X

134 19 37
                                    

____________

|+-|

    Co on robił z własnym życiem?

Jakby ktoś mu kiedyś powiedział, że jedno z październikowych popołudni spędzi użyczając ramienia górskiej kulce nerwów to by wziął i obśmiał.

A on się nie śmiał, w ogóle.
Nawet się nie uśmiechał.

Cichy oddech w okolicach jego ucha był przyjemnie niezaczepny. Tak samo ciężar na ramieniu nie powodował drętwienia, a ręką na piersi była delikatna niczym kocia łapka.

Eren był z gór.
On był znad morza.

Ten ich kontakt był z drugiej strony niepokojący. Zaproponował swoje ramię bo coś mu kurwa podpowiedziało, że w końcu trzeba. Że się już bez niego kurwa nie obejdzie, kaliber tych problemów jest taki duży...

Że potrzeba drugiego człowieka.

Nie spodziewał się takiego powodu roztrzęsienia, sądził, że chłopak miał meltdown i tyle. Coś co byłoby całkowicie normalne w jego wieku i sytuacji w której się znalazł. Załamanie, nagłe obniżenie nastroju. Atak czarnych myśli i ogólna rzecz biorąc niestabilność.

Czyli standard.

Wyszło na to, że problemy czają się nawet w przebieralni. W lustrach, może nawet w odbiciach.

Coś o tym wiedział.

Ale nie widział o tym, że jest jeszcze gdzieś pocięty. Brzuch i uda to dość ukryte miejsca, niedostępne tak łatwo jak ręce. Niestandardowe. Ściągnięcie przed kimś koszulki nie jest jakoś symbolicznie sankcjonowanie, zwłaszcza u facetów. Ot, łażenie z gołą klatą publicznie, rozbieranie się do pasa u lekarza. Kultura męskiej szatni, która spotka prędzej czy później każdego posiadacza kutasa między nogami.

Ze spodniami było inaczej.
A koty nie lubią być dotykane po brzuchu.

To tak jakby obedrzeć kogoś z godności, to było książkowe molestowanie, przekroczenie kolejnych granic. Nie uważał, że ludzie z takim doświadczeniem byli gorsi, ale robiło to na psychikę swoje. To było kurwa jak stygmat. Robiło w chuj i nie ma żadnego jebanego powodu aby zaprzeczać.

Jak czytał statystyki przestępstw to się łapał za łeb. Te liczby było popierdolone, chore. Niewyobrażalne ile pierdolonej patoli chodzi po tym świecie.

Powybijać jak psy.
Wytruć jak szczury.
Spalić jak amazońskie lasy.

I twierdził tak jako Ackermann.

Pochodził z patoli więc dawał sobie prawo otwierać pysk w tym temacie. Był synem portowej kurwy i siostrzeńcem portowego rzeźnika, krwawego Kenny'ego, który...

O zmarłych podobno dobrze albo wcale.

Kenny umarł – i dobrze.

Chociaż umierają ludzie, a w jego dorosłych już oczach Kenny człowiekiem nie był. W dziecięcych w zasadzie też, ani nastoletnich. Jego śmierć można bardziej porównać do zdechnięcia. Zdechł w rynsztoku, pchnięty nożem. Takie tam porachunki, chuj wie nawet za co.

A i tak się mścił.

Kenny trząsł miejskim półświatkiem i chyba w życiu nie przepracował uczciwej godziny. Gdy jego matka zmarła, magicznie się odnalazł, dyktowany poczuciem obowiązku. W końcu nie miał ojca, był zwykłym bękartem, wpadką.

Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz