15

337 36 5
                                    

Justin's POV

- To koniec, Matt.

Sekundę po tym, jak Lucy wypowiada te słowa, jakaś osoba zaczyna nieśmiało klaskać. Za nią kolejna, kolejna i kolejna, aż w końcu na korytarzu rozbrzmiewa prawdziwy aplauz na cześć mojej przyjaciółki. Uśmiecham się lekko i dołączam do braw. Zasłużyła na to.

Dostrzegam cień uśmiechu na jej twarzy, ale chwilę później on znika, zastąpiony przez niepewność i ból. Dziewczyna zaciska szczękę, po czym mija Johnsona, trącając go ramieniem i kieruje się w stronę tylnego wyjścia ze szkoły. Chyba powinienem za nią iść, prawda?

W momencie, gdy Lucy wychodzi z budynku, dzwoni dzwonek na lekcję. Uczniowie zaczynają się krzątać wokół szafek i rozchodzić pospiesznie do klas, ale ja w tej chwili mam na to naprawdę wyjebane. Przeciskając się przez tłum, dobiegam do tylnych drzwi i również wychodzę.

Pierwsze, co mnie uderza, to jak potwornie jest zimno. Na dodatek znowu pada śnieg. Cudownie.

Gdzie jesteś, mała? Rozglądam się wkoło, jednak nigdzie jej nie dostrzegam. Wychodzę na coś w rodzaju małego dziedzińca, ale w zasięgu wzroku jest jedynie kontener na śmieci i stojak na rowery.

Nagle słyszę szloch. Odwracam się w kierunku źródła dźwięku. Robię parę kroków w lewo i dostrzegam ukrytą za ścianą szkoły ławeczkę, a na niej Lucy. Brunetka siedzi bokiem, plecami do mnie, z kolanami podciągniętymi niemal pod brodę. Twarz ukryła w dłoniach. Na jej policzkach dostrzegam świeże łzy.

- Lucy? - odzywam się nieśmiało, podchodząc trochę bliżej. Widok jej cierpienia łamie mi serce. Dziewczyna zaskoczona podnosi wzrok, zerkając na mnie przez palce.

- Justin? - szepcze ochryple i pociąga nosem, szybko usiłując zetrzeć z twarzy chociaż część łez. - Co ty tu robisz?

- Chyba nie myślałaś, że cię zostawię? - pytam retorycznie, siadając obok niej. Lucy zdejmuje z ławki nogi, robiąc mi więcej miejsca, jednak kręci głową.

- Ja... nie chcę, żebyś oglądał mnie w takim stanie - mówi cicho, a kolejna łza spływa po jej policzku. - Wyglądam jak zaryczane gówno.

Co, proszę? Ona zawsze wygląda pięknie, nawet teraz, mimo rozmazanego makijażu i wilgotnych, napuszonych włosów.

- Lucy, po pierwsze, nie wyglądasz jak gówno - mówię łagodnie, ale zdecydowanie. - A po drugie, nie ma mowy, żebym zostawił cię teraz samą.

Z gardła dziewczyny ponownie wydobywa się szloch. Obejmuje mnie ramionami i wtula się we mnie mocno, głowę układając na mojej klatce piersiowej. Również ją przytulam, delikatnie gładząc dłonią jej plecy.

- Dziękuję, Justin - szepcze słabo. - T-ty jeden się mną przejmujesz - mamrocze przez łzy.

- Mała, dobrze wiesz, że to nieprawda... - zaczynam, ale ona mi przerywa.

- A niby kogo jeszcze obchodzę? Mój chłopak okazał się dwulicowym dupkiem, który zdradzał mnie pod moim nosem, a ja tego nie zauważyłam - warczy, a z jej oczu wypływają kolejne krople słonych łez. - Kocham... K-kochałam go. Kochałam go i ufałam mu, rozumiesz? Byłam w niego zapatrzona jak w obrazek, a on przez ten cały czas miał mnie w dupie - syczy przez zęby i dalej łka, wtulając się we mnie. Obejmuję ją mocno i przyciskam do siebie, wtulając twarz w jej włosy. Cholernie mnie korci, żeby złożyć na nich pocałunek, ale powstrzymuję się całą siłą woli i nie robię tego. Skup się, Bieber.

- Wiem, co czujesz - mówię cicho. - Ale jedna piękna i mądra dziewczyna powiedziała mi niedawno, że jeśli miłość nie jest odwzajemniona, to tylko znak, że szczęście przyjdzie do nas później.

unpredictable | j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz