VIII

131 17 20
                                    

____________

|--|

Drzwi na górze otworzyły się akurat jak skończył zmywać podłogę.

Wrócił ze studiów i z zakupów, które Levi kazał mu zrobić. Od kilku dni wyglądał gorszej, ale nie sądził, że będzie próbować się utopić. Nie sądził, że...

Zastanie go w takim stanie.

Nowa normalność.

Z kim Levi rozmawiał?
Do kogo mówił?

Gdy przyszedł do domu, dojrzał go przez taras. Szedł w stronę morza, trzymając dłonie przed sobą. Nie wydało mu się to dziwne, nie chciał jakoś komentować jego zachowań. W końcu dużo mu zawdzięczał, mówił to wielokrotnie.

Levi uratował mu życie.
Dał dom, ciszę i spokój.
Pomógł mu uwolnić się od Flocha.
Mówił, co powinien zrobić.

Chciał podejść i się przywitać. Do odbioru miał dzisiaj ryby od Hannesa. Był tam już ogólnie dwa razy, wyszło na to, że on i jego pracowniczka zajmowali się ogólnie rzec biorąc zaopatrzeniem.

Levi nie wychodził z domu.

Z tego co rozumiał i zauważył to wszystko zamawiał przez internet lub korzystał z usług znajomych i przyjaciół. Miał własny ogródek, a klasyczny sklep spożywczy wydawał się Ackermannowi zbędny.

Co mógł to sam piekł. Hodował mnóstwo ziół, herbatę sprowadzał z zagranicy. Ryby kupował od Hannesa, bo ten drobny i wesoły pijaczyna był rybakiem, nie tylko sprzedawcą. Po jajka kazał mu chodzić do jakiegoś gospodarstwa, kilkanaście długich ulic stąd. Po mąkę jechał za miasto i przywoził ją w płóciennych workach, a nie w papierze.

Wszystko najlepszej jakości, młody.
Levi zawsze wydziwiał, ale w porównaniu do mnie jest okazem zdrowa. A jak widzisz, ja nie wydziwiam.

Tak mówił Hannes.
Miał raka trzustki.

Nigdy nie widział niczego przetworzonego w tym domu.
Mówił już, że Levi miał dziwną kuchnie...

Zagryzł wargę, nadal zestresowany. Gdy zobaczył, że wszedł do wody w ubraniach wydało mu się to bardzo niepokojące. Po kostki, potem po kolana. Zaczął iść w jego stronę, wystraszony.

Przepraszam was, kurwa.

Niewiele myśląc wbiegł do wody za nim. Wołał go już od połowy plaży, ale Levi nie reagował. Na samym początku pomyślał, że mówi to do niego. Powiedział to głośno, roztrzęsiony, pełny bólu.

Teraz już wiedział, że on kogoś widział.

Gdy spojrzał wtedy na jego twarz, ledwo trzymał powieki otwarte, oczy miał wpatrzone gdzieś. Sam słabo sypiał, oduczony pustego łóżka, ale Levi... dopiero miał problem.

To nie tak, że się nie martwił jego stanem. Oczywiście, że się martwił, ale gdy tylko chciał zapytać Levi patrzył na niego tak, jakby chciał go zabić.

Zszedł mu z drogi i nie sprawiał problemów.

Udało mu się wprowadzić go do domu, potem został odepchnięty. Mocno, tak, że poleciał w ścianę z impetem. Nie protestował, nie piszczał i nie krzyczał. Osunął się bezruchu i dał mężczyźnie przestrzeni, dał mu odejść. Levi zdawał się chociaż na werandzie ocknąć, w jakiś stopniu. Rozebrał się w korytarzu, a potem poszedł na górę, bardzo mechanicznie.

Odwrócił wzrok od jego poczynań, w końcu się zamaszyście rozebrał, do nagości. Ackermann zamknął się zaraz potem w pokoju i nie odpowiadał na jego pytania, na jego wołanie.

Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz