10||Mordercy?

213 21 7
                                    


Pov. Sapnap

Łzy zaczęły zbierać mi się w oczach. Nie sądziłem, że prawda moża być taka... mroczna.

-Kłamiecie tak? -Zapytał przerażony Karl.

-Niestety nie. -Wydusił z siebie George.

Widziałem po jego oczach, że zaraz się rozpłacze. To musiało być dla nich ciężkie. Utrzymywać to przez tyle czasu w tajemnicy ja sam nie dałbym rady. Nosić to brzemię. Nienawidzić się wzajemnie, albo raczej udawać.

Nie wiem czy nienawidzą siebie szczerze, czy za sobą tęsknią.

-Co teraz zrobicie? -Zwrócił się do mnie i Karla Dream. Milczeliśmy. -Halo! Co teraz zrobicie?

-Nie wiem. -Wymamrotałem.-To zdaje się takie prawdziwe. Ale wy kłamiecie. Dream ty nigdy byś nikogo nie zabił, a ty Gogy? Jesteś wielkim zwolennikiem pokoju na świecie.

-Sapnap ma rację. -Poparł mnie Jacobs. -Nie moglibyście tego zrobić. Jesteście inni.

-Kiedyś było inaczej. -Zaczął NotFound. -Zapatrzeni w durne marzenia i przypadki do ściany opinią innych...

-Przestań pieprzyć! -Wydarłem się. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. -Nie zrobiliście by tego. Nie moi przyjaciele.

-Taka jest prawda, o której chciałeś wiedzieć. -Wytłaczania mi Clay. -Nikomu się ona nie podoba, ale trzeba z nią żyć.

-Zadzwonicie na policję? -Powiedział George.

-Nie. -Odpowiedziałem. -Nie będziemy wam wbijać nóż w plecy.

I odeszłem.

Nie chciałem na nich patrzeć. Miałem ich dosyć. Dosyć ich głosu, twarzy, wszystkiego.

Dlaczego mnie tak długo okłamywali?

Pov. Karl

Zapłakany Nick wyszedł z placu.

On nie myśli teraz logicznie. A jeśli sobie coś zrobi?

-Idę za nim. -Rzuciłem do Claya i Davidsona.

-Ja też. -Powiedział blondyn.

-Też. -Powtórzył po nim brunet.

-Moim zdaniem macie coś do załatwienia między sobą. -Rzekłem przez ramię. -Powinniście załatwić to sami. Ja się zajmę Nickiem. Możecie na mnie liczyć.

Nie byłem na nich zły. Po części ich rozumiałem. Ale nie mogę mówić, że nic się nie stało i, że wszystko się ułoży. Dream I George to nie dzieci.

-Dzięki. -Powiedział zapłakany Clay.

Uśmiechnąłem się do nich na pożegnanie I pobiegłem za swoim przyjacielem. Nie myśli teraz logicznie. A jeśli zrobi coś głupiego?

Przeszukałam całą placówkę szkoły. Nigdzie go nie było. Ale wiem gdzie mógłby pójść. Nie idzie za pewne do domu, idzie do parku, w którym się poznaliśmy.

Parku niedaleko skateparku. Tam jest jego ulubione miejsce. Wielbi je całym sercem.

Chciałbym być w jego życiu jeszcze bardziej. Chciałbym wiedzieć o nim wszystko. Pocieszać go w trudnych chwilach. Staram się to robi, ale Nick zawsze udaje twardego. Przed nikim się nie otwiera.

Biegłem z całych sił do tamtego miejsca. Patrzyłem we wszystkie strony podczas biegu szukając chłopaka.

Co ten słodki idiota może sobie zrobić?

Kiedy dobiegłem do parku nad jezioro zobaczyłem chłopaka. Siedział tam wpatrzony w wodę. Oczy były bez wyrazu, usta także.

-Sapnap! -Zawołałam go. Po chwili się odwrócił bez emocji w moją stronę. -Nic ci nie jest?

-Nic. -Mruknął. A kiedy podszedłem do niego zapytał mnie. :A ty jak się trzymasz po tych kłamstwach i ukrywaniu prawdy?

-Oni nie kłamali. -Tłumaczyłem. -Chcieli mieć cibie blisko ciebie. Nie chcieli cię stracić. A po za tym nigdy by nas nie okłamali.

Chłopak powstrzymywał łzy. Siedział na brzegu jeziora. Przysiadłem się obok niego i dotknąłem jego dłoni moją. Była taka ciepła...

-A ty co o nich sądzisz? -Pytał mnie Nick.

-Rozumiem ich. -Odpowiedziałem pewnie. -Rozumiem czemu nie mówili nam prawdy. Rozumiem ich uczucia. Wiem dlaczego to robili.

-Dlaczego? -Rzekł smutno brunet.

-Nie chcieli cię stracić. -Tłumaczyłem mu. Spojrzał na mnie pytająca. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałem. -Nie chcieli stracić przyjaciół. Zależało im na nas. Rozumiesz?

-Sam nie wiem.-Powiedział nie pocieszając mnie.

-Słuchaj! -Wykrzyczałam na chłopaka. Zwrócił się w moją stronę pustym wzrokiem. Przybliżyłem się do niego. -Jesteś najbardziej zajebistą osobą jaką poznałem. Ludziom na tobie zależy. Ludzie chcą ciebie w swoim życiu. Oni także! Zrozum to! Jesteś świetny nikt nie chce stracić tak zajebistego człowieka!

-Ale czemu... -Zaczął.

-Jesteś świetny. -Nie dałem mu dokończyć. -Nie chcieli cię stracić. Czemu tego nie rozumiesz?!

-Bo okłamywali mnie! -Odpowiedział.

-Nie okłamywali ciebie. -Próbowałem przemówić do rozsądku chłopaka. -Nie mówili Ci całej prawdy to jest różnica. Czemu nie myślisz logicznie? Potrafisz to jesteś najbardziej intelofentną osobą jaką znam!

-Może masz rację... -Zaczął niepewnie Nick. -Ty też jesteś niczego sobie. Taki pewny siebie. Ludzie też nie chce ciebie stracić. -Zwrócił się do mnie z szczerym uśmiechem. -Dzięki. -Dodał po dłuższej chwili. -Przemuwiłeś śmierci do rozsądku. Gdyby nie ty nadal bym ich obwiniał.

Popatrzyłem się w jego oczy. Potem na usta. Jest tak niesamowity. Chciałbym go pocałować. Os dawna się w nim podkochuje, ale tylko Quackity o tym wie.

-To co teraz zrobimy? -Zapytał mnie wyrywając z rozmyśleń.

-Na pewno nie rzucamy focha jak naburmuszona nastolatka i nie uciekamy od problemów jak dzieci. -Próbowałem go jeszcze bardziej pocieszyć. -Nieważne przez co będziemy musieli przejść. Zrobimy to razem.

-Kocham cię... -Rzucił Sapnap. Potem zrozumiał co powiedział. Odwrócił wzrok Gumieniec się jak burak. -Znaczy... Za... Kocham cię za twoje... Twoją...

Kiedy przeprowadzał monolog kamień z serca mi spadł. On też to odwzajemnia. On też mnie kocha.

Wziąłem palcami jego brodę. Odwróciłem głowę w moją stronę. Spojrzałem mu w oczy przez co obydwaj się zarumieniliśmy. Nastała cisza jaką nie chcieliśmy przerywać. Była magiczna i uspokajająca.

Przybliżyłem moją twarz do jego i...

Pocałowałem.

The Past|||DNF|||18+|||zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz