12

330 31 13
                                    

Lucy's POV

- Justin? Naprawdę potrzebuję twojej pomocy.

- W czym? Co się stało? - pyta chłopak, momentalnie poważniejąc. W jego głosie pobrzmiewa niepokój.

- Długa i nieciekawa historia. Wiem, że to dziwne i przepraszam, że o to spytam, ale... Mogłabym dzisiaj spać u ciebie?

Na sekundę lub dwie w słuchawce zapada cisza. Domyślam się, że nie takiej odpowiedzi z mojej strony się spodziewał. Gdy ponownie się odzywa, brzmi na nieco zaskoczonego.

- Ale... dlaczego?

- Dlatego, że znalazłam się w bardzo nagłej i bardzo ciężkiej sytuacji życiowej, moja przyjaciółka jest chora, a mój chłopak postanowił mieć mnie w dupie - wyrzucam z siebie na jednym oddechu, po czym spokojniej dodaję: - Proszę, powiedz, że chociaż tobie nic dzisiaj nie wypadło.

- Nie, nic... - odpowiada Justin, wciąż jednak trochę niepewnie.

Oddycham z ulgą. Chcę się odezwać, ale on mnie uprzedza, pytając, gdzie jestem.

- Niedaleko stacji metra u siebie, a co? - Nie bardzo rozumiem, po co mu ta informacja.

- Idź tam i sprawdź, kiedy masz pociąg.

Robię, co mówi. Dojście na miejsce zajmuje mi nie więcej niż minutę, bo jestem już naprawdę bardzo niedaleko. Podczas tego spaceru pokrótce wyjaśniam Justinowi, co się stało i dlaczego nie mogę wrócić dzisiaj do domu.

- Chyba przyjeżdża za 3 minuty, o ile nie pomyliłam linii - mówię, spojrzawszy na ekran z godzinami odjazdów.

- Okej. Kup szybko bilet, a ja idę po ciebie. Za parę minut jestem na swojej stacji.

Zanim się rozłącza, słyszę jeszcze w tle trzaskanie drzwi. Najwyraźniej wyszedł już z domu. Dociera do mnie nagle, jak bardzo Justin się o mnie troszczy. Zupełnie jakbyśmy znali się 2 lata, a nie 2 tygodnie. Taki człowiek jak on to prawdziwy skarb. Czemu Matt nie może tak się o mnie martwić?

-----------------------------

Gdy jakieś 10-15 minut później wysiadam z pociągu na stacji Justina, on już tam jest. Dosłownie wpadam mu w ramiona.

- Jak dobrze, że jesteś - mamroczę gdzieś w jego kurtkę. - Ratujesz mi życie, przysięgam.

Szatyn cicho chichocze.

- Też się cieszę, że cię widzę, mała.

Uśmiecham się promiennie. Nic na to nie poradzę - jego obecność za każdym razem wywołuje radosny wyraz na mojej twarzy. Justin jest taki kochany i słodki, że nie da się przy nim zachowywać inaczej.

Gdy idziemy po schodach na powierzchnię, wysyłam SMS-a do mamy. Nie uchodzi mojej uwadze plakietka na ikonce kontaktów, informująca o kilkunastu nieodebranych połączeniach.

Do: Mama👩🏻👠
20:57 Wszystko w porządku. Nocuję u przyjaciela. Nie wzywajcie policji.

Od razu otrzymuję odpowiedź, ale nie zadaję sobie nawet trudu, żeby ją odczytać. Nie będę z nią rozmawiać, kiedy jest wściekła.

Idziemy z Justinem w kierunku jego domu. Mieszka bliżej stacji niż ja, ma do niej około 5 minut drogi.

- Justin... To na pewno nie będzie dla ciebie kłopot, jeśli zostanę na noc? - pytam niepewnie. - Bo w sumie trochę nie dałam ci wyboru, wiesz... postawiłam cię pod ścianą.

On jednak tylko spogląda na mnie z niedowierzaniem.

- Naprawdę myślisz, że pomagałbym ci, gdybym nie chciał?

unpredictable | j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz