~ D o d a t e c z e k ~

170 12 44
                                    

_________________

Oi, siema. Zapraszam na *pierwszy kiedykolwiek u mnie* mini-dodatek. To nie jest kolejny rozdział Blizn, nie ma mocniejszego powiązania fabularnego, to jest poza czasem i przestrzenią. Po prostu coś luźnego z okazji Halloween.

Enjoy~

_________________

Dzwonek do drzwi rozbrzmiał zwiastując kolejnych przybyszy. Nie był daleko od domowego frontu – stał na korytarzu, a do klamki dzieliły go może z trzy kroki. Ruszył od razu wyprostowany i dziko zadowolony. Od kilku sekund słyszał to upiorne wycie na podwórku...

Powoli nacisnął na klamkę i równie powoli zaczął uchylać wejście.

– Cukierek albo psi... AAAA!

Poprzebierane w potwory dzieciaki widząc jego przerażającą twarz wyrwały się biegiem w kierunku bramy drąc się tak jakby je ze skóry obdzierał, a on nawet przecież nie zaczął.

Uwielbiał Halloween.

Jebnął drzwiami i spojrzał w kierunku schodów. Eren siedział opierając głowę o rękę i nie wyglądał na zadowolonego. Sam dzięki poharatanej facjacie i braku prawej tęczówki nie musiał jakoś bardzo się starać na święto grozy i okropności, ale Erenowi kazał się ubrać w koci kostium. Fajny taki, czarny, bardzo obcisły, z tiulem i w ogóle. Uszka i ogon też były, tak samo jak obróżka z dzwoneczkiem. Siedział więc taki koci z wydrążoną dynią pełną cukierków miedzy nogami, z psem przebranym za pająka i spoglądał oskarżycielsko z opuszczonymi brwiami. 

– No co? – mruknął. – Psikus, kurwa.

– Levi – zaczął oficjalnie. – Może to ja otworzę drzwi następnym razem?

Tytan ziewnął i legł na ostatnim schodku. Pies-pająk, chłopak-kot i on, Levi-Levi. No nikt mu nie powie, że się do siebie nie nadawali...

– Oi, koty nie mogą wychodzić na zewnątrz bez smyczy – ostrzegł. – Mogę cię wyprowadzić.

Wolną ręką złapał za pasek. Długi był i skórzany więc się nada jak ulał.

– Wiesz co? Nie umiesz się bawić! – zaprotestował. – Każdy by zwiewał gdyby ktoś mu otworzył drzwi z siekierą w ręce, nawet w Halloween!

Szczegół...

– Sugerujesz, że to przez moją siekierę, a nie twarz? – zapytał, mrużąc oczy i ściągając broń z ramienia.

– Tak, tak właśnie sugeruję. Ładną masz twarz, przynajmniej dla mnie. Ja się jej nie boję!

Cmoknął na ten komentarz, a gdy Eren wstał nawet na sekundę nie spuścił go z oka. Zielone oczy mrużyły się na niego, ogon sobie majtał przez ruchy bioder, a dłonie wyciągnął przed siebie.

No kurwa nie mógł z tych jego futrzastych uszu. Kupił sobie ostatnio jako opaskę i chodził w niej po domu i plaży niezależnie od powodu czy okoliczności.

– Oi, co chcesz? – zapytał, wskazując wzrokiem na jego ładne dłonie.

– Oddaj.

Ale że siekierę?

– Mogę ci piórko na sznurek zawiązać albo jakieś pudełko dać. Na kolanach też możesz mi posiedzieć.

W końcu dzisiaj był kotem. Koty lubią ganiać za pierdołami, siedzieć w ciasnocie i ocierać się o kostki. Eren wciąż był taki niepewny tego przebrania, że ciągle próbował zasłonić okolice swojego podbrzusza i klatki piersiowej. Kulił też lekko ramiona i trzymał złączone nogi dając wrażenie, że czuł się nagi.

Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz