19- MÓW MI TATO

21 3 0
                                    

- I found youu.. Tak drodzy państwo, tym oto kawałkiem mówimy dziś dzień dobry. Wczorajsze święto mamy nadzieję, że wszystkie żar...- Harry szybkim ruchem dłoni wyłączył radio, po czym wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Kilkukrotnie zamieszał w garnku, żeby wyjrzeć za okno.

Od rana nie wychodził nigdzie poza obszar budynku, alarm oznajmujący napieranie na silikonowy lej mógł nadejść w każdej chwili. Młody mężczyzna z tyłu głowy obawiał się całego porodu, o ile można by to porodem nazwać. Czekał też na telefon od siostry w sprawie jej najmłodszego dziecka. Maluch od dłuższego czasu był osowiały, ledwo oddający funkcje życiowe, chłopiec był też nienaturalnie blady i zdezorientowany.

Oparł się o blat i zamyślony wyglądał za okno. W lesie pozostały nieliczne ślady różowego osadu, gdyż ten w większym stopniu został wymyty przez deszcz. A razem z nim trafił na ulice, gdzie również zostawił po sobie ślad. Evilenlab zdawało się być uśpione w swoich działaniach, ostatnie dokonane przez właścicieli i pracowników transakcje dotyczyły piachu, cegieł, białych płyt uznanych za złom, a także kilku wanien w sklepie budowlanym. Media nie wykazywały zbytniego poruszenia w sprawie zakupu kilkuset litrów wody w 20 marketach, a także dużych ilości wody utlenionej we wszystkich aptekach stacjonarnych, jak i tych internetowych.

Poprawił lekko okulary i niemal od razu odebrał telefon dzwoniący na stole. Podniósł brwi mile zaskoczony, przyłożywszy słuchawkę do ucha przywitał się ze swoim rozmówcą:

- A kogo to moje uszy słyszą? Severin, dzień dobry.

- Bardzo dobry, już dzwoniło?- zapytał, jednocześnie odmrukując coś pod nosem.- Śpi? Dobrze.

- Jeszcze cicho, aż za cicho.

- Wiem, że czekasz na telefon, dlatego życzę powodzenia w odbieraniu porodu, zawiadom mnie, kiedy będziesz mógł czy potrzeba ci fachowca od serc. Trzymaj się, Harry.- Naukowiec lekko się uśmiechnął.

- Dziękuję za troskę, na pewno dam ci znać o porodzie.- Zamieszał w bulgoczącym garnku.

- Jak to zamierzasz zrobić?- zapytał po chwili.

- Miałem zamiar.. a przynajmniej w mojej wyobraźni wyglądało to bardzo prosto. Do miski z kotła trafi część wody, będę trzymał ręce centralnie pod lejem i wyciągnę ją tak jak położna wszystkie dzieci. Resztę wody odpompuję i przekażę Smithowi, on zrobi z tym co chce, a potem będę żył spokojnym życiem. Ty już masz doświadczenie w kwestii dopingowania swojej kobiecie w trakcie porodu, ja mam przed sobą kocioł z zawartością. - Oparł się tyłem o blat kuchenny.

- To nie moment na rozmowę o porodzie Isy..- ściszył głos, a zza słuchawki dotarł do Harry'ego śmiech żony Severina.- Opowiem ci o tym.. kiedy indziej. - Lekko się zmieszał, co można było wywnioskować po głosie.

- Mhmm, czyli coś się stało.

- Nic wielkiego, nie ja odbierałem poród, dlatego doświadczenia nie mam. Dobrze, widzimy się i słyszymy niedługo, do zobaczenia!

- Cześć - przegnał się z czarnookim, odłożył telefon i ponownie włączył radio. Wsypał do garnka makaron, a duszące się mięso ostatni raz przerzucił na inną stronę i zmniejszywszy ogień przykrył patelnię.

Makaron nie gotował się długo. Zestawił naczynia na zimne palniki, uprzednio wyłączając kuchenkę. Po późniejszym niż zwykle obiedzie, podczas którego wsłuchiwał się w ciche dźwięki radia, swe kroki poprowadził do pomalowanego na różowo pokoju. Harry zdążył już wyposażyć pomieszczenie w szafę oraz komody. Wczorajszego wieczoru rozpoczął składanie dziecięcego łóżeczka. Mały materacyk stał oparty o wyschniętą ścianę pokrytą kolorowymi motylami, a kołderka leżała złożona na jednej z jasnych komódek.

BluebellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz