Najstarsze Ze Wszystkich Śmieci

204 11 0
                                    

POV: 3 osoba

 Pusty, szkolny parking zapełniała niemalże całkowita mgła. Była 5.30, wczesna jak na to liceum godzina. Po zniszczonym przez lata asfalcie szła para stóp. Czerwone trampki niosły za sobą chlupanie. Nadal było mokro po wczorajszym deszczu. Dzisiaj zaczynał się drugi tydzień szkoły. Dla Karona jej ostatni rok.                                                                      

  Prawda, że jego obecność o tak wczesnej porze mogła być dziwna, w dodatku przed szkołą... Jednak chłopak miał swój powód. W zeszłym roku grzecznością nie grzeszył, więc musiał to nadrobić. Miał do tego... Ambicje. Może to zabrzmieć podejrzanie, ale jak na razie nie mogę wam zdradzić dlaczego.

  Licealiści zaczynali lekcje o 7.00. Dodam, że każdy z nich pojawiał się przed szkołą w ostatniej chwili. Prawda, że zdarzali się tacy, którym chciało się wstawać o niewiadomo jakiej godzinie. Ale od ostatniego roku zaczyna im się to wreszcie nudzić. Jednak Karon przyzwyczaił się do porannych pobudek. Głównie dlatego nie miał nic przeciwko zjawieniu się w szkole o tak wczesnej porze. Rok wypocin trwał już od dwóch dni, ale sam w sobie korytarz wydawał się jak nowo pomalowany. To pewnie dlatego, że nie ma tutaj żywej... Duszy. Czerwonooki przemknął wzrokiem po korytarzu. Zza jednego filara wystawał plecak. Czarny z czerwoną przypinką, taki jak go zapamiętał. Karona korciło, by zamienić słówko z właścicielem dobrze znanego mu przedmiotu, jednak wiedział, że i tak jest już spóźniony na rozmowę z dyrektorką. Pozostało mu pójść dalej przed siebie z myślą, że od razu po rozmowie złapie niższego. Minął więc korytarz i wszedł na schody. Gabinet był zaraz obok wejścia do budynku. Karon rzucił okiem na chłopaka siedzącego koło filaru, który jak się okazało też mu się przyglądał.

POV: Karon

  Nie zdążyłem zobaczyć w jakiej sytuacji się znajduję. Starsza kobieta krzyknęła coś do mnie zza otwartych drzwi, a chłopak podniósł się z ziemi i zaczął zmierzać w stronę najprawdopodobniej jego klasy. Nosz cholera.

- Karon! Chodź, szybko to załatwimy i masz jeszcze dzisiaj wolne - rozległ się głos z pokoju. I co teraz?

- Da mi pani chwileczkę? Naprawdę zaraz wrócę! - odkrzyknąłem i zawróciłem za chłopakiem w obawie, że zaraz stracę go z pola widzenia.

  Zatrzymałem się centralnie za jego plecami, na co ten się obrócił.

- Słuchaj Serban, ja- - chciałem zacząć ale niższy wszedł mi w słowo.

- Tak. Wiem, że zawsze jesteś ty, a teraz daj mi spokój. Nie mam ochoty na śliwę pod okiem - syknął i napięcie się obrócił. Kurwa nie tak to miało wyglądać...

- A myślisz, że chcę tutaj stać i gadać z takim słupem jak ty? Chciałem zamienić z tobą tylko kilka zdań, Chryste... 

- Niby zdań o czym? - uniósł brwi obracając głowę w moją stronę.

- Miałem plan, by po prostu wytłumaczyć Ci coś, no i mam prośbę. 

- Ty? Prośbę do mnie? Ta rozmowa zaczyna być ciekawsza - powiedział z rękami założonymi na klatce piersiowej, i najwyraźniej sarkazmem.

- Tak, prośbę. I w sumie to tylko prośbę. Jakby tamta czwórka się do ciebie dobierała to powiedz, dobra? - zapytałem z nadzieją, że weźmie moje słowa na poważnie.

- Po co? Tak strasznie bawi cię widok mojego cierpienia? Możesz pomarzyć. A teraz spadaj nie mam ochoty na rozmowy z tobą.

- Ale- - chciałem skończyć. Dobra, sam z nimi byłem w paczce, ale to nie znaczy, że nie mogłem zrozumieć jacy z nich debile.

Karon x Serban: Teddy Bear (FANFICTION)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz