Spuścił głowę stając przed nagrobkiem z niebieskiego marmuru. Chłodne, październikowe powietrze przedostawało się przez płaszcz i nieprzyjemnie łaskotało ciało. Przeżegnał się, wymruczał modlitwę, dopiero wtedy spojrzał na wyraźnie uśmiechnięte zdjęcie córki. Odeszła już na zawsze. Zacisnął usta w prostą kreskę, po czym uśmiechnął delikatnie.
- Mam nadzieję, że tam ci lepiej, możesz tańczyć ile tylko zapragniesz, jeść truskawki przez cały rok i nie smucisz się, ani nie odczuwasz bólu. Śnisz mi się, maleńka, mówisz abym się nie martwił. Dobrze, postaram się spełnić twoje życzenie, nic innego nie mogę już dla ciebie zrobić. Nadal sobie nie mogę z tym poradzić, ale próbuję wszystko poukładać od nowa.. Babcia z dziadkiem, ciocia Olivia, wujek Sev, ciocia Isa powoli godzą się z tym wszystkim. Danny, Luna, Andy, Elvira i Natalie trochę gorzej. Rose powoli dochodzi do siebie, Evilenlab zostało zamknięte już na dobre, teraz planują rozbiórkę laboratorium i w miarę bezpieczną utylizację jego wymyślnych substancji. Tęsknię za tobą, kwiatuszku i na to niestety nic nie mogę poradzić. Tęsknię za tobą bardzo za każdym razem, gdy otwieram oczy.- Przez chwilę stał w ciszy, wpatrując się w słodki uśmiech na zdjęciu. Odetchnął głęboko, kiedy najpierw usłyszał kroki, a później poczuł czyjąś obecność.
- Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę.- Greta stanęła za Martis'em ze złożonymi do modlitwy rękami. Patrzyła pusto na niebieski nagrobek, na którym napis głosił:
BLUEBELL OCTAVIA MARTIS
Żyła lat 11, ur. 03.04.2101 - 01.04.2113 r.
"Skoro i tak kiedyś zapomnisz, uśmiechnij się".
- Miała tylko 11 lat.. - zaczął. Greta mocno ścisnęła jego rękę, wplatając swoje palce między jego.
-To nie jest twoja wina. Zapamiętaliśmy ją jako uśmiechniętą dziewczynkę i w ten sam sposób ją wspominajmy. - Uśmiechnęła się smutno w stronę mężczyzny.- Wiesz, że już nigdy nie spojrzę na ciebie inaczej jak na dobrego ojca?
- Jak widać nie dość dobrego. Minęło kilka miesięcy, a ja stoję w miejscu. Rose wrócił do Francji podleczony, tam kontynuuje leczenie i dochodzi do siebie, ja nie potrafię.. Tak jak powiedział Clay, straciłem wszystko. - Ostatnie wypowiedział ledwo słyszalnym szeptem. - Rose to ten mały, którego trzymałem cały czas za rękę na pogrzebie. To właśnie on wybrał ten napis.- Wskazał ręką na kamień.
- Czyje to słowa?
- Bluebell, powiedziała to przed ucieczką. Kiedy wpuścili mnie na oddział w nogach miała kostki lodu, nie miała siły otworzyć oczu, nie pozwoliłem jej spać i cały czas rozśmieszałem i wspominałem wszystko, co powodowało na jej twarzy uśmiech. Dostała antidotum, czucie wróciło.. To już był koniec, powiedziała że mnie kocha i serduszko przestało bić. Nad ranem było po wszystkim. Gorączka osiągnęła 43 stopnie, białka się ścięły, z mózgu zrobiła się gąbka. Była kwiatem. Niebieskim dzwonkiem. Była kwiatem tak samo jak Clay, Rose i wszystkie wyjątki. Rose.. Jak on płakał, tak bardzo nie mógł tego zaakceptować. On się zakochał, ale nie kochał jej tak, jak ja ciebie, tylko tak jak się kocha młodszą siostrę. To bardzo wrażliwy i odważny chłopak, ale bardzo się obwiniał o jej śmierć. Myślał, że zabił ją antidotum, mówił, że to jego wina bo ją wydał w momencie, gdy Redeys chciał wylać na jego głowę cały garnek gorącego oleju. Przez długi czas pracowaliśmy nad nocnymi atakami paniki, zamieniliśmy "Zabij mnie" na "Przytul mnie". Przez 3 lata nie doświadczył ciepła i miłości, a właśnie tego potrzebował. Nie doświadczył zwyczajnej rozmowy, jedynymi były kłótnie z ojcem, bo Redeys jak się okazuje miał syna. Bardzo zamkniętego w sobie syna, którego bardzo skrzywdził. Zaczęliśmy leczenie, zmienianie opatrunków z głębokich ran ciętych i usuwanie z jego organizmu ołowiu. Jeszcze trochę i nie chodziłby, nie dałby rady. Redeys zatrzymał wzrost jego w wieku prawie 14 lat, urósł trochę jak jeszcze ze mną mieszkał i rośnie teraz w swoim domu. Chwali się każdym centymetrem.- Harry uśmiechnął się lekko, gładząc kciukiem dłoń kobiety. - Skontaktowałem się z jego bratem już w maju, ale powiedziałem, że nie oddam go dopóki nie będzie w lepszym stanie fizycznym i psychicznym. Do Francji wrócił w połowie sierpnia.
- Dałeś mu to, co dałbyś Bell, ale tylko dzięki tobie się pozbierał, jeśli nie dostaniesz ciepła i miłości poddasz się. Potrzebujesz tego samego właśnie teraz.- Stanęła na przed nim, popatrzyła w piwne oczy, które momentalnie napełniły się łzami. Mocno ją objął, nadal ściskając rękę Grety.
"Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. To też nie diabeł rogaty. Ani miłość kiedy jedno płacze a drugie po nim skacze. Miłość to żaden film w żadnym kinie ani róże ani całusy małe, duże. Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze". ~Zanim pójdę - Happys
The End.
PODZIĘKOWANIA
Pisząc ostatnie rozdziały wielokrotnie miałam łzy w oczach, a nawet płakałam. Nadal nie mogę uwierzyć, że właśnie kończę to opowiadanie. Przywiązałam się do tych postaci i trudno mi je teraz zostawiać. Chciałabym z tej okazji bardzo podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze. Dziękuję z tej okazji również @InaminateCat za wsparcie, swoją opinię i pomoc. Jeszcze raz bardzo wszystkim za wszystko dziękuję i mam nadzieję, że podobało się wam i że zostaniecie ze mną na dłużej !
CZYTASZ
Bluebell
Science FictionRok 2100. Gatunkowi płci żeńskiej grozi wyginięcie, a ludzie dążą do tworzenia potomków za pomocą syntetycznie wyprodukowanych komórek jajowych lub plemników. Dążą do możliwości posiadania dzieci bez pomocy drugiej połówki. Prace nad projektem trwaj...