XVIII

165 17 126
                                    

______________

|+-|

Po ponad tygodniu stwierdził, że mu się naprawdę upiekło.

Eren obudził się pierwszy raz następnego po feralnej nocy wieczora, ale był tak osłabiony, że nie mógł nic zrobić. Bez zbędnych słów podał mu leki i przyniósł ciepłej herbaty, której chłopak nawet nie wypił.

Wysoka gorączka utrzymywała się jeszcze dwa dni, Eren wręcz majaczył nieprzytomnie, cały rozgrzany i upocony. Ani takiego napoić, ani nakarmić, tylko głupio czekać, aż się poprawi.

*

Wpuścił Nile'a, który na wejściu zaproponował mu sarkastycznie wykupienie sobie rocznego pakietu. Skłonny był już to nawet zrobić, ale nie chciało mu się z nim szarpać. Dok był w porządku, tylko naturalnie nieufny zwłaszcza gdy miał do czynienia z bardzo odbiegającymi od normy klientami. Wezwał go, żeby założył chłopakowi kroplówkę, robiło się dosłownie za gorąco.

.

Widziałeś to? – zagadał go gdy wyszli na papierosa. – Pocięty jest, na brzuchu i rękach. Widziałem, gdy go osłuchiwałem – wyjaśnił to tak, jakby miał się nie domyślić skąd ma tą wiedzę.

Przecież logiczne, że widział.

– Oi, widziałem.

Chwila ciszy.

– Po co ci to, Levi? – zapytał wprost. – Wyjeb go stąd, same problemy z nim masz – stwierdził, strzepując popiół.

– Co cię to obchodzi, Nile – odparł, mrużąc oczy. – Nie proszę cię o przysługę, tylko o usługę, za którą ci płacę – uściślił. – Jesteś lekarzem, więc lecz.

– Kurwa, żebym nie musiał zaraz z tobą zamieszkać – burknął mu, w lekkim stresie. – Po prostu nie chcę, żebyś władował się w jakieś gówno.

– Nie ładuję się, Dok – zapewnił.

– No ja myślę, Ackermann. Zawsze uważałem cię za mądrego i umiejącego w ryzyko, nie każ mi zmieniać zdania. Lubię cię, Levi. 

W Nile'm było tak, że to bardziej kolega Erwina, niż jego. Siłą rzeczy trzymali się razem, kojarzyli od dawna. Taki kolega, że gdy nadarzyła się okazja Smithowi odbił dziewczynę, ale jakoś później ta dwójka doszła do porozumienia, czas leczy w końcu rany. Nie wnikał, chociaż to dla niego było krzywe w chuj. Z drugiej strony nie wpierdalał się, to w końcu bardzo stara sprawa. Nile miał już trzy córki, które za czasów swojej sprawności woził czasami na motocyklu, robiąc za wujka na brum brumie, kurwa.

– Jak dzieciaki? – zapytał, nie chcąc się z nim kłócić. Nie miał do tego powodu, Nile w końcu zadawał mądre pytania.

Chciał dobrze i doceniał.

– A, niegrzeczne – odparł, lekko się uśmiechając. Widział, że ucieszył się, że zapytał. – Szkoła, przedszkole. Ciągle jakieś rysunki, tata to, tata tamto... – opisał, kończąc palić. – A ty jak tam, Levi?

– Co ja? – mruknął, opierając się o balustradę. – Przecież ja nie mam dziewczyny, a co dopiero dzieci.

– No, ale nadal gruchasz sobie z Petrą, nie? – wszedł w temat. – Erwin szepnął przy piwie, że się spotykacie.

– Na ruchanie – skwitował, przez co Nile głośno parsknął. – Zaręczyła się z jakimś prawnikiem, nawet nie wiem kim. Gówno mnie to w sumie interesuje.

Dok zrobił wielkie oczy, uśmiechając się głupio. Mike jak się dowiedział to zrobił tak samo, tylko zaczął coś przy okazji krzyczeć o magicznych właściwościach jego kutasa.

Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz