POV: Karon
Przez kolejne kilkanaście dłużących się sekund, patrzyłem na ciecz w kubku. Resztki herbaty układały się w obrazy, niczym te u starych wróżbiarek.
- Nadal Ci zimno? - wtrąciła Arelia, by najprawdopodobniej rozluźnić grobową atmosferę, między naszą czwórką.
- Um... Trochę? Ale wolę wam to wszystko wytłumaczyć i... - spróbowałem kontynuować, jednak średnio mi to wychodziło, kiedy każdy patrzył się na mnie tak współczującym wzrokiem, że aż rzygać się chciało.
- Czyyyli? - nie dawała spokoju Arelia.
W pewnym momencie Serban mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i podniósł się z kanapy.
- Może raz przestaniesz pieprzyć... - syknął, łapiąc wyższą za ramię na tyle mocno, by ta wydała z siebie cichy skowyt. Pociągnął ją za sobą i zatrzasnął drzwi od pokoju mojego brata, który był równie zdezorientowany co ja.
Nie minęła sekunda a usłyszeliśmy dość... Wyraźny krzyk zza ściany.
- CZY PRZYNAJMNIEJ...
Otworzyłem szerzej oczy, bo dalsza wymiana była bardzo... Agresywna.
- A TO MOJA WINA, ŻE JUŻ TAKA SIĘ- - znowu przerwał dziewczynie.
- ALE MNIE TO GÓWNO OBCHODZI! JAKOŚ W SYTUACJI, KIEDY SPOTYKASZ KANARA W AUTOBUSIE, TO NAGLE ZUPEŁNIE INNA PANNA! NORMALNIE JAK Z DWORKU!
- JAK ŚMIESZ TO WSPOMINAĆ TY MAŁY- - Kurodian odchrząknął i przeniósł roześmiany wzrok na mnie. Pocieszające, że ta wariatka może zrobić coś mojemu dzieciakowi...
- No ja nie wiem, czy to aby na pewno śmieszne - mruknąłem stanowczo, kiedy szatyn próbował powstrzymać świszczący śmiech.
Ale przestał zaraz po tym, jak z pokoju obok dobiegł trzask. Podniosłem się gwałtownie, przy okazji zrzucając koc. Zimno przebiegło przez moje ciało, co najwidoczniej zauważył młodszy.
- Zostań, musisz się wygrzewać - powiedział troskliwym tonem i wziął kubek z moich dłoni, stawiając go na stoliku obok. Następnie wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi.
Średnio słyszałem o czym rozmawiał z Arelią, ale fakt, że dowiedziałem się o tym kto wyszedł przez drzwi, nie dawał mi siedzieć w spokoju.
- Spokojnie Karon... Zaraz wróci... - mamrotałem sam do siebie, opatulając się szczelnie kocem.
Cholera jasna, jak dzisiaj jest zimno... A może mi się tak wydaje?... A może nie?...
Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer Serbana, a raczej konwersację.
Karon: Serban, wiem, że pokłóciłeś się z Arelią, ale proszę, czy możesz wrócić? Na dworze jest zimno, a nie chcę byś się przeziębił...
Wyślij.
Długo nie musiałem czekać na odpowiedź.
Serban: Niby po co? Odmrożę sobie palce, no wielkie mi co. A tak właściwie, to otaczające mnie zimno jest bardzo przyjemne.
Karon: Serban, proszę... Nie zostawiaj mnie z nimi samego.
Wystukałem kolejne literki widniejące na ekranie. Trzęsły mi się dłonie.
Serban : Nie Karon, zapomnij. Jeśli mam gdzieś wrócić, to na pewno nie będzie to twój dom. Sorry stary, ale jestem bardzo niecierpliwy i nie rozumiem co takiego wydarzyło się w twoim koszmarze, bo mi NIE POWIEDZIAŁEŚ. Czuję się okropnie mając świadomość, że nie potrafisz powiedzieć tego nawet mi... Do zobaczenia w szkole.
CZYTASZ
Karon x Serban: Teddy Bear (FANFICTION)
Fiksi PenggemarDODAJĄC NA SAMYM POCZĄTKU! W CZASIE, W KTÓRYM DZIEJE SIE FAN FIC SERBAN I KARON MAJĄ OKOŁO 20 LAT, A KAŻDA INNA POSTAĆ MA NIEZGODNY Z PRAWDĄ PRZEDZIAŁ WIEKOWY! Zaczyna się ostatni rok liceum. Karon wraca z dość... Intensywnego odwyku, co wpływa na j...