1. Zielony słoń

1.7K 89 31
                                    

Wschodzące słońce zaczęło rzucać swoje promienie wprost do sypialni pewnej nietypowej pary. Niektóre smugi światła, zatrzymały się na zaspanej twarzy młodszego z mężczyzn. Przez co owy chłopak niemrawo otworzył swoje wyjątkowe, złotawe oczy. Gdy ujrzał, co go obudziło, przeklął cicho pod nosem, by czasem nie obudzić, śpiącego po drugiej stronie łóżka szatyna. Przekręcił głowę w stronę szafki nocnej, na której ładował się jego telefon.

Głęboko westchnął, widząc na wyświetlaczu smartfonu godzinę szóstą trzydzieści. Dobrze wiedział, że już nie zaśnie i będzie musiał przeleżeć kilka godzin w łóżku, czekając aż nadejdzie, chociażby godzina ósma. Większość jego przyjaciół jeszcze spała. Samo miasto o tej porze było ciche i spokojne, zaczynało rozbudzać się dopiero w późniejszych godzinach, gdy członkowie świata przestępczego działali na przekór prawa.

W tym on wraz ze swoją rodziną, jaką był Zakshot. Co prawda nie mieli jakiś wielkich planów na dzisiejszy dzień, jednakże trzeba było przyznać, że na pewno będą brali udział w jakimś napadzie, a jego chłopak Gregory, będący po drugiej stronie barykady, będzie próbował ich dorwać razem ze swoją jednostką.

Wyjście ich związku na jaw, nie było wiadomością, na którą wszyscy by się cieszyli. Co prawda były osoby z Zakshotu, jak i LSPD, którzy im gratulowali i życzyli szczęścia, jednakże znalazły się również osoby, które bardzo nie były zadowolone z tej całej nowiny. Jak można było się domyśleć, większa część policji pokazywała swoje niezadowolenie Gregoremu przy każdej najmniejszej okazji. Ciągłe docinki, które zapoczątkowały swoje istnienie jeszcze w lipcu, w tym momencie stawały się coraz bardziej uciążliwe i denerwujące. Kolejne zawiasy, czy też degrady nie ułatwiały życia szatynowi i Erwin dobrze o tym wiedział, jednak nadal kochał czuć adrenalinę podczas napadów i nie był w stanie z tego zrezygnować. Napady były częścią jego szalonego życia.

Co nie oznacza, że przy każdym rabunku towarzyszyły mu tylko pozytywne emocje, bo to nie prawda. Za każdym razem, gdy dostawał się do sejfu i pakował pieniądze oraz inne cenne rzeczy do swojej torby, gdzieś z tyłu głowy myślał o brązowookim policjancie, czy podczas ucieczki nie rozpęta się strzelanina i go nie straci. Zresztą nie myślał tylko o Montanhie, ale także o swych przyjaciołach, którzy razem z nim rabowali. Chciałby nikomu z nich nie stała się krzywda. Może i pokazywał swoim zachowaniem jakiegoś psychopatę, który nie ma uczuć, jednakże to była tylko maska, którą zakładał na swoją twarz, by inne grupy przestępcze nie miały na niego jakiś hacków, czy też nie wykorzystywałyby jego słabych punktów, jakimi była rodzina i chłopak.

— Czemu nie śpisz? — zza pleców siwowłosego rozbrzmiał zachrypnięty, niski głos, należący do Montanhy. — Która godzina? — podniósł się ostro do siadu.

— Siódma szesnaście — odparł młodszy i przekręcił się w stronę starszego, który z westchnięciem wrócił z powrotem do pozycji leżącej, przyciągając bliżej siebie ciało młodszego. — Dzień dobry — uśmiechnął się Erwin, przyglądając się uważnie twarzy drugiego.

— Dzień dobry malutki — mruknął szatyn, po czym złożył na czole młodszego czuły pocałunek. — Czemu nie śpisz? — ponowił swoje wcześniejsze pytanie.

— Słońce mnie obudziło — wyjaśnił, po czym wtulił się jeszcze bardziej w klatkę piersiową starszego. Kochał to uczucie, gdy był w objęciach swojego chłopaka, czuł się wtedy bezpiecznie i spokojnie. — Musisz iść dzisiaj do pracy? Nie dasz rady zrobić sobie dnia wolnego lub chociaż pójść do niej kilka godzin później, by ze mną spędzić trochę czasu? — zapytał.

— Nie mogę. Mam masę starych raportów do nadrobienia, jeśli tego nie zrobię to Pisicela będzie miał kolejny pretekst, by mnie zawiesić lub co najgorsze zdegradować — westchnął, bawiąc się siwymi kosmykami. — Do tego pewnie znowu będzie gadał coś o tym, że jestem twoim korumpem i tak zjebie mi humor już od samego początku służby.

Morwinowe OneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz