Rozdział 2.

17 2 0
                                    

Niektórzy mówili na niego "Scar" nawiązując do jego licznych blizn, głównie do tej na oczach, niektórzy nazywali go istotą pochodzącą od samego Boga, a inni po prostu "młody" lub "nowy".

-Znów z nami? do kogo tym razem jedziesz?

-niezmiennie odwiedzić mamę

-Oddany syn, takich ludzi na świecie brakuje...- powiedział jeden ze starszych członków załogi- mój to już od 5 lat się nie odezwał, nawet nie wie czy ja żyje jeszcze.

-Święty nie jestem, uciekłem od niej kiedyś aż do Liyue, gdzie poznałem Lady Ningguang, teraz to już jakoś leci.

-Każdy robił jakieś głupie rzeczy za młodu. Leć sie rozgość w kajucie, chwilę zajmie nam dopracowanie ostatnich spraw przed odpływem

-Oczywiście- skierował się odlozyc bagaż do kajuty

Gdy odłożył plecak, poszedł do Beidou która jak zwykle siedziała w swoim osobnym pokoju sprawdzając jakąś mapę.

-Do cholery to nie podobne! nic tu nie widać, niczego nie ma napisanego porządnie!- denerwowała się kobieta popijając TAJEMNICZĄ zawartość pewnego wysokiego naczynia na biurku.

-Znam świetnego kartografa, mieszka tu w Liyue.- wtrącił się Noriaki do monologu Beidou

-Ah tak? Kim jest ta osoba?

-Tak właściwie to nie jest kartografem, ale jest wielce wykształcona i potrafi zrobić wszystko.

-Do rzeczy, o kim mowa?

-O pewnej Tian-

-Nie będę prosić się o nic od niej.- ucięła rozmowę

-O co tym razem się poklóciłyście?- Noriaki usiadł na krześle przed Panią Kapitan

-Nic ważnego

-Ważnego, bo wczoraj Ningguang wpadła w histerię gdy wybiegłaś jak poparzona z Jade Chamber.

-Nic jej się nie stało, prawda?- dopytała od razu

-Nie wiem, rano było wszystko okej... wczoraj nie mogła tego znieść po prostu.

-To wszystko moja wina... jak zwykle- złapała się za głowę

-Tobie na niej zależy i jej zależy na tobie. Wy bez siebie nie przeżyjecie, ani jedna ani druga. Kłócicie się o pierdoly a potem wracacie do siebie.

-Ale teraz poszło o coś innego niż zwykle...

-O co chodzi?

-Uh... obiecałam Ningg że nie będę pić, bo stwierdziła że mi bardzo szkodzi... wróciłam do Jade Chamber pijana w trzy dupy i...

-I? co dalej?

-I Ningguang wyczuła ze coś jest nie tak... czuła ze śmierdzę jak gorzelnia, ja byłam cholernie pijana i zaczęłam się do niej przystawiać, ona się wyrywała...- poprawiła włosy- w pewnym momencie Uderzyłam ją w twarz... dość mocno... Ona się ode mnie odsunęła wystraszona, a dalej już nie pamiętam...

-Już teraz wszystko rozumiem... Porozmawiaj z nią. Chciałbym, żeby po moim powrocie wszystko między wami było okej.- wstał- gdybyś była facetem, sprzedałbym Ci mocną listwę na twarz za to, mocniejszą niż ta, którą Dostała Ningg, ale że jestem Gentelmanem wychowanym w miłości do kobiet i ogólnym szacunku do płci pięknej, nie zrobię tego. Wysiądę w Inazumie, tak jak zawsze. Jak ze Snezhnai będziecie wracać to i tak w zasadzie w Inazumie zawitasz, więc wszystko się zgadza.- skierował się do wyjścia- miłego rejsu, Capitan Beidou~- powiedział swoim uwodzicielskim głosem lekko się kłaniając.

Gdy wyszedł z pomieszczenia kierując się do swojego tymczasowego pokoju, zrozumiał histerię w jaką wpadła Ninggunag. Napewno przypomniały jej się sytuacje z Balu, na którym ten starzec też przystawiał się do niej...

-Posiedziałbym z nią, ale muszę załatwić parę spraw w Inazumie... I odwiedzić Rei.

Całościowo droga minęła bardzo spokojnie, nie było sztormu, wiatr nie targał statkiem jak opentany... zagrał w karty z załogą, poopowiadał historie z walk jak i posłuchał morskich opowieści towarzyszy brązowowłosej kapitanki statku. Czasem trochę poćwiczył, czasem po prostu pogapił się na deski lub poczytał książkę.

Gdy dopłynęli na ląd, pożegnał się i podziękował wszystkim za ten wspaniały rejs i skierował się w stronę domu rodzinnego.

_________________________________________
585 słów

Przybysz z Inazumy cz. IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz