Ranny ptaszek

91 7 1
                                    

POV: Karon

  Dochodziła północ. Pomijając fakt, że nie zdążyliśmy na ostatni autobus i zaczęło padać, to jest świetnie. I mówię serio. Cała ta sytuacja tak bardzo nas bawiła, że przy powrocie koło lasu wpadłem w jakiś rozjebany rów. Serban normalnie zawału dostał, słodkie to było.

  W każdym razie minęło aż 50 minut od momentu w którym postanowiliśmy już wracać. Jebać polskie chodniki. Serban nawet nie musiał wyjmować klucza, od razu otworzyła nam wściekła pani mama.

- No i gdzie wy się szlajacie?! Martwiłam się, że wpadliście w jakiś rów czy coś! - krzyknęła.

- No wie pani, dosłownie tak było - parsknąłem, na co Serban zgiął się w pół powstrzymując śmiech.

- I to dlatego jesteście tacy spełnieni, co? - zapytała ze zmarszczonymi brwiami.

-Wie pani, było coś fajniejszego niż upadek w rów - powiedziałem wchodząc do środka. Mogłem usłyszeć jak Serban zostaje zalany falą pytań. Mimowolnie się uśmiechnąłem.

  Kiedy byłem już w pokoju niższego, zrzuciłem z siebie plecak i opadłem na łóżko, wiedząc, że i tak będę musiał się jeszcze z 5 razy ogarniać na jutro. Westchnąłem i przymknąłem na chwilę oczy. Miałem mokre ubrania więc odruchowo się podniosłem, by zobaczyć czy nie zamoczyłem łóżka. Było trochę wilgotne, kurwa. Zrzuciłem z siebie spodnie, bluzę i koszulkę. Od razu ubrałem się w piżamę, jednak zanim sięgnąłem po koszulkę usłyszałem jak klamka w drzwiach się przekręca. Serban wszedł do pokoju i już chciał coś powiedzieć, urwał. Zawiesił na mnie swój wzrok. Parsknąłem i sięgnąłem po podkoszulek.

- Co się tak przyglądasz? Przebieraj się i od razu do łóżka, bo się przeziębisz.

  Niższy zamrugał kilka razy i zgarnąłem z szafy piżamę. Skierował się do łazienki, by tam zmienić ciuchy. Miałem całe mokre włosy. Na szczęście wziąłem suszarkę z domu i mogłem je ogarnąć tutaj. Ale najpierw łóżko. Wiem, że była już północ ale no cóż. Trzeba to Trzeba i luj. Odpaliłem ją na największe obroty i skierowałem na przedmiot. Po chwili Serban wyleciał z łazienki i spojrzał się na mnie, jak na największego debila. Skierowałem suszarkę na moje włosy i tylko się uśmiechnąłem, jak głupi do sera. Czarnowłosy tylko westchnął i zaczął sprzątać jakieś pierdoły z całego pokoju. 

  Minęło kilka minut, a moje włosy były już prawie suche. Wyłączyłem narzędzie zbrodni i włożyłem z powrotem do plecaka. Serban wskoczył do łóżka i zamknął oczy.

- Już idziesz spać?

- Sam tak chciałeś, weź se materac i Padinktona skoro tak bardzo go ubóstwiasz. 

  Zmarszczyłem brwi. Zrobiłem coś?

- Co zrobiłem?

- Nic, musisz się oduczyć traktowania mnie jak drugą poduszkę - syknął i zakrył się kołdrą.

- Pft. Nawet się tego nie nauczyłem.

  Minęło 5 minut odkąd światła były już zgaszone, a nikt się nie odzywał.

- Serban?

- Śpij.

- Nie mogę.

- Masz miśka, dasz radę.

- Ale ja nie chcę miśka.

- To co w takim razie chcesz?

- Ciebie.

  Usłyszałem jak chłopak zachłysnął się chyba powietrzem.

- Nie ma mowy, śpisz sam.

- Spać będę sam, kiedy wrócę o domu, czyli we wtorek. A teraz się suń - mruknąłem i położyłem się koło szykującego się do protestu chłopaka.

Karon x Serban: Teddy Bear (FANFICTION)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz