~*~ Środa 7 grudnia ~*~

447 46 45
                                    

W środę Mi-ji już nie było, za to został Jeong-guk. Tae-hyung wciąż nie dowierzał, że jego ojciec na to przystał. Na tych całych Elfów. Przecież to było kosmicznie niepoważne, ale cóż mógł zrobić? Nic. Z wolą ojca nie miał szans, a do tego marząca o Malediwach Cassandra i jej syn lekkoduch, Ji-min, wciąż deptali mu po piętach. Za wszelką cenę musiał utrzymać dobre relacje z ojcem. Czasem czuł się w swoim życiu jak w potrzasku. Z każdej strony ktoś go atakował. Ojciec stawiał wymagania, Cassandra i jej syn hulaka, tylko czyhali na jego błąd, żeby go odsunąć na bok, a teraz nawet to chłopaczysko straszyło go naczelnikiem z urzędu.

— Dzień dobry Tae-hyungie — przywitał się z nim ów szantażysta, zaglądając do jego gabinetu.

Wciąż w czerwonym szaliku i nausznikach, uśmiechał się szeroko, trzymając większy niż wczoraj kubek z kawą, wypełniony po brzegi słodkimi piankami. Tae-hyung zerknął na zegarek.

— Spóźniłeś się — upomniał go szorstko. — ZNOWU.

Jeong-guk zrobił zaskoczoną minę.

— Ile? — zapytał, zamiast zerknąć na zegarek.

— Czy to ty jesteś moim asystentem, czy ja twoim? — zapytał rozeźlony Tae-hyung.

— Ja twoim, ale co to zmienia? Nie możesz mi powiedzieć, ile się spóźniłem? PAnie PrEzEsie?

Tae-hyung zacisnął szczękę ze złości. To była jakaś kpina!

— Dwadzieścia trzy minuty — wysyczał.

— Dobrze, PAnie PrEzEsie, w takim razie zostanę dziś dwadzieścia TRZY minuty dłużej. W końcu tak miło nam się pracuje razem, że wielką przyjemnością będzie to nadrobić. Prawda? — zapytał i uśmiechnął się niewinnie.

Potem postawił przed Tae-hyungiem kubek pełny pianek w kształcie serduszek, dziś dodatkowo oprószonych czekoladą i odwrócił się na pięcie. Wyszedł z gabinetu, nie zamykając za sobą drzwi.

— Drzwi! — wydarł się za nim Tae-hyung.

Jeong-guk znów pokazał się w futrynie.

— Co z nimi? — zapytał, a Tae-hyung był już na pograniczu opętania.

— Masz je zamykać! Pracuję!

— Dobrze, będę zamykał, jeśli sobie PAn PrEzEs życzy — wyrecytował i trzasnął drzwiami.

Kilkanaście minut później Tae-hyung zadzwonił do niego przez komunikator.

— Słucham PAnie PrEzEsie? — odezwał się Jeong-guk, ale nie włączył kamerki.

— Możesz włączyć kamerę? — zapytał z roszczeniem Tae-hyung. — Nie będę gadał do pustego ekranu.

— Nie — usłyszał w odpowiedzi.

— Dlaczego?

— Nie czuję się z tym komfortowo. Stresuję się w trakcie takich wystąpień — wyjaśnił Jeong-guk.

W Tae-hyungu się zagotowało.

— Przecież to tylko ja! Co ty bredzisz? — wrzasnął i wstał zza biurka.

Podszedł do drzwi i otworzył je zamaszyście na oścież. Wyszedł do lobby, gdzie siedział Jeong-guk.

— Czyś ty zwariował? — zapytał z roszczeniem, zerkając ukradkiem czy drzwi szklanego lobby są zasunięte.

Jeong-guk uniósł ręce w bezsilnym geście.

— Ale dlaczego? — zapytał zdumiony i westchnął żałośnie. — To takie nieludzkie — stwierdził. — Siedzimy od siebie kilkanaście metrów, a ty dzwonisz do mnie przez komunikator? — zapytał najzwyczajniej w świecie. — To chyba ty zwariowałeś, że będę z tobą tak rozmawiał. Przecież moglibyśmy zostawić te drzwi otwarte. Ty widziałbyś mnie, a ja ciebie. Przecież tu można oszaleć tak samemu. Jak ty to znosisz całymi dniami tam w tym gabinecie? Ta cisza cię nie zabija? Nie mówiąc o tym, że idą święta, czy to nie czas, kiedy spędza się go z ludźmi? — zarzucił go pytaniami.

Tae-hyung był zbity z tropu. W sumie to chłopak miał rację, ale...

— Przychodzę tu pracować, a nie spędzać czas z ludźmi — zaoponował.

Jeong-guk przeszedł do ofensywy.

— Ja to rozumiem, ale żeby tak całkowicie w odosobnieniu? — zapytał i wstał energicznie z krzesła. — Jak była Mi-ji to było tu jeszcze jako tako znośnie, ale dziś jest jak w domu pogrzebowym! Spójrz. Przesunę trochę to biurko...

— Nic nie przesuwaj! — ryknął Tae-hyung, próbując go powstrzymać, ale było za późno.

Jeong-guk złapał za brzeg blatu i szurnął biurkiem z lekkością, choć było ciężkie jak diabli.

— Będziemy mogli sobie nawet pokiwać od czasu do czasu — mówił zaaferowany, a wszystko, co stało na biurku i napędzane było elektrycznością, lampka, monitor, telefon stacjonarny, nagle zgasło, a on zastygł w bezruchu. — Co się stało? — zapytał ze strachem i wlepił w Tae-hyunga swoje wielkie brązowe oczy.

— Właśnie o tym mówiłem — westchnął Tae-hyung, zwieszając ramiona z bezsilności. — Wyrwałeś wtyczki ze stacji, kable pewnie są za krótkie — zirytował się na niego i złapał palcami za nasadę nosa.

Jeong-guk padł na kolana i dał nurka pod biurko.

— To nic, zaraz wszystko podłączę z powrotem — zapewnił przejętym głosem z podbiurkowych czeluści. — Wcale nie są za krótkie, tylko poplątane. Nic się nie martw, za chwilę wszystko będzie znów działało, obiecuję, tylko błagam, nie zamykaj tych drzwi, bo oszaleję — wołał błagalnie.

Tae-hyung potarł twarz dłonią. To szaleństwo go przerastało i on już nawet nie chciał z nim walczyć.

— Dobrze, nie zamknę — obiecał litościwie i wrócił do swojego gabinetu.

Piętnaście minut później, co chwila wyglądał zza monitora, żeby co rusz zobaczyć, jak Jeong-guk albo się do niego uśmiecha, albo mu macha ręką, albo przegląda coś w telefonie i z daleka pokazuje mu ekran.

Tae-hyung starał się to ignorować.

— Gdybyś naprawdę dał mi swój numer, mógłbym ci to przesłać — wołał do niego Jeong-guk, ale on odpowiadał tylko westchnięciem i kręcąc głową z niedowierzaniem.

Błagał w duchu, żeby był już styczeń, choć... gdy mu się tak przyglądał z daleka i gdy Jeong-guk tego nie widział, musiał przyznać, że to była faktycznie miła odmiana. Może nie chciałby tego praktykować na co dzień, ale jednak było to miłe. Ta jego prośba, desperacja, machanie ręką i ten uśmiech. Nikt nigdy nie zabiegał o jego towarzystwo, a Jeong-guk to zmienił. To działało jak magnes. W końcu zmarszczył brwi i potrząsnął głową.

Ogarnij się Tae-hyung. Masz dwadzieścia pięć lat nie piętnaście — karcił sam siebie. — Wróć na ziemię.

Nic jednak nie mógł na to poradzić, że jego oczy same wędrowały w stronę lobby, do tego niesfornego chłopaka.

🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄🌟🎄

Hahaha Taeś się łamie, a JK nie odpuszcza :D

Jak się bawicie?

Do jutra!

Sev.

Sev

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
His red scarf || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz