlmiahRok 2100. Gatunkowi płci żeńskiej grozi wyginięcie, a ludzie dążą do tworzenia potomków za pomocą syntetycznie wyprodukowanych komórek jajowych lub plemników. Dążą do możliwości posiadania dzieci bez pomocy drugiej połówki. Prace nad projektem trwaj...