XIV

150 19 37
                                    

____________

|--|

Jechali już znaną mu doskonale uliczką, z której odjeżdżał mu poranny autobus. Na parkingu pod sklepem Hannesa była pętla, początek i koniec kilku miejskich linii. Dostrzegł już specyficzne drzewa na skrzyżowaniu z jego ścieżką.

– Okej, to tutaj. Dzięki wam – odezwał się w końcu.

– Który podjazd? Przecież sobie wykręcę – odparł kierowca.

– Mieszkasz w domu? Myślałam, że masz jakiś pokój w bloku albo kawalerkę – usłyszał Historię.

Jean wyhamował, marszcząc brwi. Zaczął się nad czymś zastanawiać, poznał to po jego wyrazie twarzy.

– To jeszcze kawałek w lewo, ale nie ma asfaltu – wyjaśnił spokojnie.

– O boże, z tym zawieszeniem to wolę tam nie wjeżdżać – skomentował, oceniając drogę. – Zakręcę i cię odprowadzę – zdecydował.

– Wycieczka po krzakach, super – mruknęła Reiss.

– Na moje to możesz już wypierdalać – znów Jean.

– Morda, koniu. Nie jestem tu dla ciebie.

Dach się zaczął zamykać.

– Słuchajcie, to serio blisko – zaczął znów. – Dojdę ten kawałek, nie musicie się fatygować. Jest okej, czuję się w porządku.

Nawet tampon znalazł...

– Daj spokój, Jaeger. Po tym co widziałem chcę zobaczyć jak wchodzisz na chatę i tyle. Kto by cię znalazł w tych krzakach jakbyś stracił przytomność?

– W sumie to ja mogę się przejść, mam dość tej niewygodnej kanapy – westchnęła dziewczyna.

Miał tylko nadzieję, że Levi nie będzie zły. W końcu szczerze wątpił, że miał prawo kogokolwiek przyprowadzać. Poza tym chyba nawet nie chciał. Ta dwójka była dla niego w porządku w porównaniu jakim byli względem siebie, ale wciąż ich zbyt dobrze nie znał.

No i nie chciał ryzykować.

.

Szli w trójkę. Wciąż czuł krew w nosie, ale ten powoli robił się w końcu drożny. Specyficzny zapach uchodził na rzecz tego morskiego.

– Mieszkasz przy samym morzu? Wow – skomentował Historia, idąc kilka kroków przed nimi. – Ja mam dość spory kawałek...

W tych wysokich koturnach i w tej spódniczce nie wyglądała teraz na leśną spacerowiczkę. Jeanowi mimo ogromnej niechęci do niej uciekało oko na jej pełne pośladki, ale głównie czuł jego wzrok na sobie. Wciąż miał taką samą zaniepokojoną minę, o czymś bardzo intensywnie myślał i w porównaniu do nich rozglądał się po okolicy.

– Jak ci poszło kolokwium?

– Huh, nie wiem. Zapomniałem o nim – odparł zgodnie z prawdą. – Odpowiedziałem na każde pytanie, ale nie pamiętam co pisałem...

– Dopchałeś się w ogóle do biblioteki? – spytał, znów się odwracając. – Mi poszło chujowo, nic nie przeczytałem.

– Nie... nawet nie próbowałem.

W końcu nie musiał, miał artykuły od Levia, samego ich autora. Gdy je czytał pomyślał o tym, że może to kierunek studiów wpłynął na jego propozycję. Mieli coś naturalnie wspólnego, Levi studiował na tym samym wydziale, dokładnie to samo.

Nawet tam wykładał.

– Kurwa, na chuj mi te studia, chyba dla zniżek – warknął. – Czemu cię w ogóle wczoraj nie było?

Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz