Severin z niezadowoleniem odebrał telefon dzwoniący już od kilkunastu minut. Po nocnej zmianie nie doczekał się odpoczynku przez nagłe braki chirurgów. Co najmniej cztery operacje zostały odwołane, czy też przeniesione, a stan pacjentów wymagał stałego monitorowania. Opuściwszy pomieszczenie przetarł oczy, żeby choć trochę utrzymywać kontakt z rzeczywistością:
- Harry, czy ty się dobrze czujesz? Masz pojęcie, która godzina?- Oparł się o blat, zasypując pytaniami przyjaciela.
- Sev!! Sev!! Żyje!!! Żyje!! Mamy piąty tydzień!!- Odsunął lekko sprzęt od ucha, krzywiąc się z dwóch powodów.- Obudziłem cię?- Dodał spokojniejszym tonem głos zza słuchawki.
Severin parsknął i pokręcił głową.
- Chyba tylko ty o drugiej nad ranem siedzisz przy tym kotle i innych mikroskopach. - Harry zaśmiał się cicho, głośno mieszając coś w szkle.
- Pora karmienia. - Mężczyzna gdyby miał siłę pacnąłby się otwartą dłonią w czoło, w obecnym momencie tylko złapał się za nasadę nosa cicho chichocząc.
- Człowieku, nauczysz się chodzić spać?
- Obawiam się, że to się nie stanie w najbliższym czasie. Może kiedy pójdę na macierzyński..- Mężczyzna ponownie przyłożył dłoń do nasady nosa.
- Podobno jesteś mądry.
- A jak mam to inaczej nazwać? Trzy lata bez pracy na pełnym etacie, z tym samym wynagrodzeniem i raz na jakiś czas pojawieniem się w laboratorium z organami.
- Harry, idź już spać i daj odpoczywać wszystkim wokoło. Gadasz głupoty.
- Dokończę tylko.. A zresztą ten proces ma trwać jeszcze dobre dwa dni.
- Co produkujesz?- Zmarszczył lekko brwi, a ciemne oczy wbił w dywan.
- Staramy się wyhodować mózg. Próbki ze wspomnieniami mamy pobrane i umieszczone w ciepłym pomieszczeniu w strzykawkach.
O ile nerki i inne narządy musiały być przechowywane w pomieszczeniach chłodnych w pojemnikach z zimną wodą, tak dla tych zasobów informacji konieczne było lekko wilgotne i ciepłe pomieszczenie. Są bardzo wymagające, a obniżenie temperatury działało niekorzystne dla tych wyssanych obszarów mózgu. Zmieniały stan skupienia na stały zaraz po przebyciu krótkiego odcinka z pracowni do magazynu z pożądaną temperaturą.
- Powodzenia, przy okazji powiem tylko, że zaczyna brakować serc. Pominę już fakt o dzi.. wczorajszych odwołanych zabiegach. Przerwy w dostawach prądu, elektrownie pracują na pełnych obrotach, a i wraz jest jej zbyt mało.
- To ma też drugie dno, Severin. Legalne są sine dawki leków usypiających, znieczulających, halucynogennych oraz tych aż przeładowanych maryśką.
- Nie dopuszczą do tego co było kilkanaście lat temu. Ich zacne kwasy o niewyobrażalnych stężeniach nadal są dostępne na pozostałościach czarnego rynku, ale nikt prócz ich producentów nie używał ich w żaden sposób.
- Tylko dlatego, że..- Zatrzymał się, po czym dmuchnął w słuchawkę.- Wtedy ich działania były bezsensowne dla wszystkich, teraz, kiedy sprawa ucichła może nie być tak kolorowo, zbierają coraz to więcej fanów. W końcu skuteczność kuracji mówi sama za siebie. Wiesz co, skorzystam z twojej dobrej matczynej rady i wskoczę pod ciepłą kołderkę.
- Tak?
- Taak, mamusiu.
- Widujesz się z matką kiedy masz nawał pracy?
- W każdą niedzielę z matką, ojcem, siostrą i jej dzieciakami na obiedzie.
Westchnął cicho na samą myśl o głośnym posiłku czekającym go za dwa dni. Dzieci Olivii nie należały do cichych; Luna śpiewała nieustannie piosenki, Elvira mogłaby cały czas bujać się na trzepaku, skakać, biegać i męczyć wujka- Harry'ego - swoimi pytaniami oraz niezaspokojonym głodem ciekawości poznawania świata, Andy był znośny. Po półgodzinnym bujaniu, spacerowaniu i opowiadaniu właściwie o niczym, zasypiał na resztę pobytu Martis'a. Siedzenie przy stole razem z dorosłą częścią rodziny nie wchodziło w grę przy trójce brzdąców domagających się nieustannej uwagi. Potrafiły też zająć się sobą nawzajem, jednak to zazwyczaj, czyli tak naprawdę w większości przypadków, kończyło się głośną katastrofą.
Olivia względem prawa obecnego świata była wzorowym obywatelem. Posiada dwie córki, przykładnego, dbającego o rodzinę męża wraz z synem dla przedłużenia gatunku, czy jak kto woli zachowana proporcji. Zdaniem Harry'ego ta druga wersja brzmiała znacznie lepiej.
Severin rozłączył się, słysząc krótkie pożegnalne dobranoc, wyciszył telefon, a następnie odłożył jak najdalej. Poprawił kołdrę swoją, jak i tą spoczywającą na śpiącej obok kobiecie. Ucałował rudą delikatnie w odkryty kawałek czoła i położył ostatecznie oddając się w objęcia Morfeusza.
***
Spóźniony wpadł do pracowni, by po chwili zająć swoje stałe miejsce naprzeciw Johna Will'a. Szybkimi ruchami sprawnych rąk włączył swój mikroskop, na szkiełku umieścił powoli budowany mięsień sercowy. Dzięki komórkom macierzystym możliwa była hodowla potrzebnego organu Wstrzyknął w kilka miejsc odpowiednie stężenie białka, cienka, prawie niewidzialna tkanka mięśniowa poprzecznie prążkowana typu sercowego pojawiła się, tworząc coraz grubszą warstwę długiego na kilka centymetrów odcinka, będącym jedną z przegród. Mężczyzna powtarzał zabieg wstrzykiwania kilkukrotnie, nim zabezpieczył organ chłodnym płynem. Sięgnął po niewielką część pienia mózgu, którą potraktował kolejnymi komórkami, tworząc plątaninę białych korzonków. Układ nerwowy, jedną z najważniejszych części mózgu. Ich uszkodzenie oznaczało niepełnosprawność umysłową, fizyczną lub obie. Na szalkę delikatnie zsunął się element mózgu, nerwy powolnymi ruchami tworzyły co nowsze gałęzie nerwowe.
- Wyglądają jak krzaki.- Blondyn od kilku dobrych minut przyglądał się działaniom współpracownika. - Niesamowite, prawda? Jak bardzo daleko zaszliśmy. A wystarczyło tylko kilka większych kryzysów, kiedy ludzie padali na ulicach jak muchy.
- To my. To życie.- Martis zamknął mały fragment mózgowia w szklanym naczyniu z wyższą o dwa stopnie temperaturą. Przymocował też dwie przyssawki zasysające się na szkle.
Natychmiast na komputerze pojawił się obraz w bardzo dużym powiększeniu, a oprócz tego słyszeli dźwięk cichego syczenia i prostowania foliowych trąbek.
- Teraz czekamy aż pojawi się tkanka tłuszczowa.- Okularnik opadł na obrotowe krzesło. Zdjął ciemne okulary, zagryzł zausznik i popatrzył z lekko uniesionymi brwiami w kierunku blondyna. - Byłeś u Clay'a?- Mężczyzna skinął lekko głową, a na jego twarz wpłynął szczery uśmiech. John powoli zaczął się śmiać, doskonale znał mimikę swojego kolegi z pracy, a ten konkretny uśmiech mówił sam za siebie. - Nie mów. Naprawdę?- Cisza i energiczne machanie głowy wyraźnie wskazywały na stuprocentowe TAK.
- Ale na razie nie spotkam się z nim, nie mogę mu robić nadziei na ostateczny sukces. W końcu przed nami jeszcze długa i pełna zakrętów droga.
- Rozumiem, że gdy przyjdzie co do czego, nie wpuścisz kamer do domu?
- Miałem? Przepraszam, mam to zrobić?
- Wiesz..
- Wiem.- Podjechał swoim krzesłem do innego stanowiska, z którego wyciągnął potrzebne notatki o układzie rozrodczym, budowie chemicznej serca oraz prawidłowy unerwieniu mózgu. Zakręcił się kilka razy na swoim krześle, po czym zagwizdał unosząc krzaczaste brwi.
- Co tam znalazłeś?
- Notatki syntetyzujące, kilka esejów niemalże przepisywanych żywcem ze starych, nowych książek i kilka tych sporządzonych przez lekarzy. - Przekartkował spięte łącznikiem strony, wybierając kilka niezbędnych, podniósł je lekko do góry i machnął układając.- To się przyda.
- Do czego ci to? Znasz wszystkie zagadnienia na pamięć.
- Nie wszystkie, John, nie wszystkie. A na pewno nie te dotyczące opisów różnorodnych operacji i tych o Evilenlab.- Blondwłosy poruszył się niespokojnie, słysząc ostatnią nazwę.- Tak, panie kolego. Evilenlab.
- Robin jest w więzieniu.- Przełknął głośno ślinę na samo wspomnienie wyszczerzonej w szaleństwie, pełnej blizn twarzy. Harry zaśmiał się histerycznie, wyciągając w stronę kolegi plik kartek.- Proszę tylko nie mów, że znowu porwie ciekawie wyglądające dzieci..
- Tego nie jestem pewien, jednak profesor Clay ostrzega nas przed nim. Zbiera się w sobie. A kiedy to zrobi, wyprodukuje kolejne ciekawe, niemożliwe stężenia kwasów, reagujących dopiero po określonym czasie i zmiecie nas wszystkich z powierzchni ziemi gorzej jak bomba atomowa, w dodatku bez radioaktywnych związków. To będzie moment, kiedy wszyscy z niewiadomych przyczyn znikniemy.
CZYTASZ
Bluebell
Science FictionRok 2100. Gatunkowi płci żeńskiej grozi wyginięcie, a ludzie dążą do tworzenia potomków za pomocą syntetycznie wyprodukowanych komórek jajowych lub plemników. Dążą do możliwości posiadania dzieci bez pomocy drugiej połówki. Prace nad projektem trwaj...