Naleśnik

88 4 0
                                    

POV: Serban

  Leżałem pod kocem już od godziny. Nie miałem zamiaru się choćby ruszyć. Zdecydowanie wolałem otaczać się ciepłem idącym od kaloryfera, niż zagotować sobie wodę. W końcu to bardzo długa trasa do przejścia... Podczas mojej drzemki nazbierało się dwadzieścia nieodczytanych połączeń od mamy. Jednak obawy zniknęły, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi. Ujrzałem w nich zadyszanego Karona, który kiedy tylko mnie zobaczył, przymknął oczy i odetchnął z niemałą ulgą. Odłożył plecak i ruszył w moją stronę. Podparłem się na przedramionach. Ciągle zapominam, że dałem mu zapasowy klucz do domu. Mężczyzna nachylił się ku mojemu czołu i delikatnie je ucałował.

- Jak się czujesz? Twoja mama napisała do mnie, że nie odbierasz telefonu - powiedział mężczyzna siadając na podłodze. - Myślałem, że coś się stało.

- Nie potrzebnie, po prostu miałem małą drzemkę - mruknąłem, i jeszcze mocniej zawinąłem się w koc. Karon zawiesił na mnie wzrok i przez chwilę siedział cicho, zupełnie jakby się nad czymś zastanawiał. Następnie przerzucił swój plecak na kolana i zaczął w nim grzebać.

- A czujesz się? - zapytał, zerkając na mnie.

- Sam nie wiem, na pewno lepiej niż w szkole - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Czego szukasz?

- Telefonu. Muszę napisać, że wszystko jest okej... No i wiesz, że żyjesz - uśmiechnął się do mnie i parsknął, na co strzeliłem mu kuksańca w ramię. Kiedy już zrobił to co mówił, ponownie na mnie spojrzał.

- Głodny? - zapytał. Po ostatniej akcji nie miałem ochoty jeść, ani trochę. Pomachałem więc głową na nie. Otrzymałem w odpowiedzi westchnięcie, a następnie rozbawiony ton siwego. - Ale ja jestem. Idziemy na dół, naleśniczku.

  Zanim zdążyłem zaprotestować, poczułem jego dłoń na plecach. Przez to, że byłem ciasno zawinięty w kołdrę, miałem zerowe poczucie równowagi i nie mogłem się go złapać. Cicho pisnąłem, kiedy mężczyzna wziął mnie na ręce i zaczął iść do wyjścia z pokoju.

- Karon! - krzyknąłem oskarżająco w stronę mężczyzny, na co ten tylko się zaśmiał.

  Kiedy byliśmy już w kuchni, białowłosy posadził mnie na blacie i oparł się o niego rękami, nachylając do mojej twarzy. Przy okazji swoim ciałem hamował mnie od upadku, ze względu na krepującą kołdrę.

- Jak myślisz, powinieneś iść z tym do lekarza? - zapytał cicho, i zmarszczył brwi. Nie mogłem mu mieć za złe, że się o mnie martwi. Jednak co ja takiemu doktorowi powiem? Że nie mogę normalnie jeść, bo mnie do tego zniechęca od samego patrzenia? No błagam... Poza tym, to pewnie chwilowe. Nigdy nie czułem się tak w temacie posiłków, na pewno mi przejdzie... Chyba.

- Może? W każdym razie, na obecną chwilę nie ma co się przejmować. Jeszcze nie umieram, widzisz? - zaśmiałem się słabo i już chciałem rozłożyć ręce, ale zatrzymał mnie koc, co wyraźnie rozbawiło Karona, który zaczął się śmiać.

- Niech Ci będzie, ale musisz coś zjeść, nie odpuszczę Ci.

|| TIME SKIP ||

  Padał dość silny deszcz. Jak wiadomo, niedawno spadły pierwsze śniegi. Noc dłuższa, dzień krótszy. Wyjaśniałoby to, dlaczego jest dopiero 17.30, a za oknem prawie mrok.

  Karon rozmawiał z moją mamą na dolę, która wyjątkowo wcześnie wróciła dzisiaj do domu i niefortunnie nakryła nas całujących się w kuchni, bo ten długowłosy idiota stwierdził, że odgłos otwieranych drzwi mi się PRZESŁYSZAŁ. W każdym razie sięgnąłem po laptopa i odpaliłem Disney'a, bo byłem pewien, że trochę im na tych pogaduszkach zejdzie. Jedną ręką posługiwałem się touchpad'em, a w drugiej trzymałem kubek gorącej herbaty. Karon pożyczył mi swoją bluzę, bo kiedy tylko wróciłem do pokoju i wyszedłem spod koca, to zacząłem się tak cholernie trząść, jakby mi ktoś wibrator w dupę wsadzał... Plus jego ciuchy są większe i cieplejsze od moich.

Karon x Serban: Teddy Bear (FANFICTION)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz