____________
|+-|
Eren wstał po dwóch godzinach, spanikowany. Sam prawie podskoczył w siedzeniu widząc ten niespodziewany zryw i szeroko otwarte zielone oczy. Oddech szybki i głośny, zieleń adaptująca się z każdą kolejną sekundą.
– Levi – wymówił z ulgą, podpierając się na łokciu. – Jesteśmy... w pociągu do Paradis?
Spojrzał na niego nieprzychylnie.
– Jesteś pojebany? – rzucił zły. – A gdzie mamy kurwa być? Magicznie nie zawróciliśmy do Shingashimy.
Duże powieki przymknęły się, a chłopak zmieszany usiadł wyciągając spod koszulki nadal śpiącego kota. Właśnie. Shingashima, stolica gór. Największe miasto południa, mająca tak samo uniwersytety, politechniki i oferty pracy. Po co ktoś z tak dużego ośrodka jedzie na skrajną północ?
– Ja... mam koszmary, przepraszam – odparł ciszej.
– Nie pytałem – uciął i ponownie wyjrzał za okno.
– Um, jasne...
.
Konduktor wkroczył do środka ich przedziału na kontrolę jakąś w miarę cichą godzinę później. Już zaczął się absurdalny problem, gdyż chłopak nie mógł znaleźć swojego portfela, przez co zaczął panicznie trzepać cały swój bagaż. On w tym czasie podał swój bilet, nieskory do rozmowy czy pomocy.
– Czemu normalny? – mruknął zdziwiony kontroler.
Z pół wieku na karku miał, na twarzy spuchnięty i czerwony. Czego ktoś taki oceniał teraz jego? On tego nawet nie robił gdy wyglądał najlepiej. Czego więc ten gnój, którego zlałby jedną ręką taksował go jak małpę w ZOO?
– A jaki? – odparł, odbierając podbity świstek.
– No wie pan, mamy ulgi dla...
– Nie jestem niepełnosprawny - warknął ostro.
Gdyby mógł to by się pewnie nastroszył. Nie był, kurwa, niepełnosprawny. Nie widział na jedno oko, ale to nie kwalifikowało go na niewidomego ani na cokolwiek.
Po prawdzie, to na lekką niepełnosprawność owszem...
Nie chciał być kwalifikowany. Zgiął wyprostowaną nogę, maskując nagły ból kolana na twarzy. Męcząca była ta noga mimo, że przeszła już trzy operacje. Jebane więzadło, które nie chciało dać mu żyć. Czasami, bo czasami normalnie ćwiczył.
Tak naprawdę nie miało go co tam fizycznego boleć. Mógł dźwigać, może z większą uwagą i bez przesady, ale mógł. Walizka lub dwie nie stanowiła problemu, tak samo jak przerzucanie drewna.
Jego bolał ból fantomowy.
– Zgubiłem portfel – rzucił spanikowany towarzysz. – Ale, ale... – kontynuował do konduktora. – Mam kartę, mogę dopłacić do normalnego!
– No nie wiem, powinieneś mieć legitymacje. No i bilet dla kota...
– Zapłacę tylko niech pan nie każe mi wysiadać – wyrzucił na wdechu zanim konduktor w ogóle skończył swój wywód, coraz bardziej zestresowany. – Nie jeżdżę pociągami, dokupię bilet dla kota. To nie problem!
Zmarszczył brwi, nie mogąc ogarnąć tego roztrzepania i irracjonalnej paniki. Dlaczego nie trzymał karty w portfelu, jak każdy normalny człowiek? Przewidział taki scenariusz, zabezpieczył się na taką okoliczność? Kurwa, przecież jeżeli miał wolę zapłacenia za swoją głupotę czy inne przeoczenie, to konduktorowi nawet przez myśl nie przeszło wywalić ich na najbliższej stacji. Sądząc po minie pracownika ten też się zdziwił na tą niespodziewaną emocjonalność.
CZYTASZ
Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]
FanfictionBlizna (łac. cicatrix) - zmiana skórna będąca najczęściej następstwem uszkodzenia skóry właściwej i zastąpieniem ubytku tkanką łączną włóknistą. Jej tworzenie jest częścią normalnego procesu gojenia się rany. Większość nie wymaga specjalistycznego l...