~*~ Sobota 10 grudnia ~*~

469 47 92
                                    

Restauracja była jak zwykle pełna. Tae-hyung przyszedł dziś nieco wcześniej i usiadł do stolika. Zamyślił się na chwilę, a w tle rozbrzmiewał szmer cichych rozmów i brzęk sztućców, gdy niedługo po nim za jego plecami pojawił się ojciec i klepnął go w ramię.

— Dzień dobry synu — przywitał się z nim pogodnym tonem, po czym okrążył stolik i zajął swoje stałe miejsce.

— Dzień dobry tato — odpowiedział mu Tae-hyung równie pogodnie.

Widząc go w dobrym nastroju, postanowił zapytać o kilka rzeczy, które od chwili rozmowy z Jeong-gukiem spędzały mu sen z powiek.

— Jak minął ci dzień? — zaczął z kurtuazją.

— Dziękuję, dobrze.

— Czy mogę o coś zapytać? — spróbował ostrożnie, zanim ojciec rozsiadł się na dobre i zajrzał do menu. — Ale temat dotyczy mamy — zastrzegł od razu.

Ojciec zastygł w bezruchu na moment, sadowiąc się na krześle i spojrzał na niego badawczo.

— Jesteś pewny, że chcesz zaczynać tę rozmowę? — odpowiedział pytaniem na pytanie. Jak zwykle nie chciał mu odmawiać, ale ton jego głosu wskazywał na to, że pozwalał mu samemu odstąpić od tematu. — To nie umili nam popołudnia.

Tae-hyung się zirytował.

— Czy ty ją w ogóle kochałeś? — zapytał, zanim pomyślał. — Dlaczego nie lubisz jej wspominać? — zarzucił mu z pretensją.

Ona rosła w nim przez lata. To dlatego miał tak nikłą wiedzę o własnej matce, bo jego własny ojciec nie chciał nigdy jej wspominać. Ileż można było unikać tego tematu? Minęło przecież ćwierć wieku!

— Właśnie dlatego, że kochałem ją za mocno — zdenerwował się ojciec. — Pytaj, skoro musisz i miejmy to za sobą — dodał nieco arogancko i otworzył menu.

Tae-hyung się rozchmurzył i poprawił się na krześle. Oparł rękami o blat stołu jak uczeń w szkole, zadowolony.

— Czy mama lubiła święta?

Ojciec znów zmierzył go badawczym spojrzeniem znad karty, a potem zamknął ją i oparł się o blat łokciami. Zamyślił na chwilę, zwijając dłonie pod brodą.

— Tak, nawet bardzo — potwierdził, błądząc po jakimś bezkresie swoich wspomnień. — Gdy jeszcze nie było cię na świecie, urządzaliśmy w firmie, choć była oczywiście o wiele mniejsza niż obecnie, świąteczne przyjęcie — zaczął opowiadać. — Zawsze bardzo starannie sama wszystko organizowała. To była taka nasza tradycja — westchnął z nostalgią.

Tae-hyung patrzył na ojca z niedowierzaniem. Jeszcze nigdy ojciec tak bardzo się nie otworzył przed nim. W głowie ważył kolejne pytanie.

— Dlaczego jej zaniechałeś?

— Czy to nieoczywiste? Mama odeszła, a ja zostałem z niemowlęciem na ręku — zdenerwował się znów ojciec. — Byłem zły na nią, że mnie zostawiła.

Czyli dokładnie tak, jak przewidział Jeong-guk.

— Tato, ale przecież mama umarła, myślisz, że chciała umrzeć i zostawić cię ze mną? — zapytał jego słowami Tae-hyung.

Ojciec potarł twarz dłonią jakby obudzony z letargu.

— Nie oczywiście, że nie, ale było mi ciężko — wytłumaczył. — Mieliśmy mnóstwo planów, marzeń, a tu taka tragedia. To mnie dosłownie powaliło na łopatki. Byłeś jej marzeniem, które chciałem za wszelką cenę spełnić, a potem zostałem z tobą sam i nie wiedziałem co z tobą począć.

His red scarf || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz