Sen

211 8 2
                                    


   Było ciemno, a ja byłam w szkole. Obok mnie stał członek drużyny lacrosse. Nie wiem jak ma na imię ale był przystojny. Miał duże brązowe oczy i miękkie blond loki, obejmował mnie silnymi ramionami i całował po szyi. Nie byliśmy jednak sami- staliśmy w grupce osób pogrążeni w przyjaznej rozmowie. Było mi bardzo milutko i cieplutko, nie chciałam kończyć tej pieszczoty ale chłopak miał najwyraźniej inne plany. Pociągnął mnie w stronę autobusów posyłając przez ramię kuszący uśmiech. 

-Co chcesz zrobić?- zapytałam również się uśmiechając

-Zobaczysz ale obiecuję, że nie pożałujesz

   Wbiegliśmy do jednego z autobusów i zanim się dobrze rozejrzałam chłopak przyciskał moje ciało do swojego umięśnionego torsu żarliwie całując. Zrobiło mi się gorąco gdy wsunął dłoń pod moją sukienkę, mocno odwzajemniłam pocałunek. Było mi bardzo przyjemnie do czasu aż moje pazury zaczęły się niekontrolowanie wysuwać. Gwałtownie otworzyłam oczy gdy poczułam ich pieczenie. Co się dzieję? Dlaczego tracę kontrolę? 

   Przystojniak musi się ewakuować. Natychmiast! Nie wiem co się dzieje ale zapewne właśnie zaczynam stanowić ogromne zagrożenie, a nie chce nikogo skrzywdzić. 

-Uciekaj- oderwałam się od nastolatka, zamknęłam oczy i schowałam dłonie za plecami tak żeby nic nie zauważył. 

-Co? Dlaczego? O co chodzi?- czułam na sobie jego zdziwione spojrzenie ale nie było teraz na nie czasu 

   Nie kiedy z każda chwilą czułam słabnąca kontrolę.

-Uciekaj, już- wywarczałam spomiędzy rosnących kłów

   Za wszelką cenę próbowałam się uspokoić, głęboko oddychałam, wyobrażałam sobie, że jestem na piaszczystej plaży otoczona szumem morza ale nic nie działało. Wpadałam w panikę ale ona była zalewana falami ogromnego gniewu, zwierzęcej furii. Wbiłam pazury w siedzenie próbując powstrzymać się przed rzuceniem na stojącego przede mną chłopaka który dalej nie uciekł.  

   Nie mogłam dłużej utrzymać kontroli, ogrom furii który czułam zmiótł mnie z powierzchni panowania nad swoimi czynami i jedyne co chciałam zrobić to zabić.  Poczuć ciepłą krew na swoich ustach i rozrywane ciało pod pazurami. Otworzyłam świecące oczy. 

-Uciekaj- miał ostatnią szansę 

   Tym razem chłopak faktycznie rzucił się biegiem w stronę drzwi. Szarpał za nie ale nie mógł rozsunąć automatu. Ruszyłam w jego stronę powolnym krokiem niczym drapieżnik na polowaniu. 

   Jedyne co pamiętam z późniejszych wydarzeń to krzyki loczka, mnóstwo krwi i nieodchodzącą ode mnie furię. 

***

   Powoli otworzyłam oczy czując jak słonce niemiłosiernie je drażni. Przewróciłam się na prawy bok i krzyknęłam z zaskoczenia czując na twarzy trawę. Szybko podniosłam się do siadu i w panice rozejrzałam się wokół. To jakaś polana chyba. Ale co ja tu robię? Przecież kładłam się spać do własnego łóżka! 

   Musiałam się jakoś stąd wydostać ale nie poznawałam tego miejsca. Zaciągnęłam się mocno powietrzem ale nie czułam nic związanego z domem jedynie delikatny zapach Dereka. Nie wiem dlaczego jest tu jego zapach ale to może być moja szansa na wydostanie się z tego lasu. Ruszyłam więc trzęsąc się z zimna za tą wonią. 

***

Za zapachem Dereka dotarłam aż pod spalona rezydencję. Zapach był tu mocniejszy i jakby świeży więc miałam nadzieję, że tutaj jest. Było mi zimno bo miałam na sobie tylko krótka koszule nocną. Chciałam po prostu wrócić do domu, zakopać się pod kołdrą z ciepłą herbatą i dowiedzieć się czemu znalazłam się w nocy w lesie. 

Hello Supernatural World |Wolno Pisane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz