XXVII

174 19 66
                                    

_______________

|+-|

Znalazł kwiatka.

W zasadzie to nie znalazł, tylko wyrwał z ziemi. Nie znał się, ale badyl ładnie wyglądał i mieścił mu się w kieszonkę na piersi. Zabrał więc chwasta ze sobą bez większym przemyśleń, mając zamiar jakże szarmancko wsadzić Jaegerowi za ucho, chcąc podtrzymać w domu dobrą atmosferę. Taki z niego był romantyk, kurwa mać. Chuj w zasadzie z atmosferą, chciał znowu widzieć to trzęsienie dupą. Co on zrobi, że jest mentalnym gówniarzem i mu to prostacko schlebia? Na początku przyjmował te reakcje z podejrzliwym podniesieniem brwi. Teraz był już obyty i przyzwyczajony do faktu, że Eren to mała, słodka pizdeczka i ciota do kwadratu. Czy było to śmieszne i godne politowania? Tak. Czy było coś w tym złego? Nie. Czy prowokowało różne emocje w zależności od humoru? Tak. Czy było nawet interesujące i w kategorii tych-takich? Kurwa, tak. Opinia w jego głowie to na szczęście komentarz niewypowiadany i nieokazywany, po prostu Eren był jaki był, a przy jego mistrzowskim niewzruszeniu chłopak i tak pewnie nie ogarniał co mu po głowie chodzi.

No i wporzo. Chuj go to, tak naprawdę. Mógłby nawet chodzić po domu w sukience, wyjebane. Co prawda odstępstwo od normy, ale nie jakieś pokurwione czy obrazoburcze. Przynajmniej dla niego, a jak wiadomo jego zdanie było najważniejsze i chuj. Taki był dzisiaj hop do przodu w humorze, podkurwiony ludzkim otoczeniem. Wyszedł z domu i znowu na jego drodze stanęły one. Spojrzenia z całego wachlarzu emocji. Jakoś to strasznie męczące i irytujące gówno utargał, ciągle mając w głowie, że jak wróci do domu to będzie tam to jedno spojrzenie, które spoglądało trochę głębiej niż na warstwę skóry. Fajna sprawa, taki Eren. Już przez telefon słyszał małe zmieszanie, podobno czekał na niego obiad. Nie powie, że go to pozytywnie nie zaskoczyło. To było w chuj miłe. Pogoda nawet dopisywała, mogliby zjeść na dworze i ochlać się jakimś winem na dobre rozpoczęcie tygodnia i ogólne rzecz biorąc rozluźnienie. Coś by fajnego wymyślił, coś by głupiego powiedział.

Widząc jednak ten samochód, tu, o tej porze, wiedział już, że gówno z tego wyjdzie.

Zamknął za sobą furtkę i w moment był przed wejściem, z niezbyt zadowoloną miną. Chwycił za klamkę i wszedł do domu, z miejsca dość podkurwiony. Nie miał na nią czasu i ochoty. Nie powie, miał dość. Zabrzmi jakże źle, ale podobno dwa razy się nie wchodzi do tej samej rzeki. Z przybliżonego założenia zdarzało mu się wychodzić, w tym przypadku jednak znał tą rzekę wzdłuż i wszerz, nowe pływy nie przynosiły nic nowego, nie były żadną odmianą.

Naprawdę też nie lubił niezapowiedzianych gości.

Petra spojrzała w jego stronę ze swoją standardową, przyjazną miną. Z jakąś tam, przestał dostrzegać czy to rzeczywiście była sympatia czy niezdrowe pragnienie, czy jedno i drugie. Cała na biało, całkiem ładnie ubrana i korzystnie umalowana. No była z niej dupa, w zasadzie zawsze. Inteligentna, starała się być oczytana i na czasie. Bardzo kobieca i przy jego boku, zazwyczaj znająca swoje miejsce. Miał tu oczywiście na myśli nieprzekraczanie jego granic. Czy się sprzeczali? Tak. Czy próbowała mu wejść na łeb? Tak. Czy z godnością przyjęła jego męskie nieposłuszeństwo, kiedy ją z tego łba zrzucał?

Póki byli w związku...

Tak.

Teraz zaś widział stojącego obok niej zszokowanego Erena, trzymającego się za policzek. Widział jak ona dostrzega to, że on dostrzegł co tu się odjebało. Widział jak szybko Eren ścierał łzę, byle jej tylko nie zauważył. A kurwa to zrobił – zauważył, tak samo jak zauważył niesymetryczną czerwień po jednej stronie twarzy.

Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz