Rozdział I

27 5 5
                                    

Bladą twarz Briell oświetlały słoneczne promienie, które wdzierały się przez dziurę, którą młotem wybiła w ścianie Celine.

Teraz cztery wampirzyce stały dookoła uśpionej księżniczki i nie miały zielonego pojęcia, co powinny zrobić dalej.

— Skąd wiadomo, że to ona? — odezwała się po dłuższej chwili Adeline, zerkając niepewnie na resztę.

— Rozpoznaję królewski wzór na sukni — powiedziała Theresa, dłonią wskazując Brielle.

— Czekaj, to ty nie wiesz, jak ona wygląda? — Celine potrząsnęła głową.

— Nikt nie wie — odezwała się Yyvon. — Wszyscy, który kiedykolwiek widzieli księżniczkę, nie żyją. Zginęli w tysiąc osiemset osiemdziesiątym piątym.

— Poza Victorem — zauważyła Adeline. — Powinnyśmy kogoś poinformować, nie sądzicie?

— To niebezpieczne — zaoponowała Theresa. — Ktoś mógłby przejąć korespondencję, usłyszeć rozmowę telefoniczną, cokolwiek. Nie możemy pozwolić, żeby tak ważna informacja wypłynęła.

— To co chcesz zrobić? — Yyvon rozłożyła ręce. — Anthony'emu chyba musimy powiedzieć.

— Jemu powiemy — zgodziła się. — Ale na resztę zaczekamy. Takie sprawy lepiej załatwiać osobiście, wierzcie mi.

Wszystkie cztery odwróciły się w kierunku dziury, słysząc czyjeś kroki.

— Wybaczcie, ale nikt nie otwierał. Pozwoliłem się sam wpuścić, a wy chyba jakieś remonty... — mówił Anthony, a kiedy zobaczył, nad czym stoją jego przyjaciółki, zrobił wielkie oczy. — Victor chciał wskrzesić też siostrę?

— To nie jego siostra — Celine przełknęła ślinę.

— Więc kto?

— Anthony, królewska rodzina jednak przetrwała. To jest Brielle Baskerville. — sprostowała Tessa, drapiąc się po brodzie. Sama nie mogła wyjść z podziwu.

— Żart godny Williama, naprawdę — przekrzywił głowę w bok, ale kiedy zlustrował ich miny, sam spoważniał. — To nie żart.

— Nie — potwierdziła Yyvon. — Jeśli chcesz wiedzieć, jak do tego doszło, na górze masz dzienniki Victora. Wszystko ci wyjaśnią.

— To nie będzie konieczne — pokręcił głową. — Przyszedłem poinformować, że jutro wszyscy wracają do Londynu.

Tessa poczuła lekki stres. Nie wiedziała, jak zareaguje na widok Williama, ani on na jej. Rozstali się w dosyć dziwnych okolicznościach, ale pozytywnych. Nie odzywał się do nikogo przez te kilka miesięcy.

Myślała, że po prostu wszystkich, których potrzebuje do rozmowy, ma na miejscu, ale bolało ją trochę, że nie mieli kontaktu.

Cóż, żadnej z obecnych tam wampirzyc duma nie pozwalała na podróż do Paryża.

Dlatego Celine i Adeline również wciągnęły powietrze.

— Londyn odwiedzi też kilka innych osób — dodał Anthony, widząc zmieszanie na twarzach swoich przyjaciółek.

— Mam nadzieję, że to nie będzie żadna panna, bo skakanie między trzema będzie trudne — cmoknęła z dezaprobatą Yyvon, a on posłał jej spojrzenie pełne politowania.

— Możemy nie mieszać życia prywatnego do tego? — wykonał jakiś dziwny ruch rękami.

— Będzie ciężko — puściła mu oczko, a później podeszła do niego i strzepnęła mu z ramienia niewidzialny pyłek. — Nie lubię się dzielić mężczyznami.

Błękitna KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz