11

342 30 7
                                    

Lucy's POV

Ubieramy się i wychodzimy z restauracji. Na dworze jest już ciemno, a jedynymi źródłami światła są uliczne latarnie i okna otaczających nas wysokich budynków. Znów zaczął padać śnieg i w powietrzu wirują drobinki białego puchu.

Wracamy z Justinem metrem. Nie powiem, żeby podróż tym środkiem transportu mi się uśmiechała, jednak w jego towarzystwie jakimś cudem jest mniej męcząca niż zwykle. Zanim wysiadam na stacji najbliższej swojemu domowi, żegnamy się z chłopakiem ciepłym uściskiem.

Idąc w kierunku domu i trzęsąc się z zimna, rozmyślam. Zastanawia mnie, co się stało, że Justin tak odsunął się od ludzi. Kojarzyłam go już wcześniej ze szkoły i wydaje mi się, że nie zawsze taki był. Czy to przez zerwanie z tą dziewczyną? A może w jego życiu wydarzyło się jeszcze coś, co negatywnie na niego wpłynęło? Och, oby nie - po tym, co dziś od niego usłyszałam, nietrudno się domyślić, jak bardzo jest wrażliwy. Wolę nie myśleć, co gorszego mogłoby mu się jeszcze przydarzyć.

Zbliża się już 20:00, kiedy przekraczam próg domu. Od razu zauważam, że coś jest inaczej, jednak dopiero po chwili dociera do mnie, co. Dwie pary idealnie wypastowanych, czyściutkich butów stoją w przedsionku - jedna para damskich i jedna męskich. Z głębi domu słychać ciche, przytłumione przez ściany głosy, które milkną, gdy zatrzaskuję drzwi. To może znaczyć tylko jedno.

Rodzice wrócili.

- Mamo? Tato? - wołam od progu, rzucając torbę na wyłożoną panelami podłogę i zaczynając rozbierać się z zimowego okrycia. Nie widziałam ich od Świąt i choć mam im trochę za złe, że po raz kolejny tak długo ich nie było, to mimo wszystko cieszę się, że tu są. Jestem ich córką i to chyba normalne, że tęsknię, prawda?

Nie zdążam nawet zdjąć kurtki ani butów, gdy słyszę słowa wychodzącej z salonu mamy.

- No, spójrz, Anthony - nasza dziewczynka w końcu raczyła pojawić się w domu - mówi z dobrze słyszalną w głosie dezaprobatą, zwracając się do taty. Wywracam oczami. Spodziewałam się innego powitania.

- Ciebie też miło widzieć - prycham ironicznie, krzyżując ręce na piersi.

- Odzywaj się do matki z większym szacunkiem. - Ojciec zwraca mi uwagę. Gdzieś pod moją skórą zaczynają kumulować się negatywne emocje i czuję się jak wulkan, który zaraz wybuchnie. Jeżeli wrócili tylko po to, by mnie krytykować, to mogli tego w ogóle nie robić.

- Można wiedzieć, gdzie byłaś? - kontynuuje mama, spoglądając na mnie znacząco.

- Byłam z przyjacielem - odpowiadam tylko, przywdziewając na twarz sztuczny uśmiech. - To chyba nie jest przestępstwo, co?

- Nie byłabym taka pewna. - Patrzy na mnie wzrokiem tak oceniającym, tak pełnym rozczarowania i złości, jakbym co najmniej pobiła kogoś na jej oczach.

- O co chodzi? - Marszczę brwi, kompletnie zapominając o tym, że miałam się rozbierać.

- Oczywiście o twoje oceny, młoda damo! - Ja pierdolę, znowu ta sama śpiewka.

- Co do cholery jest nie tak z moimi ocenami? - warczę, zwalczając w sobie chęć wywrócenia oczami.

- Wyrażaj się, Lucy! - syczy tata, pozwalając mamie kontynuować.

- Jedynka na półrocze z matematyki! Przecież to nie do pomyślenia!

Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że o to chodzi. Pieprzony internetowy dziennik.

- Daj mi wyjaśnić... - próbuję wejść jej w słowo, ale oczywiście nic z tego.

- I co ty z takimi wynikami chcesz robić, jak skończysz szkołę? - wrzeszczy na mnie dalej. - Pracować na kasie w supermarkecie?

unpredictable | j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz