1

1.1K 62 36
                                    

Lucy's POV

Dzwoni dzwonek, oznajmiając koniec lekcji. Cholera, wreszcie. Dłużyła mi się w nieskończoność. Matma na ostatniej godzinie w piątek, cudownie, co nie?

Szybko pakuję książki do torby i z prędkością światła zrywam się z miejsca, chcąc już zobaczyć się z moją przyjaciółką Clary i w końcu rozpocząć weekend. Energicznym krokiem kieruję się w stronę drzwi.

- Panno Ross! Nie tak prędko.

Zatrzymuję się w progu i wywracam oczami na dźwięk głosu znienawidzonej przeze mnie nauczycielki matematyki, pani Hale. Szmata kompletnie nie potrafi uczyć, a wymaga od nas nie wiadomo czego. Szczególnie ode mnie. Uwzięła się i tyle.

Odwracam się do niej i od razu przywdziewam na twarz sztuczny uśmiech.

- Tak, proszę pani? - pytam.

- Podejdź tu. - Gestem dłoni zaprasza mnie do swojego biurka. Robię, co mówi. - Zdajesz sobie sprawę, że musiałam postawić ci tą jedynkę na półrocze? Twój poziom wiedzy i umiejętności jest...

- Tak, tak, wiem, zatrważająco niski. Już mi to pani mówiła - rzucam opryskliwie, w jednej chwili porzucając zamiary silenia się na uprzejmość. Parodia uśmiechu znika z mojej twarzy. Nauczycielka zaciska wargi na mój ton, jednak nie zwraca mi uwagi. I tak nic by nie zdziałała.

- Jeśli nie poprawisz się w tym semestrze na dwójkę, pod koniec roku sytuacja będzie taka sama, a pisałaś poprawkę już po jedenastej klasie. Nie zdasz, jeśli się nie poprawisz.

Milczę. Wiem, że ma rację, ale co ja jej kurwa poradzę, że z matmy jestem beznadziejna?

- Zamierzasz coś w tym kierunku zrobić? - Patrzy na mnie wyczekująco. Zrobić? Niby co?

- Co na przykład? - prycham kpiąco. - Matma nigdy nie była moją mocną stroną. Powinna się pani pogodzić z tym, że nie wszyscy są takimi geniuszami jak ten, jak mu tam... ten pani kujon... Bieber?

- Na twoim miejscu spróbowałabym dogadać się z panem Bieberem - mówi kobieta, a ja marszczę brwi. O co jej chodzi?

- Niby dlaczego? - pytam ostrożnie.

- Wiem, że sama z siebie i tak nie zabrałabyś się do pracy, dlatego wzięłam sprawy w swoje ręce. Poprosiłam go, żeby udzielał ci korepetycji. Zaczynacie od dzisiaj.

Rozchylam wargi z niedowierzaniem. Co, kurwa? To chyba jakiś żart. Nie mam zamiaru gadać z tym frajerem, a ostatnim, czego dziś pragnę, są jakieś pojebane korki. Ashley robi imprezę i nie ma mowy, żeby mnie na niej zabrakło.

Widząc moją minę, pani Hale dodaje:

- Bez dyskusji. Jeżeli spróbujesz się wymigać, dowiem się o tym i mogę ci obiecać, że powiadomię o tym twoich rodziców.

Wydaję z siebie jęk irytacji i bezradności. Przysięgam, że nienawidzę tej kobiety i jestem przekonana, że ona mnie również.

- Dobra, kurwa... Im szybciej będę miała to gówno za sobą, tym lepiej - mamroczę zdenerwowana i nie czekając na odpowiedź nauczycielki, odwracam się na pięcie i wychodzę z klasy. Pod drzwiami czeka na mnie Clary. Witamy się buziakami i kierujemy się w stronę szafek.

- Co tak długo? Znowu cię zatrzymała? - pyta dziewczyna, odgarniając z twarzy niesforne pasmo swoich ciemnych, prostych włosów i zakładając je za ucho.

- Ta... - mruczę pod nosem. - Jak ci powiem, czego ode mnie chciała, to nie uwierzysz.

Clary spogląda na mnie pytająco.

- Mam brać korepetycje... - zaczynam.

- No, mogło być gorzej. - Wzrusza ramionami, wyjmując z torby półlitrową butelkę wody mineralnej i przybliżając ją do ust.

- ...u tego kujona Biebera.

- Co proszę?! - Niemal krztusi się piciem, a ja mimo beznadziejności sytuacji cicho się śmieję. Clars zawsze potrafi poprawić mi humor. Po chwili jednak znowu rzednie mi mina.

- A wiesz, co jest najgorsze? Mamy zacząć od dziś... - mówię ze zbolałym wyrazem twarzy.

- Co? Nie możesz! Impreza u Ash...

Wzruszam ramionami, zrezygnowana.

- Wygląda na to, że nic z tego.

- Lucy... - jęczy moja przyjaciółka. - Co ja będę tam robić bez ciebie?

- Poradzisz sobie, jak zawsze - uśmiecham się lekko. - Będziesz pić, tańczyć, bawić się, pewnie wyrwiesz jakiegoś przystojniaka... - chichoczę. Wspólnie się śmiejemy i humor nieco mi się poprawia.

Zostawiamy w szafkach książki, zakładamy ciepłe buty i kurtki i wychodzimy z budynku. Jest styczeń i choć nie ma śniegu, na dworze jest cholernie zimno. Żegnam się z Clary, która wsiada do swojego auta i odjeżdża. Sama zostaję przed szkołą i zaczynam się rozglądać.

W końcu zauważam obiekt moich poszukiwań. To dość wysoki chłopak o ciemnoblond włosach. Stoi oparty o ścianę. Jego oczy skryte są za okularami kujonkami w grubych oprawkach, a ubrany jest w kurtkę puchówkę oraz ciemne jeansy. Na głowie ma wełnianą czapkę. Podsumowując: typowy kujon. Nie zdziwiłabym się, jakby pod kurtką miał koszulę, a na niej kamizelkę... Ewentualnie sweterek w romby.

Wzdycham, po czym niechętnie podchodzę do chłopaka.

- Justin Bieber, huh? - pytam od niechcenia. Chłopak szybko podnosi wzrok znad ekranu smartfona.

- Umm, tak, a ty... Lucy Ross, zgadza się? - Wypowiada te słowa bardzo szybko, przygryzając przy tym wargę, a po jego zachowaniu widzę, że jest zakłopotany. Jezu.

- Taa - mruczę obojętnie, rozglądając się wkoło. Jeżeli ktoś z mojej paczki zobaczy, że z nim gadam, to bum - i po mojej reputacji. - To ten, skoro musimy się dziś spotkać na te korki... - zaczynam, akcentując słowo "musimy" - to gdzie i o której?

- 19 ci pasuje? - mamrocze Bieber.

- Jasne - wzdycham. - U mnie czy u ciebie?

- Wolałbym chyba u ciebie.

- Jasne - mówię ponownie. - Daj mi swój numer, prześlę ci adres SMS-em.

Przytakuje mi i wymieniamy się numerami.

- To, um, do zobaczenia? - Unoszę brwi.

- Mhm, do zobaczenia - odpowiada szybko chłopak i uśmiecha się do mnie nieśmiało. Mimowolnie odwzajemniam uśmiech, po czym odwracam się na pięcie i odchodzę w stronę najbliższej stacji metra. Nienawidzę jeździć tym gównem, ale przyjechałam do szkoły z Clary, a jakoś muszę dostać się do domu. W drodze powrotnej myślę o tym, co mnie czeka. Kurwa, te korki to będzie męczarnia.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A) jak pewnie zdążyliście zauważyć, to nie będzie kolejne ff o bad boyu / mordercy / gwałcicielu / przestępcy / gangsterze / psychopacie,

B) bohaterowie nie zakochają się w sobie po paru rozdziałach, będą musieli się najpierw porządnie poznać - więc mam nadzieję, że mi wybaczycie, że początkowe rozdziały będą nieco krótkie i będą przypominały fillery,

C) idziemy na całość - piszcie, co myślicie o ff pod hashtagiem #UnpredictableFF na twitterze!

unpredictable | j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz