Justin's POV
Po tamtym dniu między mną a Lucy coś się... zmieniło. I to zdecydowanie na lepsze. Na korkach coraz więcej rozmawiamy na tematy niebędące matmą, no i w szkole Lucy nie udaje, że nie istnieję. Chyba powiedziała znajomym o korepetycjach, bo nie gapią się już na mnie jak idioci, kiedy widzą mnie przy niej. Dla odmiany kompletnie mnie olewają, ale cóż... mnie to pasuje.
Gdy przychodzę do szkoły w poniedziałkowy poranek, zaskoczony zastaję Lucy przy mojej szafce. Na twarzy wymalowany ma uśmiech od ucha do ucha.
- Hej - uśmiecham się do niej, trochę zdezorientowany. - Wnioskuję po twojej minie, że stało się coś wspaniałego?
- Nie zgadniesz, co dostałam z tej kartkówki - mówi podekscytowana. Ma na myśli kartkówkę, którą pisała w piątek na matmie. Wspominała mi o niej wtedy, ale nie sądziłem, że tak szybko pozna jej wynik.
- Poszłaś do Hale, żeby ją o to spytać? - Kiwa głową. - Nie zgadnę, oświeć mnie.
Brunetka zagryza wargę, nadal się uśmiechając, po czym uradowana mówi:
- Czwórkę! Rozumiesz to? Dostałam czwórkę! - Rzuca mi się na szyję, a ja cicho chichoczę i od razu odwzajemniam uścisk. Przytulam ją mocno, jedną ręką gładząc jej plecy.
- Jestem z ciebie dumny, mała - szepczę w jej włosy. - Wiedziałem, że dobrze ci pójdzie.
- Wszystko dzięki tobie, Justin - mruczy dziewczyna.
- I dzięki twojej pracy.
- No, może trochę - śmieje się. Odrywa się ode mnie i spogląda mi w oczy. - Jak myślisz, może powinniśmy... no wiesz, iść gdzieś po szkole i jakoś to uczcić?
Na ułamek sekundy zaskoczony marszczę lekko brwi. Czy Lucy Ross właśnie zaproponowała mi wspólne wyjście? Najpopularniejsza dziewczyna w szkole chce gdzieś wyjść ze mną, kujonem Bieberem? Nigdy wcześniej nie spotykaliśmy się poza naszymi domami i szkołą, nigdy wcześniej też nie spotykaliśmy się w celach innych niż edukacyjne. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? Praktycznie od razu uśmiech powraca na moją twarz.
- Jasne, czemu nie - mówię.
- Spotkajmy się w takim razie po lekcjach przy wejściu.
Chwilę jeszcze rozmawiamy, po czym rozbrzmiewa dzwonek na lekcję i oboje rozchodzimy się w stronę swoich klas.
Lucy's POV
- Ej, Lucy! - Słyszę za sobą, podążając szkolnym korytarzem. Odwracam się i dostrzegam tą idiotkę Chelsea, patrzącą na mnie z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. Marszczę brwi w odpowiedzi i spoglądam na nią pytająco.
- Tak się zastanawiam... - zaczyna, irytująco przeciągając sylaby i podchodzi parę kroków bliżej. - Co się z tobą ostatnio dzieje, hm, kochanie? Coraz częściej trzymasz się z hołotą taką jak Bieber... - Każde jej słowo wysycone jest fałszywą uprzejmością. Staje ze mną twarzą w twarz i uśmiecha się krzywo. - Tak ci pasuje towarzystwo kujonów?
Mrużę oczy i rozchylam lekko wargi w niedowierzaniu. Ja pierdolę, co za suka. To nie jest jej cholerna sprawa, z kim ja się zadaję. I mimo że część mnie ma wielką ochotę po prostu zaprzeczyć, wiem, że to byłoby okropne w stosunku do Justina i że nie powinnam tego robić. Zamiast tego więc obrzucam ją lodowatym spojrzeniem.
- Nie powinno cię to obchodzić - cedzę przez zęby, po czym odwracam się na pięcie i idę dalej, nie oglądając się za siebie. Jest już parę minut po dzwonku. Zanim wchodzę do sali lekcyjnej, opieram się o ścianę opustoszałego korytarza i wzdycham ze złością. Boże, jak ona mi działa na nerwy... Muszę ochłonąć.

CZYTASZ
unpredictable | j.b.
FanfictionWyobraź sobie, że jesteś najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Należysz do tej "elity" - najbogatszych, najlepiej ubranych, najbardziej podziwianych i... po prostu naj. Wyobraź sobie, że poznajesz chłopaka z zupełnie innego świata. Chłopaka, któreg...