Niektórzy mówili na niego "Scar" nawiązując do jego licznych blizn, głównie do tej na oczach, niektórzy nazywali go istotą pochodzącą od samego Boga, a inni po prostu "młody" lub "nowy".
-Znów z nami? do kogo tym razem jedziesz?
-niezmiennie odwiedzić mamę
-Oddany syn, takich ludzi na świecie brakuje...- powiedział jeden ze starszych członków załogi- mój to już od 5 lat się nie odezwał, nawet nie wie czy ja żyje jeszcze.
-Święty nie jestem, uciekłem od niej kiedyś aż do Liyue, gdzie poznałem Lady Ningguang, teraz to już jakoś leci.
-Każdy robił jakieś głupie rzeczy za młodu. Leć sie rozgość w kajucie, chwilę zajmie nam dopracowanie ostatnich spraw przed odpływem
-Oczywiście- skierował się odlozyc bagaż do kajuty
Gdy odłożył plecak, poszedł do Beidou która jak zwykle siedziała w swoim osobnym pokoju sprawdzając jakąś mapę.
-Do cholery to nie podobne! nic tu nie widać, niczego nie ma napisanego porządnie!- denerwowała się kobieta popijając TAJEMNICZĄ zawartość pewnego wysokiego naczynia na biurku.
-Znam świetnego kartografa, mieszka tu w Liyue.- wtrącił się Noriaki do monologu Beidou
-Ah tak? Kim jest ta osoba?
-Tak właściwie to nie jest kartografem, ale jest wielce wykształcona i potrafi zrobić wszystko.
-Do rzeczy, o kim mowa?
-O pewnej Tian-
-Nie będę prosić się o nic od niej.- ucięła rozmowę
-O co tym razem się poklóciłyście?- Noriaki usiadł na krześle przed Panią Kapitan
-Nic ważnego
-Ważnego, bo wczoraj Ningguang wpadła w histerię gdy wybiegłaś jak poparzona z Jade Chamber.
-Nic jej się nie stało, prawda?- dopytała od razu
-Nie wiem, rano było wszystko okej... wczoraj nie mogła tego znieść po prostu.
-To wszystko moja wina... jak zwykle- złapała się za głowę
-Tobie na niej zależy i jej zależy na tobie. Wy bez siebie nie przeżyjecie, ani jedna ani druga. Kłócicie się o pierdoly a potem wracacie do siebie.
-Ale teraz poszło o coś innego niż zwykle...
-O co chodzi?
-Uh... obiecałam Ningg że nie będę pić, bo stwierdziła że mi bardzo szkodzi... wróciłam do Jade Chamber pijana w trzy dupy i...
-I? co dalej?
-I Ningguang wyczuła ze coś jest nie tak... czuła ze śmierdzę jak gorzelnia, ja byłam cholernie pijana i zaczęłam się do niej przystawiać, ona się wyrywała...- poprawiła włosy- w pewnym momencie Uderzyłam ją w twarz... dość mocno... Ona się ode mnie odsunęła wystraszona, a dalej już nie pamiętam...
-Już teraz wszystko rozumiem... Porozmawiaj z nią. Chciałbym, żeby po moim powrocie wszystko między wami było okej.- wstał- gdybyś była facetem, sprzedałbym Ci mocną listwę na twarz za to, mocniejszą niż ta, którą Dostała Ningg, ale że jestem Gentelmanem wychowanym w miłości do kobiet i ogólnym szacunku do płci pięknej, nie zrobię tego. Wysiądę w Inazumie, tak jak zawsze. Jak ze Snezhnai będziecie wracać to i tak w zasadzie w Inazumie zawitasz, więc wszystko się zgadza.- skierował się do wyjścia- miłego rejsu, Capitan Beidou~- powiedział swoim uwodzicielskim głosem lekko się kłaniając.
Gdy wyszedł z pomieszczenia kierując się do swojego tymczasowego pokoju, zrozumiał histerię w jaką wpadła Ninggunag. Napewno przypomniały jej się sytuacje z Balu, na którym ten starzec też przystawiał się do niej...
-Posiedziałbym z nią, ale muszę załatwić parę spraw w Inazumie... I odwiedzić Rei.
Całościowo droga minęła bardzo spokojnie, nie było sztormu, wiatr nie targał statkiem jak opentany... zagrał w karty z załogą, poopowiadał historie z walk jak i posłuchał morskich opowieści towarzyszy brązowowłosej kapitanki statku. Czasem trochę poćwiczył, czasem po prostu pogapił się na deski lub poczytał książkę.
Gdy dopłynęli na ląd, pożegnał się i podziękował wszystkim za ten wspaniały rejs i skierował się w stronę domu rodzinnego.
_________________________________________
585 słów
CZYTASZ
Przybysz z Inazumy cz. III
FanfictionCzęść III opowieści mojego autorstwa, polecam zajrzeć do pozostałych 2 :))