Deszcz posępnie stukał o szyby okien, przypominając o ponurym dniu. Brielle wpatrywała się w pogodę z tęsknotą. Wiedziała, że za jakiś czas będzie musiała opuścić Londyn, a zdążyła się już przyzwyczaić do tego miasta i jego uroków.
Był wieczór, dlatego się denerwowała. Była jednak spokojniejsza niż Tessa, która z frustracji obgryzała paznokcie.
Adeline przeglądała social media, nieszczególnie przejmując się misją. Była pewna, że wszyscy sobie świetnie poradzą.
— To czekanie jest trudne. — jęknęła Celine, obejmując siebie samą.
— Zatęskniłaś za akcją? — Crispin uśmiechnął się szarmancko.
— Żebyś wiedział! Nie sądziłam, że tak pokocham narażanie życia. Poza tym, ja bym im się naprawdę przydała. Jako tarcza.
— Musimy polegać na tym, że Yyvon będzie godnie nas reprezentować. — mruknęła Tessa.
— Co oni w ogóle chcą zrobić? Złapać go? — dołączyła Brielle, odwracając się od okna. Miała na sobie zbyt luźną koszulkę, przez co odsłoniło się trochę jej ramię.
— Tego nie wiemy — odparł Crispin, przyglądając się jej łopatce. — Co to? — podszedł do niej i dotknął miejsca, w którym miała jakąś kropkę.
— Nie mam pojęcia.
— Jesteś wampirem, to raczej nie pryszcz — zaniepokoiła się Celine. Theresa od razu podniosła się z miejsca i podeszła do Brielle.
— Ja wiem, co to jest. Doskonale wiem — przełknęła ślinę. — James pobierał moją krew strzykawkami z igłami, które sączone były w wodzie święconej. Zostawały takie ślady. Brielle, czy ktoś cię dotykał na balu?
— Nie przypominam sobie. — wystraszyła się.
— Kelnerzy — przypomniał sobie Crispin. — Cholera jasna. Trzeba im dać znać.
— I pomóc! — oburzyła się Tessa. — Pójdę ja i Adeline. Ktoś musi tutaj zostać i bronić Brielle.
— Napisałam do Erana i Jonathana. — oświadczyła Adeline i podniosła się z kanapy.
Wszyscy wymienili spojrzenia, a po chwili w rezydencji zostały tylko trzy wampiry.
* * *
— Kurwa. — warknął Eran, odczytując wiadomość. Czekali w bezpiecznej odległości od kościoła, dlatego pozostali posłali mu pytające spojrzenie.
— Nie radzę używać przy mnie takiego słownictwa. — skarcił go Jerome.
— Ludzie Benedicta mają krew Brielle.
— Kurwa — parsknęła Yyvon.
— Jak to się stało, do cholery? — zapytał spokojnie William, masując czoło.
— Ktoś pobrał jej krew na balu. Zauważyli to przed chwilą, a konkretniej Tessa. — wyjaśnił chłopak i westchnął ciężko.
— Mają jej mało — odezwał się cicho Eliot. — Nie przemieni hordy wampirów.
— Nie rozumiesz. On pewnie potrzebował tej krwi do odprawienia rytuału, dzięki któremu nie będzie musiał żywić się Brielle, żeby przemieniać ludzi.
— Mamy przejebane. — skomentowała Yyvon.
— Przecież Brielle mówiła, że musi się zgodzić, żeby jej krew działa. — przypomniał Eran.
— Do przemian owszem. Nie wiemy, co z rytuałem — westchnął William. — Tylko skoro ma swoich ludzi, którzy mogliby przemieniać innych, po co mu to wszystko?
CZYTASZ
Błękitna Krew
VampirePokonanie Victora i odkrycie jego tajemnicy związanej z dziedziczką wampirzego tronu przyniosło za sobą nowe skutki, z którymi cała grupa będzie musiała sobie poradzić. Tessa przekonuje się, że wskrzeszenie w rzeczywistości ma znacznie gorszą cenę...