Rozdział 11.

8 2 0
                                    

Serce Ningguang rozdarło się na kawałki. Na jej oczach pozbawili życia Noriakiego. On jej uratował życie, samemu się poświęcając...

kochający i lojalny brat;
człowiek czynu, nie słowa;
promyk nadziei której tak bardzo brakowało w jej zyciu;

Wszystko to pękło i rozpadło się jak mydlana bańka.

Jego sylwetka uderzająca o piaszczystą Arenę...
włosy, które wiatr stale rozwiewał...
rubinowa ciecz wypływająca z rany chłopaka...
Rozpościerający się kurz między ciałem i nagła, bolesna cisza...

krótki moment zamieniający się w cierpienie, cały strach jak i rozpacz nagle pęka. Pozostaje rozdzierające serce uczucie pustki i straty po bliskim.

Strażnicy rozkuli kobietę zgodnie z ostatnią wolą mężczyzny a ona pobiegła do ciała i przytuliła je ostatni raz płacząc i krzycząc. Jego twarz wyrażała wiele emocji zarazem będąc bardzo spokojną. widoczny był bardzo delikatny uśmiech ukrywający cierpienie. Ciało było nadal ciepłe, wyglądał jakby spał, lecz...

Realia były nieco bardziej bezlitosne.

-Proszę nie opuszczaj mnie! Dlaczego do cholery?!- zadawala sobie pytanie Ningguang

-W związku z naszą ustną umową zawartą z Noriakim Raidenem, uchylam sprawę Lady Ningguang pozostawiając ją wolną z jakichkolwiek oskarżeń- powiedział jeden z Harbingerów, pozostali wstali I udali się wszyscy wraz z szeregiem strażników w nieznanym kierunku. Kat nagle jednak upadł na ziemię, zza kaptura wyłoniło się kilka fioletowych kosmyków które skutecznie zostały zakryte smukłą dłonią. Gdy wstała, skierowała się w tę samą stronę co Fatui.

Po chwili Strażnicy ją wyprowadzili z areny i oddali w ręce Beidou która od razu chwyciła Ningguang w ramiona. Doskonale wiedziała, co czuje kobieta po stracie tak ważnej osoby. Rozumiała to w stu procentach, lecz nie mogła nic w tej sprawie zrobić. Zabrała zapłakaną Ningguang na pokład jej statku I położyła ją w swojej kajucie na łóżku układając się obok niej, od razu została przytulona przez białowłosą, która położyła głowę na jej ramieniu próbując się uspokoić po tym, co miało miejsce zaledwie trzydzieści minut temu.

Beidou również objęła kobietę i bardzo delikatnie gładziła ją po włosach I plecach mając w głowie ostatnie słowa chłopaka

"Beidou! zaopiekuj sie Ningguang. Ja wrócę do was. Gdy zapukam do drzwi od razu będziecie wiedzieć że to ja."

Co miał na myśli mówiąc, że do nich wróci? To napewno tylko jego słowa które miały uspokoić  i dać promyczek nadziei dla nich, zmarli nie wstają z grobów.

Gdy Beidou przestała słyszeć szloch a oddech kobiety się uspokoil, wywnioskowała ona, że przed chwilą zasnęła. Objęła ją ramieniem dokładnie k okryła kołdrą całując delikatnie w czoło. Zdjęła swoją przepaskę i również próbowała pójść spać.

Gdy rano wstała, Ningguang wciąż leżała w takiej samej pozycji na niej, nie chciała jej za wszelką cenę wybudzić, więc nawet nie drgnęła ze swojego miejsca. Po dłuższej chwili białowłosa również przecierała oczy obok brazowowlosej.

-Beidou? Nie śpisz już?- powiedziała zaspanym głosem i znów ułożyła głowę na ramię Beidou- powiedz Noriakiemu ze dzisiaj możemy wyjść na spacer po południu...

Beidou napłynęły łzy do oczu lecz nic nie powiedziała, jedynie kiwnęła głową na myśl o zmarłym przyjacielu. Wysunęła się delikatnie z uścisku kobiety i pozwoliła jej w spokoju odpoczywać sama wracając do obowiązków i starając się nie myśleć o tym, co widziała wczoraj.

Ze względu na powagę sytuacji i przewóz bardzo ważnych dokumentów, podróż powrotna z Inazumy do Liyue trwała dużo krócej, gdy tylko wylądowali, Beidou chwyciła na ramiona Ningguang I zaniosła ją do Jade Chamer do jej komnaty.

_________________________________________

Poprawiłem tylko część, chyba nie jest najgorzej XD muszę ruszyć dupe i dopisać zakończenia a nie poszczególne sceny bo potem nie wiem jak je łączyć i wychodzi taki naciągany ściek.

kocham was, take care <33

Przybysz z Inazumy cz. IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz