XII

180 17 15
                                    

____________

|--|

*

Uświadomienie sobie, że coś było nie tak przyszło razem z niespodziewanym ściskiem gardła, płuc, żołądka.

Razem z ściskiem serca.

Potrzebował uwagi. Nie miał nikogo, matka zwiała od ojca i jej się nie dziwił. Też poczuł ulgę na początku wakacji przed szkołą średnią gdy nie musiał więcej z nim mieszkać.

Gdy poznał jego.

Nie musiał kosić trawy, nosić węgla. Mógł spać i gadać o pierdołach całymi nocami z Flochem, który zrozumiał go od pierwszej sekundy. Wspierał, kibicował, potakiwał i przyznawał rację.

Naprawdę cieszył się, że go poznał.

– Przykro mi, Eren – stwierdził, trzymając go za ramiona. – Naprawdę mi przykro.

No tak. Zagadał się z koleżanką i nie zdążył na pierwszy autobus powrotny. Musiał jechać następnym, przez co przyjechał o wiele później niż obiecał. Na domiar złego rozładował mu się telefon, nie mógł więc nawet napisać wiadomości.

A Floch czekał.

– Przepraszam – wymówił, też mu było przykro. – Przepraszam cię, już więcej tak nie zrobię, obiecuję.

Ciepły uśmiech w odpowiedzi.

– Mówiłem, żebyś z nią nie rozmawiał – usłyszał. – Zobacz, co się stało. Jak oni wpływają na naszą relację, na naszą przyjaźń.

Właśnie, było przykro i źle. Floch był smutny, sprawił mu sobą kolejną przykrość. Miał rację, że inni knują by ich rozdzielić, utrudniają im i przeszkadzają. Próbują poróżnić, coś sugerować.

– Nie rozmawiaj z nią nigdy więcej.

– Huh, tak – zgodził się. – Już nie będę, obiecuję. Przepraszam.

– Cieszę się – pogładził go po policzku. – Ale i tak wiesz co trzeba teraz zrobić.

Rozszerzył oczy, nie chcąc. Floch jednak nie dawał odwrócić wzroku, trzymając go za twarz. Nie chciał kolejnych blizn, to bolało, strasznie. Piekło i szczypało, utrudniając normalne czynności.

– Wiesz, że to dla twojego dobra – mówił ładnie. – Zawsze gdy to robisz jest potem bardzo miło, prawda? To taka forma pogodzenia się, zacieśnienia wiązów.

Wtedy nie widział tego, że on zacieśniał się wokół jego szyi.

– Tak – potwierdził.

Floch zawsze opatrywał mu rany i spędzał z nim potem czas. Poświęcał dużo uwagi i emocji, słuchał i rozmawiał. Był dumny i szczęśliwy, znów wspierający.

Zanim się obejrzał, już tego nie robił.

Z jego złudzeń nie zostało nic.

Prócz blizn.

~

Nieprzytomnie umył zęby i się wykąpał. Powieki miał ciężkie, nie wiedział nawet która jest godzina.

Levi widział jego blizny.

Zszarpał spodnie, podciągnął mu bluzę. Okrzyczał, złapał za włosy. Opanował lęk, zaniósł do pokoju, przytulił.

Dostarczył bólu.

Skończył suszyć włosy. Nie zrobił tego do końca, wciąż były gdzieniegdzie wilgotne. Nie wiedział czy Levi jest w domu, nic nie wiedział.

Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz