26||Rozgrywka końcowa

79 10 3
                                    


Pov.George

,, Tam gdzie wszystko się zaczęło. "Czyli mamy pójść za te opuszczony sklep koło podstawówki. Tam Dream zabił Bada I Skeppiego. Tam wszystko się zaczęło...

Podarłem list I wrzuciłem go do kosza. Pod wpływem gniewu zignorowałem płacz Nicka oraz pusty wzrok Claya.

Po prostu wybiegłam z sali..
Jedyne co chcę to dokonać zemsty na Forze. Na tym chuju, który spierdolił nam życie. Już nie chodzi o mnie. Chodzi o moich przyjaciół. O Dreama.. .

Zapomniałem kiedy, dlaczego, ale zakochałem się w Dreamie. Zakochałem się w jego melodyjnym śmiechu, poczuciu humoru, w ciemnych blond włosach I zielonych oczach. Kochałem go. Ale nie wiem czemu tak szybko. Przecież może 7 miesięcy temu chciałem poderżnąć mu gardło...

-Gdzie idziesz? -Zapytał zimno Clay za mną. Nie odpowiedziałem. -I tak idę z tobą.

-Gdzie Nick?-Powiedziałem. Chłopak wskazał na salę, z której wybiegłem.-Zostań z nim. Muszę coś zrobić.

Chciał mnie przytrzymać, ale byłem szybszy. Nie łapiąc tchu wybiegłem ze szpitala zalewając się łzami. Teraz mogłem przestać stawiać pozory. Zarzuciłem kaptur bluzy. Biegłem ile sił w nogach do starego sklepu. Wypadłem z mojej bańki komfortu. Nie ma ze mną Karla, Nicka I Claya. Ale tylko na nieobecność dwóch ostatnich miałem wpływ. Nie, gówno prawda. To moja wina.

Gdybym raz nie poszedł za sklep... Gdybym raz nie chciał zobaczyć co się tam znajduje... Nie spotkałbym wysokiego mężczyznę. Nie odpowiedziałbym na jego pytanie. Nie zostałbym tym kim jestem. To moja wina. To moment, w którym muszę je odkupić. Sam. Nie ważne jak bardzo by to bolało.

Nie zauważyłem kiedy dotarłem do tego miejsca. Oparłem się o ścianę budynku. Otarłem łzy I ruszyłem dalej. Wyjąłem scyzoryk z mojej bluzy. Przez niego muszę go nosić. Za bardzo się boję.

Cicho, ale pewnie podszedłem do ściany gdzie zabito Bada I Skeppiego. Odrzuciłem od siebie złe myśli. To Fore mnie trenował. Zna każdy mój ruch. Muszę go zaskoczyć. Muszę zrobić coś czego sam si3 nauczyłem.

Usłyszałem świst za sobą. Odskoczyłem w lewą stronę. Następny świst. W dół.

-Straciłeś wprawę w zabijanie, Fore? -Rzuciłem od niechcenia. -Znam twoje techniki... -Zacząłem unikając następnego I odwracając się w stronę nadlatywania broni. -Nie robi to na mnie wrażenia.

Popatrzyłem na faceta. Nie miał żadnej maski, kaptura. Widać było jego twarz po raz pierwszy. Miał rude włosy, brązowe oczy j twarz całą w bliznach. Do tego jego przebitego na różne sposoby uszy.

-To nasza rozgrywka końcowa. -Rzekł zachrypnięty głosem. -Więc chce żebyś miał równe szanse. -I rzucił w moją stronę niebieskie katany.

-Dzięki. -Powiedziałem uśmiechając się.

On uczył mnie strzelać kuszy I posługiwać się nożem. Jest duża szansa, że nie wie o tym, że uczyłem się katanami.

Działem je do dłoni I czekałem na jego pierwszy ruch. Po dwóch minutach wyskoczył na mnie. Coś tu nie gra... Cholera on nie ma broni!

Każdy by pomyślał, że to dobry znak. Każdy by pokonał bezbronnego człowieka kiedy samemu ma się dwie katany. Ale to jest Fore. On nie jest bezbronny. On gra nieczysto. W jego gangu walczy się na miecze albo łuki. Jeśli on nie ma niczego przyniósł coś dzięki czemu ze mną by wygrał... Pistolet.

Ten chuj przyniósł pistolet na pole bitwy. Odskoczyłem w prawo celując katanę w jego bok. Drasnęło go. Jego czarna bluza nasiąkneła krwią. Następny świst. Wyciągnął pistolet albo nóż. Nóż uniknę, ale pocisku już nie. Skoczyłem tam gdzie przed chwilą stał mój przeciwnik. Chwyciłem oby dwie katany w jedną rękę. Wziąłem scyzoryk.

Ale czemu?

Przeczucie. Znam go dobrze I on mnie lepiej. Tego może się nie spodziewać. Mam plan! Teraz zrozumiałem swoje działania. Działałem podświadomie bez zastanawiania się co robię. To ten moment, wygram w czterech ruchach!

Jeden-obrót w jego stronę.

Dwa-rzucenie scyzoryka.

Trzy-rzucenie katany w stronę w którą zrobi unik.

Cztery-podbiegnąć do niego znaleźć pistolet.

Jeden... Dwa... Jest dobrze. Udaje się. Trzy... Rzuciłem w dobrą stronę. Zamknąłem oczy... Kiedy je otworzyłem leżał już w bezruchu na ziemi. Zabiłem go!

Podbiegłem do niego I wyciągnąłem jego pistolet. Była do tego przypisana karteczka:

Uczeń przerósł mistrza.

Nagle złapał mnie za nogę. Uśmniechął się do mnie. Cholera, on żyje.

-Nie zostało mi dużo czasu. -wydyszał- Jedyne czego chciałem to żyć, być wolnym, poślubić się... -Mówił wykończony. -Ale zbrukałem ręce krwią człowieka. Nie ma dla takiego ratunku... Zabicie mojego ojca to był dla mnie koniec... -Powiedział. -Było mi z tym faktem cholernie nie dobrze. Więc chciałem, żebym nie był jedyny... -Kontynuował Fore.-Jestem Fundy. George Davidson dziękuje, że wziąłeś ten ból na siebie...

I wyzionął ducha...

The Past|||DNF|||18+|||zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz