Obudziłam się słysząc jakieś krzyki. Powoli się podniosłam i oparłam o ścianę, oczywiście stając na jednej nodze. Spojrzałam na moje lewe udo. Było na nim zaschnięta krew i dużą ranę. Dotknęłam jej lekko i od razu syknęłam z bólu. Spojrzałam przerażona na drzwi. Boje się, co Scourge jeszcze wymyśli. Powoli podeszłam do szpary w ścianie i zajrzałam do pomieszczenia obok.
- Hej... - wyszeptałam, a po chwili moim oczom ukazała się Shelie oraz Tails.
- Hej San. Jak się czujesz? - zapytał lis a na mojej twarzy zagościł mały uśmieszek.
- Szczerze powiedziawszy... nie za dobrze. Moja noga strasznie mnie boli. A zaraz pewnie Scourge znowu tu wróci. - powiedziałam, a po chwili usłyszałam otwierające się drzwi. Uszy mi oklapły, a ja się odwróciłam - O wilku mowa... - dodałam cicho widząc w drzwiach zielonego jeża.
- Witam - powiedział zamykając drzwi podchodząc do mnie. Cofnęłam się maksymalnie do ściany.
- Scourge błagam, zostaw ją... - powiedziała głośno wilczyca, a Scourge zrobił wystraszony wyraz twarzy, na co zmarszczyłam brwi. - Błagam nie rób jej nic. Weź mnie. Rozumiem, że jej nienawidzisz i nie da ci to satysfakcji... Ale proszę... - dokończyła i tym razem to ja stanęłam jak wryta w ziemie.
- Co ty wyprawiasz, Shel?! - wykrzyczałam zszokowana.
- Z tym masz rację. Nie da mi to satysfakcji... bo nie jesteś nią... Ale oszczędzę wam długiego cierpienia, jeśli ty pocierpisz dłużej. - odparł.
- Zgadzam się - oznajmiła wilczyca.
- NIE! - krzyknęłam razem z Tails'em, a kiedy chciałam się odwrócić od szpary, jeż złapał mnie za ucho i zaciągnął na środek pokoju.
- Masz szczęście, śmieciu. - powiedział rzucając mnie, przez co upadłam na podłogę.
Spojrzałam na niego kątem oka i znowu ujrzałam go z nożem. Myślałam, że chce on mi go ponownie wbić w nogę, lecz chłopak mnie zaskoczył. Jednocześnie niestety i stety. Wbił mi go w moje prawe ramie, przez co wydałam z siebie głośny krzyk bólu. Taki sam usłyszałam za ścianą obok. Od razu rozpoznałam głos wilczycy. Popatrzyłam na jeża, który patrzył w stronę dźwięku ze skruchą.
- Czemu to robisz? - zapytałam spoglądając na Scourge'a. Ten jedynie spojrzał na mnie pytająco. - Czemu przystałeś na propozycje Shelie? I czemu byłeś przerażony gdy Cię o to błagała? Czemu kiedy Shel była nieprzytomna to wyglądałeś jakbyś się o nią martwił, tak samo jak teraz? Co się dzieje? - powiedziałam w końcu a ten spojrzał na mnie z wyższością.
- Nie twoja sprawa, szczeniaku. - powiedział nachylając się nade mną. Po chwili ten zaczął mnie kopać i bić. W pewnym momencie chłopak złapał mnie za zranioną nogę oraz rzucił mną o ścianę, przez co znowu krzyknęłam z bólu i zaczęłam płakać. Po kilku minutach usłyszałam dźwięk wyważanych drzwi. - Co do? - usłyszałam głos Scourge'a. Spojrzałam w tamtą stronę. Po chwili koło mnie znalazł się dobrze znajomy lis.
- Tails? - spytałam cicho, a chłopak wziął mnie pod ramię.
- Ćśś... będzie dobrze. Uciekamy stąd. - oznajmił na co się lekko uśmiechnęłam
- Uciekajcie! - krzyknęła do nas Shalie a ja nią spojrzałam.
Wyglądała tak samo jak wtedy, gdy chciała mnie zabić, jednak najwidoczniej teraz nad tym panowała. Ja i lis pokiwaliśmy głową, po czym Tails wyprowadził mnie z pomieszczenia. Kiedy opuściliśmy ten dom, zobaczyłam, że nie jesteśmy w tym domu co wcześniej, tylko w jakimś 4/5 budynków dalej. Po chwili Scruffy wyszedł z domu.
- Pomogę wam dojść do domu - oznajmił jeż, biorąc mnie na ręce.
- Napewno? Nie musisz pójść po waszych rodziców? - spytałam.
- Napewno - odparł, po czym spojrzał na Tails'a - Gdzie mieszkacie? - zapytał, a lis automatycznie podał mu adres - Wskakuj na barana - rozkazał, co chłopak uczynił.
Po chwili Scruff wystartował ze swoją prędkością, która była trochę wolniejsza od mojej. Mimo wszytko widok lekko rozmazanych budynków, które mijaliśmy był cudowny.
Gdy stanęliśmy pod domem, Tails zszedł z baran jeża i pomógł mi ustać, bo niestety noga ciagle mnie bolała. Scruffy zapukał, a po kilku minutach otworzył nam nasz brat. Kiedy ten nasz ujrzał, spojrzał na nas ze szczęściem w oczach.
- MÓJ BOŻE! ŻYJECIE! - wykrzyczał uradowany mocno nas ściskając, przez co syknęłam z bólu. Ten szybko się od nas oderwał i przeleciał mnie wzrokiem. - MOBIUSIE, SANA CO CI SIĘ STAŁO? - zapytał.
- Scourge porwał Shelie aby zwabić Sanę, a przy okazji złapał Tails'a i mnie. Dzięki Bogu udało nam siw uciec wiec ich odprowadziłem na wszelki wypadek - powiedział jeż, przez co Sonic automatycznie na niego spojrzal - Jestem Scruffy, brat Shel - przedstawił sie podając mojemu bratu rękę, którą ten uścisnął.
- Sonic the hedgehog - odparł - Nawet nie wiem jak ci dziękować - oznajmił mój brat.
- Nie dziękuj. Uznaj to za odwdzięczenie sie za uratowanie tej planety niezliczoną ilość razy - zaśmiał sie chłopak - Muszę uciekac. Do zobaczenia dzieciaki - powiedział, patrząc na nas.
- Pa - odparliśmy, po czym ten pobiegł. Od razu Sonic znowu nas przytulił, tym razem delikatniej.
- Jak tylko dorwę Scourge'a to go chyba zabije... - wycedził przez zęby. - Zajmiemy się twoimi ranami Sana - stwierdził, patrząc ba moją noge - A jak ty się czujesz Tails? - zwrócił się do lisa.
- Na pewno lepiej, niż Sana. Mnie nie torturował. Opatrzę Ci to San. I jesteśmy głodny. I też chce nam się pić. - oznajmił, a ja pokiwałam głową. Sonic wziął mnie na barana.
- Dobra, to idziemy - powiedział wchodząc do domu. Położyłam głowę na ramieniu brata i się w niego wtuliłam. Jak dobrze jest go mieć przy sobie... nie mam pojęcia, co ja bez niego kiedyś zrobię.
CZYTASZ
Odmienne~
FanfictionJest to książka, która powinna wam lekko przybliżyć przeszłość Sany. Mam nadzieje, że przypadnie ona do gustu. UWAGA! Rozdziały pojawiają się i mnie i u @_r0u7e_,ponieważ występuje tam jej oc. U niej część jest z jej perspektywy a u mnie z perspekt...