Gregory był znany w swojej jednostce nie tylko z głośnego darcia mordy, bycia nielubianym przez kryminalistów, czy też wygórowanego ego przez, które postawiał się wyższym stopniom, ale także tego, że rzadko kiedy brał wolne. Gdy pewnego dnia wypisał on dwutygodniowy urlop, szefostwo aż zaniemówiło. Było to czymś dziwnym i niecodziennym. Nikt jednak nie miał zamiaru o dziwo dopytywać, bo w końcu to nie była ich sprawa.
Gdy Montanha wraz ze swoimi przyjaciółmi Hankiem i Dante, dostali zaproszenie na wspólne wakacje z ekipą Erwina, automatycznie się zgodzili. Byli oni nawet zaszczyceni tym, że Zakshot nie wrzucił ich trójki do jednego worka z policjantami, którzy w ostatnim czasie strasznie im uprzykrzali życie i psuli każdą akcję. Tym bardziej tę ostatnią, podczas której doszło nawet do złamania przez LSPD ich regulaminu.
Szatyn słyszał od swojego chłopaka o tych wakacjach już kilka tygodni wcześniej, jednak ostatnie dni w ich związku były naprawdę ciężkie. Nie to, że się nie kochali, bo ich miłość była widoczna na kilometr, jednak Erwinowi trudno było normalnie rozmawiać ze swoją drugą połówką ze świadomością co zrobili im jego współpracownicy. Ufał mu, jednak mimo to, co do niektórych sytuacji i wiadomości, wolał trzymać dystans. Dlatego, gdy powiedział Grzesiowi i ich wspólnych wakacjach, na jego twarzy widział ogromne zdziwienie, które po chwili zmieniło się w radość.
Takim oto sposobem całą ósemką, która potwierdziła swoją obecność, tj. Erwin, Gregory, Hank, Nicollo, David, Dante, Dia oraz Labo, czekali na lotnisku, na swój samolot do Aruby. Aruba to jedna z wulkanicznych Wysp Zawietrznych w archipelagu Małych Antyli, terytorium zależne od Holandii.
— Nie wierzę, że zmieściłeś się w taką małą walizkę Hank — prychnął Erwin, opierając swoją głowę o ramie Gregorego. Siwowłosy skupił swój wzrok na konkretnej torbie, która była całkiem mała, jak na wyjazd na dwa tygodnie. — Przecież te wszystkie kiecki księżniczki musiały naprawdę wiele zajmować, a Ty wziąłeś coś tak małego — prychnął. Czuł, jak z jego słów lekko zaśmiał się Montanha. Jeszcze bardziej rozbawiła szatyna mina jego przyjaciela, który naburmuszył się, jak małe dziecko na docinki Knucklesa.
— Ej no Hank, nie obrażaj się! — krzyknął szatyn, gdy jego przyjaciel odszedł od nich i skierował się samotnie w stronę okna. — Pieprzona księżniczka! — dodał po chwili. W momencie, gdy Over spiorunował go wzrokiem, ten zdecydował się już nie irytować chłopaka bardziej. W końcu znał go i wiedział, że ten idiota potrafił się obrażać o byle gówno. Czuł, że przez najbliższe godziny lotu, raczej nie zamieni z nim, ani Erwinem żadnych słów. — Musiałeś go zaczepiać? — skierował te słowa w stronę swojego chłopaka.
— Musiałem — parsknął śmiechem Erwin, po czym podniósł się z krzesełka i stanął tuż przed Gregorym. — Poza tym Ty również dorzuciłeś swoje kilka groszy — prychnął, zaczynając bawić się włosami szatyna.
— Ja mogę, Ty już nie — żachnął Montanha, wzruszając ramionami. Zerknął on na resztę grupy, która z nimi siedziała.
David leżał rozwalony na trzech krzesełkach z gazetą położoną na mordzie. Nicollo rozmawiał z Laborantem, zerkając co chwilę w stronę ich ulubionej pary, by zobaczyć co robi jego przyjaciel. Hank dalej stał w oddali od nich ze skrzyżowanymi rękoma, w pewnej chwili, nawet zagadywał do jakiejś brunetki, która ostatecznie najwidoczniej go zlała i sobie poszła. Dante uważnie przyglądał się tablicą, które pokazywały zbliżające się loty, natomiast Dia szedł już w ich stronę z biletami.
CZYTASZ
Morwinowe Oneshoty
FanficJak nazwa wskazuje "Morwinowe Oneshoty", czyli zbiór napisanych przeze mnie one shotów związanych głównie z Morwinem. Więcej informacji w pierwszym rozdziale książki! Miłego czytania! Okładka zrobiona przez @hlep___ ! Jeszcze raz dziękuję bardzo &l...