XI

133 19 51
                                    

___________

|+-|

W niedzielę akurat wyszedł na taras w idealnym momencie żeby zobaczyć pierwszą morską tragedię.

Eren biegał sobie po plaży bez butów i z podciągniętymi nogawkami, pewnie chcąc w końcu zaliczyć symboliczne wejście do morza. Może zrobił to wcześniej, nie wiedział, ale z daleka widział co się właśnie wydarzyło.

Bo jego cucenie nie miało nic wspólnego z tym co miał na myśli.

Rozchylił usta widząc ten paniczny skok, płoszący kota. Meduza, co niefortunnie wpłynęła chłopakowi na stopę odleciała z powrotem do morza, a ten zachwiał się i wpadł dupą do wody, mocząc spodnie, rękawy, a potem jeszcze nogi, próbując prędko wyjść z zimnego. Nawet wyrwał się dźwięczny krzyk, brzmiący "AAAAaaaaAAAaaAAAh!".

Jak dziecko we mgle.

~

|--|

JAK ZIMNO, BRRRR!

Nie rozumiał jakim cudem Levi dał radę pływać i się nie trząść w takiej temperaturze, ale on miał dosyć po pierwszej sekundzie. Wcześniej adrenalina hamowała to odczucia, ale teraz było beztrosko.

Jakoś tak.

Levi pracował, nie próbował się topić.

Głupia meduza!

Jeszcze kot mu protestował i uciekał przed nim po plaży, nie chcąc się dać złapać! Rzadko tak robił, był grzeczny i ułożony, ale teraz to była przesada!

– Kocie, ja cię naprawdę proszę! – zawołał zmęczony. – Zimno mi!

.

Spojrzał na śpiącego w pudełku kota, który miał wszystko gdzieś. Oczywiście kojec już stracił na znaczeniu, pudełko tektury było wszystkim czego kocisko potrzebowało.

Straszny jednak ten dzień, kolejne niepowodzenie. Już nie zliczy ile CV wysłał, ale wciąż nikt mu nie odpowiadał. Starał się, naprawdę. Pogodzić szkołę, potencjalną pracę i umowę.

To nie jego wina, że mu nie wychodziło.

.

Znów karmił kota, identyczną co poprzednio metodą. Poczeka aż zje i sam sobie pójdzie coś zrobić, korzystając z tego, że Levi dopiero zaczął ćwiczyć. Zastanawiał się, czy czasami to nie za szybko. Ten wysiłek fizyczny. W końcu ostatnio go zabolało, dość mocno. Zastał go trzymającego się za kolano na którym  wcześniej widział ślady po operacjach.

Współczuł mu i wciąż nie oceniał.

Levi trzymał kondycję, był o wiele lepszy od jego dziwnego nauczyciela wfu i studentów z grupy. Nie miał pojęcia czy to część rehabilitacji, własna potrzeba czy sposób na odcięcie się od rzeczywistości, ludzka chęć wyglądania dobrze. Miał w sumie wrażenie, że to było wszystko po trochu.

Zwłaszcza, że Levi naprawdę miał przystojną twarz. Gdyby tyle nie ćwiczył nie ubyłoby mu tego, jego rysy twarzy miały dużo samo w sobie.

Nałożył kolejną łyżkę, nie chcąc się dalej oszukiwać.

Przecież to było maskowanie defektów.

Levi pewnie myślał, że skoro miał brzydką twarz i nie widział na jedno oko, to chociaż zrobi za to zajebiste i wysportowane ciało. Coś na zasadzie przeciągania szali pozytywów i negatywów.

Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz