10

397 31 9
                                    

Lucy's POV

- Justin? Hej, co się dzieje? - pytam z niepokojem, bo chłopak od kilku sekund milczy, wpatrzony w jakiś punkt obok mnie i nie odpowiada na moje pytanie o drugą połówkę.

Po raz kolejny zrobiłam coś nie tak. Ugh, mam wrażenie, że tego popołudnia zaliczam wpadkę po wpadce. Mogłam tego nie robić. Chociaż z drugiej strony, skąd miałam wiedzieć, że go to zasmuci?

Justin bierze głęboki wdech i wznosi oczy do góry... jakby próbował powstrzymać napływające do nich łzy. Ja pierdolę, Lucy, jesteś skończoną idiotką. Po sekundzie chłopak patrzy z powrotem na mnie, a ja dostrzegam w jego oczach szklanki.

- Już w porządku - uśmiecha się do mnie, jednak ten uśmiech nie dosięga jego spojrzenia, które wciąż jest nieobecne.

- Nie, nie jest w porządku - wzdycham, zła na samą siebie. - Nie powinnam była pytać.

- Przestań, Lucy. To moja wina - mruczy pod nosem. - Powinienem zapomnieć o przeszłości.

Boże, naprawdę mi go żal.

- Nie chcesz o tym mówić, prawda?

- Chyba wolałbym... - Przerywa i milknie na chwilę, zastanawiając się nad czymś. - Chociaż właściwie dlaczego nie? Może wygadanie się komuś dobrze mi zrobi.

- Mi to zawsze pomaga. - Posyłam mu zachęcający uśmiech. - Zwierzałeś się kiedyś komuś z tego?

Szatyn kręci przecząco głową. Nagle robi mi się cholernie ciepło na sercu, bo zdaję sobie sprawę z czegoś niesamowitego - on mi naprawdę ufa.

Justin bierze głęboki wdech i spogląda na mnie, zagryzając lekko wargę. Widać, że trochę się stresuje i że to nie jest dla niego łatwe.

- Od czego by tu zacząć?... - zastanawia się najpierw. W końcu zaczyna opowiadać. - Hm... Okej. W 10 klasie... byłem z pewną dziewczyną. Ja... kochałem ją, i sądziłem wtedy, że ona kocha mnie.
Słucham uważnie i staram się patrzeć mu w oczy, mimo, że kiedy ponownie widzę zbierające się w nich łzy, jest mi naprawdę ciężko.

Justin mówi, że był z tą dziewczyną (tu wyrywa mu się jej imię - Skylar) naprawdę szczęśliwy. Po jakimś czasie jednak zaczęło się między nimi psuć. Chłopak z początku nie zauważył, że coś jest nie tak. A jego dziewczyna okazała się kłamliwą, egoistyczną szmatą, która miała w dupie jego uczucia (oczywiście on nie używa takich mocnych słów) - zdradziła go, pobawiła się nim i odeszła. Kończąc historię, Justin opowiada mi trochę o ich ostatniej rozmowie.

- Przyszła do mnie... I była jakaś taka nieobecna, zrezygnowana, wyprana z emocji - wspomina. - Powiedziała mi, że wyjeżdża. Ja... nie mogłem w to uwierzyć - mówi cichym głosem chłopak, spoglądając gdzieś w dół.

- Kiedy wyszła, ja już... Po prostu nie wytrzymałem, rozumiesz? Poryczałem się jak dziecko - prycha. Po jego policzku spływa pojedyncza łza, której nie udało mu się powstrzymać. Od razu ją ociera. - Tak cholernie ją kochałem i... - próbuje się tłumaczyć, zupełnie tak, jakby czuł się winny za okazywanie uczuć. Jest mi strasznie przykro, gdy w ten sposób o tym myślę.

Nie mogę, nie mogę, nie mogę już na to patrzeć. Jego cierpienie łamie mi serce i nie zastanawiam się nawet, dlaczego - po prostu wstaję i bez wahania robię krok w jego stronę, po czym obejmuję go mocno, przepełniona pragnieniem, żeby cały jego ból zniknął, wyparował, odleciał gdzieś daleko. Chłopak również wstaje i teraz stoimy oboje, wtuleni w siebie na środku restauracji - ja z głową w zagłębieniu jego szyi, on z nosem w moich włosach.

Nie wiem, ile czasu minęło, kiedy w końcu się odzywam.

- Miłość nie jest słabością, Justin.

unpredictable | j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz