~2~

44 4 0
                                    

- Halo Sana~ budzimy się. - usłyszałam głos Sonic'a, który zaczął mną lekko potrząsać. Powoli uchyliłam powieki. Byłam w naszym domu a miałam głowę położoną na ramieniu mojego brata. Jedynie przewróciłam moją łepetynę na drugi bok. Nie byłam w humorze.

- Nie chce mi się... - odpowiedziałam bratu na co ten głośno jęknął.

- Oj no we~. - powiedział ponownie mną potrząsnął lecz ja ani drgnęłam. - Na miłość twoją... ZŁAŹ ZE MNIE TY PRZYLEPO! - wykrzyczał na co cicho zachichotałam.

Sonic jedynie złapał mnie pod pachami i próbował z siebie zdjąć. Instynktownie oplotłam mocniej jego szyje. Ten zaczął się kręcić nieudolnie próbując odlepić mnie od siebie. W pewnym momencie wywaliliśmy się i to w taki sposób, że to ja leżałam na moim bracie.

- Ty mała... - zachichotał. Chłopak nareszcie mnie z siebie zdjął a na dodatek zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam śmiać się jak małe dziecko a nasz heros nie wyglądał jakby miał zamiar przestać.

- S-Sonic. P-prze-praszam. Zostaw mnie. - powiedziałam przez śmiech na co ten uniósł pytająco brew.

- A magiczne słowo? - zapytał dziecinnym głosikiem.

- P-proszę! Błagam!!! - wykrzyczałam a kiedy jeż mnie zostawił zaczęłam łapczywie nabierać powietrze.

- Powiesz mi co się tam tak dokładnie stało i jak do tego doszło? - spytał po czym razem podnieśliśmy się do siadu. Przez co automatycznie opadły mi uszy. - Spokojnie. Zniosę wszystko. - zapewnił mnie brat kucając przede mną, lecz ja tylko odwróciłam wzrok.

- N-no dobra. K-kiedy z Tails'em szliśmy korytarzem, zobaczyliśmy Scrouge'a i Fionę...

- CO?! CO ONI ROBIĄ W SZKOLE?! - wydarł się mój brat przez co złapałam się za uszy.

- Cóż, po pierwsze się nie drzyj, a po drugie teoretycznie już odsiedzieli swoje. Ale wracając. Zobaczyliśmy, że oni znęcają się nad jakąś dziewczyną. Ma na imię Shelie i z tego co się dowiedziałam to panuje nad lodem i tak jak ja nie panuje nad mocami. Na chwile się obróciłam a Tails już poszedł jej pomóc, lecz też stał się ofiarą. Potem nie wytrzymałam i zaatakowałam Scrouge'a. Moce pod wpływem emocji wymknęły mi się z pod kontroli... i ja... - zaczęłam kilka razy otwierać i zamykać usta nie mogąc wykrztusić ani słowa. - z-zabiłam uczennice. - powiedziałam w końcu a pomiędzy na mi zapanowała głucha cisza. Po krótkiej chwili Sonic delikatnie mnie przytulił co szybko odwzajemniłam.

- Dobrze wiesz, że to nie twoja wina. Gdyby a nie zainterweniowali wszystko mogło by się skończyć o wiele gorzej. - zaczął pocieszać mnie brat a ja przygryzałam dolną wargę.

- Mhm wiem, ale... ciagle widzę oczy tej dziewczyny. Oczy bez cienia emocji. - oznajmiłam na co mój brat jedynie mocniej mnie objął. - Potem przyszła policja i... - pewnym momencie moje oczy wyszły z orbity a ja zerwałam się na równe nogi. - PRZECIEŻ SHELIE JEST ZE SCOURGE'M I FIONĄ NA KOMISARIACIE! MOŻLIWE ŻE JUŻ WYSZLI I TERAZ ONA MA PRZEZ NICH PROBLEMY! - wykrzyczałam a po chwili Sonic stanął przede mną.

- Wiesz na którym posterunku oni są? - zapytał na co wzruszyłam ramionami.

- Błagam znajdź ich. Shelie to taka szara wilczyca z niebieskimi pasemkami. Trochę starsza i wyższa od ciebie. - powiedziałam składając ręce jak do modlitwy na co chłopak prychnął.

- Dziewczyno, ja bym nie znalazł? Ja zawsze wszystko znajduje! - oznajmił puszczając mi oczko.

- Szczególnie kłopoty. - zaśmiałam się na co chłopak wywrócił oczami. Pokazałam mu palcem drzwi wyjściowe a ten posłusznie do nich poszedł. - Jak coś to Tails jest w swojej pracowni. - dodał po czym wybiegł z domu.

Od razu stanęłam udałam się do miejsca pobytu lisa, a gdy stanęłam już przed drzwiami pomieszczenia niesłyszalne je otworzyłam. Moim oczom ukazał się chłopak po raz pięćdziesiąty w tym tygodniu siedzący nad tornadem. Ponieważ stał do mnie tyłem i nawet mnie nie usłyszał do mojej głowy wpadł wspaniały na tamtą chwile pomysł. Podeszłam cicho do Tails'a po czym wystraszyłam go. Lis pisnął jak dziewczynka po czym wywalił się na ziemie. Kiedy ten się podniósł do siadu i zobaczył mnie prawie że umierającą ze śmiechu zmarszczył gniewnie brwi.

- SANA! - wykrzyczał przez co zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać.

- Przepraszam, ale gdy zobaczyłam Cię takiego skupionego w ogóle nie zdającego sobie sprawy z tego, co dzieje się dookoła, nie mogłam się powstrzymać. - powiedziałam podając niebieskookiemu rękę. Ten skorzystał z pomocy i stanął na nogach. - Nad czym kminisz? - zapytałam patrząc na samolot za nim na co ten westchnął.

- W ostatniej walce z Eggman'em i Shadow'em ci zniszczyli trochę tornado, w tym układ chłodzący. Próbuje go naprawić. - wytłumaczył na co przytaknęłam.

- Może ci po...

- SANA KTOŚ DO CIEBIE!!! - razem z Tails'em usłyszeliśmy krzyk Sonic'a i popatrzyliśmy po sobie.

- Leć! Dam sobie radę! - oznajmił a ja podniosłam pytająco brew.

- Na sto procent? - spytałam dla pewności.

- Tysiąc. Idź że już. - powiedział wyganiając mnie z pracowni na co się cicho zaśmiałam. Kiedy zajrzałam do przed pokoju na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech a ja sama rzuciłam się na szyję naszemu gościowi.

- Boże, nic ci nie jest! - wykrzyczałam a Shelie niepewnie oddała uścisk. Widząc, że wilczyca nie czuje się za komfortowo szybko od niej odeszłam i stanęłam przed nią.

- Na szczęście nic. - odpowiedziała podkreślając dwa pierwsze słowa. - A ty jak się trzymasz? - spytała czule, na co się uśmiechnęłam. Jeszcze kilka godzin temu gdy zapytałam ją jak ma na imię to spędziła mnie wzrokiem, a teraz się o mnie martwi. Idziemy na przód.

- Cóż, nadal jest mi źle z tym, że zabiłam przypadkową uczennicę... Ale brat mi pomógł! - wskazałam na Sonic'a a ten słysząc że coś o nim mówimy spojrzał na nas niezrozumiale. Widać, że w ogóle nie słuchał.

- Yyy... tak! Masz racje. - powiedział nerwowo szybko odwracając od nas wzrok. Razem z Shelie zaczęłyśmy się śmiać przez zachowanie chłopaka.

Po chwili spojrzałam na dziewczynę, aby zobaczyć czy napewno wszystko z nią w porządku. To co rzuciło mi się w oczy, to jakieś nietypowe pierścienie na jej rękach.

- Co to za bransolety? - zapytałam dotykając jednej z nich. - I czemu mają zamek od klucza?

- Założyli mi je na komisariacie aby blokowały moje moce. Klucz ma moja mama. - wytłumaczyła mi wilczyca na co pokiwałam głową.

- Szkoda, ale rozumiem. Twoje moce są bardzo potężne. - oznajmiłam:

- Twoje też. Są silniejsze od moich! - powiedziała dziewczyna na ci sztucznie się uśmiechnęłam. Może i powinnam się cieszyć że tak myśli, ale tak nie było. W końcu, im potężniejsze moce tym trudniejsze do opanowania.

- Dzięki. - powiedziałam z fałszywą radością, jednocześnie zakładając ręce na biodra.

- Proszę. - powiedział Sonic podając Shelie kubek z wodą z lodem. Dziewczyna podziękowała mu po czym wszyscy usiedliśmy sobie w salonie i zaczęliśmy rozmawiać.

Odmienne~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz