Kiedy tylko otworzyła oczy na jej twarzyczkę wpłynął szeroki uśmiech. Wstanie, wykąpie się, poczeka na kulkę między białymi płytkami i pójdzie do Rose'a po rzeczy, a potem puści się biegiem przed siebie. Wróci do domu, do taty. Wtedy tata ją zbada, wstrzyknie antidotum przygotowane przez Rose'a i położy się spać spokojnie w swoim łóżku pod tyloma warstwami przykrycia ile tylko będzie się dało. Nie bała się tak bardzo ucieczki i tego, że Szklany może ją złapać, jak zbawczego zastrzyku. W brzuch. Zacisnęła wąskie wargi, górną chowając całkowicie, żeby po chwili lekko się uśmiechnąć. Nie mogło być źle, skoro wracała do domu.
Wracała do domu! Sama! Po tylu tygodniach w końcu zobaczy tatę! Ogromna radość rozpierała jej serce, kiedy po szybkiej i dokładnej kąpieli wiązała białe sznurki szpitalnego ubranka. Wyszła z łazienki, a jej oczy zabłysnęły radośnie, widząc uchylone drzwi kuchni. Mocno naparła na ścianę, a kiedy nie zobaczyła w żółtym pomieszczeniu chłopaka, wycofała się tak, aby tylko słyszeć co się dzieje. Usłyszała tupanie, a następnie dość szybkie i nierówne kroki.
To był Rose, szedł za kimś, gonił kogoś. Kogoś.. sprawnego, kto z całą pewnością nie miał problemów z chodzeniem i bólem nóg. I usłyszała znajomy śmiech, kobiecy i bardzo szczery śmiech, identyczny do głosu szkolnej bibliotekarki i sąsiadki. Wychyliła się lekko, ale nie zobaczyła już nikogo oprócz poirytowanego chłopaka, stojącego przy stole. Naparła na ścianę i już stała w żółtej kuchni z radosnym uśmiechem na wąskich ustach.
- Już? Gotowa?- zapytał lekko podnosząc brwi, na co Bell pokiwała głową. - Mam dla ciebie spodnie, twój sweterek i zegarek, a oprócz tego reklamówkę z kanapkami i piciem- mówił ciągnąc dziewczynkę za sobą. - Pamiętaj, żeby biec dopiero kiedy zobaczysz zagrożenie, jeśli go nie będzie idź spokojnie. Na łóżku leżą spodnie, przymierz sobie, a ja tu poczekam.- Zamknął drzwi za nastolatką.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko było na swoim miejscu tak jak kilka dni temu. Podeszła do łóżka, mierząc najpierw wzrokiem dwie pary spodni, najwyraźniej za krótkich na chłopaka. Jedne były klasycznymi niebieskimi jeansami, podobnymi do tych, które miała na sobie w dniu, gdy ją zabrali od taty. Drugie były z beżowego materiału i z głębokimi kieszeniami po bokach nogawek. Chwyciła pierwszą parę, wciągając je na siebie. Były idealne, nie zsuwały się z bioder dziewczynki kiedy szła, a nogawki nie przywierały mocno do nóg 11latki. Wsunęła w spodnie szpitalne ubranko, lekko je podwijając, a na nie wciągnęła koronkowy sweterek w różowo-białe paski.
Podeszła do drzwi, naciskając na klamkę otworzyła białe drzwi i usiadła na łóżku należącym do niskiego blondyna. Ten wchodząc rozejrzał się z lekko zmarszczonymi brwiami.
- A gdzie fartuszek?- Podniosła lekko do góry sweter, ukazując szukane przez Rose'a ubranko.- Będzie ci się śniło po nocach. - Pociągnął za chudą rękę, tym samym zmuszając ją do wstania. Z szafy wyciągnął zieloną torebkę, przez którą niewiele było widać. Z jej dna wygrzebał zegarek z różową gumką, na co oczy Bluebell zaiskrzyły. Włączyła go, pokazywał prawidłową godzinę: 12:46. Spróbowała go zapiąć, jednak drgające ręce nie pozwoliły na to.
- Będzie mi zimno bez niczego pod spodem- stwierdziła walcząc z zapięciem. Rose zmierzył ją tylko spojrzeniem.
- Nie czujesz temperatury. Dotyk owszem, temperatury nie. - Nadal próbowała zapiąć zegarek.- Pokaż, pomogę ci. - Złapał za dwie gumowe opaski, po chwili tworzące jedną całość.
- Dzięki. Ale będę czuła temperaturę jak wrócę?- zaczęła cicho.- Prawda?
- Oczywiście że tak, dziecko.- Powoli wyprowadzał ją z pokoju i kierował w stronę schodów.- Teraz musisz być cicho.
CZYTASZ
Bluebell
Fiksi IlmiahRok 2100. Gatunkowi płci żeńskiej grozi wyginięcie, a ludzie dążą do tworzenia potomków za pomocą syntetycznie wyprodukowanych komórek jajowych lub plemników. Dążą do możliwości posiadania dzieci bez pomocy drugiej połówki. Prace nad projektem trwaj...