_____________
.
?
.
|--|
Kot zrobił obrót, pokazują mu puchaty brzuszek. Uśmiechnął się, wymęczony dzisiejszym dniem do granic.
Szło do przodu!
Zdał wejściówkę co go niezwykle ucieszyło. Kolejny krwotok z nosa nie pojawił się od ostatniego razu, a minęło aż dziesięć dni! Wyżarł tabletki i witaminy, kupił kolejne. Lekki katarek też mu przeszedł, ogólnie czuł się zdrowiej.
Westchnął, wpatrzony w pływającego w morzu Levia.
Ten człowiek jest cudowny.
Tak po prostu, pod każdym względem. Nawet nie mógł zebrać dobrze myśli by sobie to uporządkować i wskazać konkretne powody. Nie znał go przecież jakoś wybitnie długo i dobrze, częstotliwość ich rozmów nie wzrosła, wręcz miał wrażenie, że spadła. Mieszkał i żył z nim, poznawał jego obyczaje, dziwactwa i rutynę.
Poznawali swoje.
Zawdzięczał mu wszystko, każdy pozytywny moment odkąd jego stopy dotknęły ziemi Paradis. Dużo negatywnych również, nie mógł ich od tak pominąć, nie zwrócić uwagi.
Miał te negatywy jednak i tak gdzieś.
Po dzisiaj był pewny, że jego durne i skrzywdzone serce odważyło się w Levim zakochać.
Zmartwił go za to internet i historie innych. Co prawda sam o nic dokładnie nigdzie nie pytał, ale zrozumiał, że prawdopodobnie się uzależnił, powtarzał schemat.
Coś na ten wzór.
Uwolnił się od jednej patologicznej relacji i panicznie przywarł do pierwszej wyciągniętej do niego ręki. Miał szansę chwycić drugą – wyciągniętą przez Erwina – ale przy każdej okazji stanowczo ją odrzucał, wręcz z agresywnym zacięciem.
W sumie Janek też chyba próbował do niego dotrzeć.
Bezskutecznie.
Zmrużył oczy, nie dając się do końca przekonać tej teorii. On Levia nie złapał panicznie, był gotowy się wyprowadzić, szukał w końcu na gwałt innego mieszkania, nie chcąc nadwyrężać jego cierpliwości, nawet nie śniąc o tym co dostał. Bardziej mu zależało na niepasożytowaniu niż próbie panicznego pozostawienia.
Oni sobie zaufali, obaj.
Chociaż to Levi dał mu większy kredyt zaufania.W końcu wciąż nic od czarnowłosego nie oczekiwał. Nie miał żadnych wymagań, żadnych potrzeb. Nie śmiał ich mieć, a sam doskonale wiedział, że na początku balansował na ostrzu noża. To on był zabłąkanym gówniarzem z masą problemów, został przygarnięty przez kogoś obcego, który był pewnie ostatnią osobą na świecie co zechciałaby się nad nim zlitować.
Ostatnią, a przy tym jedyną.
O bardzo silnym charakterze i swoich granicach.
Zaczął też częściej rozmawiać z Jeanem i Historią, co w sumie miało swoje pozytywy i negatywy.
Z jednej strony przyjemnie było znowu mieć jakiś znajomych, jakąś odmianę i kontakt z kimś z zewnątrz. Nie sądził na początku – podczas pierwszych dni w murach uczelni – żeby umiał się odnaleźć, ale ta dwójka była taka dzika i pojebana, że jego problemy nie wydawały się im odstraszające. To nie tak, że im powiedział cokolwiek, ale oni też wydawali się widzieć. Może nie jak Levi, ale chociaż w połowie.
CZYTASZ
Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]
FanfictionBlizna (łac. cicatrix) - zmiana skórna będąca najczęściej następstwem uszkodzenia skóry właściwej i zastąpieniem ubytku tkanką łączną włóknistą. Jej tworzenie jest częścią normalnego procesu gojenia się rany. Większość nie wymaga specjalistycznego l...