_______________
|+-|
Wziął filtrujący dzbanek i nalał wody do szklanki, żeby w następnej chwili postawić szkło przed wciąż trzęsącym się Jaegerem z ręcznikowym kokonem na głowie. Spojrzał po jego rozwalonej wardze, której towarzyszyła od wyjścia z łazienki bawełniana chusteczka. Już któraś z kolei. Dolna lewa przy jej kąciku była śpiewająco rozkwaszona, z dwa tygodnie będzie schodzić, jak nie dłużej. Opuchniętą gulę zdobiło szerokie rozcięcie, które bez fachowej pomocy mogłoby się bardzo brzydko zrosnąć. Zdecydowałbyś lepiej uniknąć takiego scenariusza. Przyjebał mu dość mocno, ale przecież kurwa nie chciał. Dobrze, że przestał się chociaż przyduszać i tracić nagle oddech.
Sięgnął do szafki po apteczkę. Złapie tą ranę plastrami na rozcięcia i odkazi. Czuł się do tego zobowiązany i tyle mógł zrobić. Potrenował już dziś na swoim czole, to powinien być bezproblemowy zabieg.
– Oi, co jest? – zapytał ponownie, gdy drżenie się nasiliło.
Sam stał jeszcze brudny i w wiórach, przepocony i fizycznie zmęczony, znów spięty. Eren za to gdy tylko ocknął się trochę bardziej wyrwał się mu z rąk i pędem udał do łazienki, coś posapując prosząco—spanikowany, żeby go nie dotykał, bo czuł się brudny. Gdy go prowadził do domu to czuł i widział, że jest jakiś zbyt wilgotny i zbyt bardzo roztrzepany, wciąż jednak nie znał powodów jego stanu. Niepokojącym było to ciągłe świszczenie, późniejsza pora przybycia do domu i to przerażenie, którego Eren nie mógł opanować. Brudny? Też przecież był po robocie, nawet brudniejszy, zwłaszcza, że on przyjemności kąpieli jeszcze nie zaznał. Nie panikował jednak z tego powodu, nie było takiej potrzeby.
Ale to najwidoczniej nie o taki brud chodziło.
Zaczął bez słowa wyjaśnień kombinować przy jego wardze i tym razem te słowa nie padły. Mógł go normalnie dotknąć, więc to nie o to chodziło. Nie chodziło o to, że złamał wtedy jakąś barierę, przekroczył jego granicę.
Nie mógł trochę uwierzyć, że Jaeger wciąż wstydził się wciąż odrobiny potu. Wątpił. Obaj zdążyli porobić za swoich pielęgniarzy i opiekunów, poza tym chłopak odwalał zdecydowaną większość rzeczy w domu. Kurwa, nawet miał już prasowane równiutko skarpetki, a filiżanki z biura niknęły chyba w momencie gdy chyba kurwa mrugał. Obyci już więc byli z mieszkaniem ze sobą i swoimi standardami, nikt nikomu uwag żadnych nie robił.
Coś się więc ewidentnie stało.
Coś, co wywołało to metafizyczne poczucie brudu.
Teraz za to mógł mu wręcz włożyć palce do gęby by dokładnie złapać rozcięcie. Mógł oprzeć dłoń o jego zimny i gładki polik, nachylić się. Knykciem rozszerzył mu usta, a gromadząca się naturalnie ślina pod dziąsłami nie stanowiła żadnego problemu, tak samo jak delikatne muśnięcia warg na jego skórze.
Było wręcz w jakiś sposób wyjątkowo i blisko.
– To... to głupie – odparł cicho, spuszczając wstydliwie wzrok, który przed chwilą jeszcze uparcie wpatrywał się analitycznie w odsłoniętą przez włosy ranę na jego głowie. – Dziękuję, Levi. Nie musiałeś. Ja... przepraszam za kłopot.
Musiał, bo to on go uderzył.
Cofnął ręce, oceniając opatrunek. Kurwa mać, co za tragiczny widok. Jaeger był blady jak ściana. Gorzej, jak trup. Na chwilę obecną nic nie zostało z koloru wypiekanej bułeczki, który podziwiał kątem oka przez tyle godzin w dalekobieżnym pociągu. Wory pod oczami miał buro-sine, chociaż ostatnio w tym aspekcie też było odrobinę lepiej. Mimo czarnej i bufiastej bluzy widział jak drgały mu ramiona, a sądząc po cichym stukocie pod stołem noga skakała miarowo, niezdolna do opanowania. Tylko te oczy, świecące od niedawnych łez. Gdy patrzyły w te jego to patrzyły z ogromem troski i ufnością. Ze zmartwieniem.
CZYTASZ
Cicatrices [Riren, Ereri, Levi x Eren]
FanficBlizna (łac. cicatrix) - zmiana skórna będąca najczęściej następstwem uszkodzenia skóry właściwej i zastąpieniem ubytku tkanką łączną włóknistą. Jej tworzenie jest częścią normalnego procesu gojenia się rany. Większość nie wymaga specjalistycznego l...