6

465 43 12
                                    

Justin's POV

Wczoraj był nudny dzień. Powiedziałbym nawet, że cholernie nudny. Nie było Lucy, i chociaż teoretycznie to chore, że po dwóch dniach zdążyłem się już przyzwyczaić do spotkań z nią, tak było.

Tak więc spędziłem wczorajsze popołudnie, robiąc jakieś zadanie do szkoły, siedząc przed telewizorem, brzdąkając na gitarze, a w chwilach skrajnej nudy po prostu gapiąc się w sufit. Po powrocie ze szkoły wyszedłem na dwór tylko raz, z zamiarem przejścia się do sklepu; sypał jednak śnieg, więc mój "spacer" rozpoczął się i skończył na otwarciu i zamknięciu drzwi. Nie miałem ochoty wracać do domu cały przemoczony.

Teraz jest środowy poranek. Gdy wchodzę do piekła (ups, chciałem powiedzieć "szkoły"), od razu ją zauważam. Lucy Ross stoi z grupką znajomych mniej więcej pośrodku długości korytarza, i właśnie się śmieje, w uroczy sposób odrzucając głowę do tyłu. Nie mogę powstrzymać uśmiechu. Momentalnie opuszczam też głowę, bo ludzie wzięliby mnie za idiotę, gdyby zobaczyli, że śmieję się sam do siebie. Ta, jakbym już i tak nie miał zjebanej opinii w tej szkole.

Zostawiam w szafce kurtkę i biorę potrzebne podręczniki, a potem kieruję się do sali języka angielskiego, gdzie mam pierwszą lekcję. By tam dotrzeć, muszę przejść obok Lucy i jej "paczki".

- Hej, Lucy - mówię, posyłając jej przy tym uśmiech. Dziewczyna momentalnie się do mnie odwraca, a razem z nią... wszyscy jej znajomi. Na sekundę przerywają rozmowy i zapada cisza, podczas której brunetka spogląda na mnie obojętnym wzrokiem, jakby wcale mnie nie znała. Chwilę później grupka wybucha śmiechem. Nie robi to na mnie wrażenia - nie, żeby to było coś nowego.

Ale Lucy śmieje się razem z nimi.

Auć, to już zabolało.

Momentalnie spuszczam wzrok i szybkim krokiem odchodzę, byle jak najdalej od nich. Słyszę jeszcze jak Johnson, z trudem powstrzymując śmiech, mówi do Lucy:

- Ten frajer chyba nie mówił do ciebie, co, kotku?

Gdy do moich uszu dociera odpowiedź dziewczyny, zaczynam żałować, że kiedykolwiek w czymkolwiek jej pomogłem.

- Musiał mnie chyba z kimś pomylić - prycha kpiąco.

Siadam na korytarzu pod swoją klasą i ukrywam twarz w dłoniach. Mam ochotę w coś kopnąć, jakoś się wyładować. Wiedziałem, że ta cała reputacja jest dla niej ważna, ale przecież nie ucierpiałaby tak bardzo, gdyby odpowiedziała mi jak człowiek, prawda?

A zresztą, jebać ją. Nawet nie wiem, czemu tak się przejmuję. W każdym razie dzisiaj nie mam najmniejszego zamiaru do niej przychodzić. Jeśli nie chce mieć ze mną do czynienia - trudno, nie będzie miała.


-----------------------------------

Od: Lucy😏
18:23 Dzisiaj ty przychodzisz do mnie, tak?

Zerkam na ekran iPhone'a, na którym pojawiła się właśnie treść SMS-a. Prycham cicho. Spodziewałem się czegoś takiego, bo w szkole do mnie nie podeszła, a ja do niej tym bardziej. Odblokowuję telefon i wystukuję wiadomość.

Do: Lucy😏
18:25 Jesteś pewna, że chcesz? Bo dzisiaj coś na to nie wyglądało.

Czekam kilka minut na odpowiedź.

Od: Lucy😏
18:32 Chodzi ci o sytuację z rana?

Wywracam oczami, widząc treść wiadomości. Oczywiście, a o cóż by innego?

Do: Lucy😏
18:34 A jak myślisz?

Otrzymuję odpowiedź po niecałej minucie.

unpredictable | j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz