16- KIEDY DZIECI ZAMKNĄ OCZĘTA

14 3 2
                                    

Już na parkingu od strony ogromnej sali gimnastycznej dobiegała głośna muzyka. Harry wyciągnął z bagażnika swoją torbę zapełnioną po uszy medycznymi rzeczami. Ruszywszy w stronę obrotowych drzwi, w oczy od razu rzucił się młodemu lekarzowi znaczek wystawiany zawsze, kiedy występowały opady, a jego napis głosił nic innego jak UWAGA! ŚLISKO!. Ostatni raz w tym roku przekroczył mury gmachu, szkołą średnią nazywanego. Nim Martis zdążył postawić koniuszek buta na betonowym schodku, znalazł się pod masywnym ramieniem swojego profesora ubranego o dziwo w podkolanówki, krótkie spodenki, ukazujące blade starcze nogi. Harry mimowolnie zaśmiał się na widok komicznego stroju.

- Skoro już się widzimy, Harry.. Zagrasz z nami?- Roześmiane zielone oko spojrzało badawczo w stronę naukowca.- Ostatni mecz w tym roku, odchodzące klasy wojskowe przeciwko nam. Byłbyś z nami w drużynie, mamy odpowiednie buty. Co ty na to, chłopcze?

- Wie pan profesor..- zaczął powoli.

- W razie by się ktoś, nie daj Bóg, połamał, będziesz najszybszą reakcją. Zagraj Harry, a jak mniemam wyjeżdżasz na święta.

- Zgadza się - przytaknął lekko się uśmiechając.

Mężczyźni przeszli pół szkolnego budynku, aby znaleźć się w ogromnej wielkości sali, udekorowanej lampkami na balustradzie, znajdującej się na balkoniku widokowym.
W obu bramkach znajdujących się po przeciwnych stronach hali leżeli w najróżniejszych pozycjach bramkarze. Po środku natomiast wojskowi kiwali się z piłkami, podrzucali i odbijali kolanami piłki. Harry od razu rozpoznał czarną, jak zwykle roztarganą czuprynę.

- Młody Dreem nieźle sobie radzi z piłką, a właściwie to mocna konkurencja. Tacy podobni, a tacy różni - mruknął do ucha uczniowi.

- Za pięć minut rozpocznie się pożegnalny turniej piłki halowej naszych wojskowych klas piątych! Drużyny i ich kapitanowie, prosimy o przygotowanie odpowiedniego obuwia oraz stroju.- Sędzia zagwizdał, dając tym samym od tej chwili kilka minut na ostateczne poprawienie wyglądu.

Sam Martis udał się w stronę magazynku, gdzie Clay wcisnął w ręce młodego mężczyzny parę granatowych butów do piłki nożnej.

- Zakładaj i rozgrzej kostki.- Przekręcił kluczyk w zamku, po czym zniknął za ścianą.

Naukowiec usiadł na schodach prowadzących na balkon i szybkimi ruchami zasznurował idealnie pasujące buty. Zdjął z siebie płaszcz, pozostając w luźnej i typowej dla lekarzy błękitnej bluzce. Podskoczył kilkukrotne, rozgrzewając stawy skokowe zataczał niewielkie kółka na podłodze. Zginał kolana, przyciągając je na przemian w przód-tył, zatoczył kilka razy ramionami, zdjął okulary, a następnie ruszył w kierunku szatni. Powiesiwszy bezpiecznie płaszcz na jednym z wieszaków, podbiegł w stronę boiska.

- Na miejsca panowie.- Ciemnoskóry sędzia neonowo zielonej bluzce powoli przykładał gwizdek do szerokich ust. Kiedy na boisku znalazła się piłka, po całym krytym pomieszczeniu rozniósł się dźwięk głośnego gwizdnięcia.

Gra rozpoczęła się niewinnie, Finn Dreem przez długi czas konkurował ze swoim profesorem biologii, Harry przejął piłkę od Clay'a i ze śmiechem zaczął biec prosto do bramki, robiąc przy tym kilka trików. Wycelował w odpowiednie miejsce, a kiedy był bliski strzału gola zgasła jedna ze świetlówek. Nikt się tym nie przejął, gdyż te często gasły w najmniej oczekiwanych momentach.

Piłkę ostatecznie przejął jeden z mundurowych. Każdy z nich z tyłu koszulki miał swój pseudonim, czy ksywkę nadaną przez kolegów. Krzyś biegł przed siebie do póki Jackob nie zagrodził drogi uczniowi z szerokim uśmiechem i rozłożonymi ramionami.

- Krzyś, a co to? Chcesz nas ograć? - Chłopak wyższy o pół głowy od swojego nauczyciela miał specjalne okulary do gier zespołowych, a wyglądały prawie identycznie co te pływackie. Harry kiedyś zastanawiał się nad nabyciem takich, co z pewnością rozwiązałoby problem zasuwania się okularów w laboratorium. Wada lekarza nie była jednak mocna, dzięki czemu widział wystarczająco dobrze nawet bez ich pomocy.

BluebellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz